Music!

piątek, 1 listopada 2013

Przeszłość, klub i przejażdżka..

[Marcelina]
Moja pierwsza myśl kiedy wsiadałam na motocykl była - obym tylko dała radę, nie chodziło o to że motocykl ważył prawie 300 kg, a ja zaledwie 55. Wtedy powróciły wszystkie wspomnienia.. Od zawsze chciałam zapomnieć o tym co mnie spotkało, ale przecież nie mogłam odciąć się od całej przeszłości. Chcecie poznać moją historię? Proszę bardzo..
Nie od zawsze byłam jedynaczką, kiedyś miałam brata - tak kiedyś.. Było to kilka lat temu, w dniu moich 17 urodzin. Pamiętam, że strasznie wtedy padało, mój brat miał 19 lat. Przyjechał po mnie do szkoły na ścigaczu, chciał zrobić mi niespodziankę bo jak on to mówił byłam jego ukochaną siostrzyczką. Dość często się z nim kłóciłam, ale kochałam go, na prawdę go kochałam.. To on zaraził mnie miłością do motocykli i pasją piłki nożnej...
Tego pamiętnego dnia dochodziła na zegarze 14:25, czekałam z koleżankami od kilku minut przed szkołą na spóźnionego mojego brata, który obiecał po mnie przyjechać. Zza rogu wyłoniło się żółte Suzuki, usłyszałam ryk silnika i adrenalina podskoczyła mi do maksimum, wiedziałam już wtedy że to mój kochany braciszek.. Pożegnałam się z koleżankami i wsiadłam na jego nowy dobytek. Założyłam kask, chwyciłam go najmocniej ze wszystkich moich sił i niczym rzep trzymałam się go całą drogę.Dojechaliśmy do domu, on stwierdził że nie ma dla mnie żadnego prezentu. Mówiłam mu że najlepszym prezentem jest przebywanie razem z nim, on jednak mnie nie słuchał. Zabrał swoje suzuki i pojechał po ten cholerny prezent.. Kilka minut po tym jak wyjechał z domu niebo zakryły czarne chmury i zaczęła się straszna ulewa.. On nie wracał - ja chodziłam od okna do okna nasłuchując czy może czasami nie jedzie.. Rodziców nie było w domu, z resztą jak zwykle - żadna nowość.. Około godziny 18 otrzymałam telefon, osoba z którą rozmawiałam oświadczyła mi, że mój brat zginął na miejscu po tym jak zderzył się z samochodem.. Wpadłam w totalne załamanie, nie mogłam pozbierać się po tym wszystkim. Kilka dni po wypadku, podczas pogrzebu rodzice dali mi łańcuszek, który przed wypadkiem kupił mi na urodziny mój braciszek.. Było to serduszko z dwiema częściami na obydwu widniało "M". Inicjały te to Marcelina i Mateusz bo takie właśnie nosił imię mój brat.. Przez ponad półtorej miesiąca nie wychodziłam ze swojego domu. Oprócz szkoły i odwiedzin brata na cmentarzu nic nie trzymało mnie przy życiu.. Rodzice nie radzili sobie ze mną, stałam się nieznośna jak nigdy. Moje życie odmieniła Klara, dziewczyna która do dziś zwie się moją przyjaciółką.. Kiedy ją poznałam twierdziłam, że to kolejna pusta i bezwartościowa dziewczyna w moim życiu, która współczuje mi że straciłam brata.. Ale nie, ona współczuła mi bo wiedziała jak to jest stracić kogoś tak bliskiego - Mateusz był jej dobrym przyjacielem, może nawet chłopakiem.. Oboje dosyć niechętnie opowiadali o tym co ich łączyło, ja nie wnikałam. Czułam w moim życiu pustkę, tego uczucia nikt nie umiał napełnić od nowa.. Każdy dzień spędzałam tak samo, szkoła, dom, szkoła, dom.. Jednak pewnego razu, kiedy wracałam ze szkoły spotkałam Klarę którą zaprosiłam do siebie. Rozmawiałyśmy chyba ze 3 godziny, wtedy też pierwszy raz od śmierci mojego brata zaczęłam się uśmiechać. W tajemnicy przed wszystkimi założyłam bloga o tym co przeżyłam, przeżywam i co chciałabym przeżyć.. Poznałam tam ludzi, którzy nie widzieli sensu istnienia i bycia na tym świecie. Mało brakowało, a popełniłabym przez to wszystko samobójstwo. Z tego całego dołu wyciągnęła mnie Klara. To ona uświadomiła mi, że przecież mój brat nigdy nie chciałby, żebym sama sobie odbierała życie. Potem były jeszcze narkotyki i anoreksja.. Z tego wszystkiego znowu pomogła mi wyjść Klara - nie rodzice.. Potem było już tylko lepiej, byłam pełnoletnia. Chciałam iść śladami mojego nie żyjącego już brata, dlatego postanowiłam zrobić prawo jazdy na motor. Kochałam to co on, kochałam jego pasję - dlatego nie chciałam żeby cokolwiek stało na przeszkodzie realizowania jego marzeń przeze mnie. Potem było pierwsze Suzuki, potem nowa Honda, która została do dziś. Dlatego za każdym razem zanim przekręcę manetkę do końca robię znak krzyża i upewniam się czy wszystko jest okej. Wiem, że mój brat nade mną czuwa. Cholernie mi go brakuje, tyloma rzeczami chciałabym z nim móc się podzielić ale ta cholerna śmierć sprawiła że się nie da.. I oto cała moja historia z przeszłości.. Nie jest to materiał na żaden film, czy książkę.. To po prostu scenariusz mojego życia..
Wsiadłam na motocykl, ubrałam kask i powoli przekręcałam manetkę. Poczułam, że serce zaczyna mi bić mocniej. Prze gazowałam moją bestię pod apartamentem, przeżegnałam się i popędziłam do pub'u w którym byli moi znajomi.

[Marco]
Przeszliśmy się do tego klubu, było okej, tyle że czułam się strasznie samotny.. Kuba miał Klarę, Mo miał Agę a Lewy miał Anię - a ja? Ja miałem sok.. Czułem się strasznie opuszczony chociaż w okół siebie miałem przyjaciół.. To nie tak, że teraz użalam się sam nad sobą, ale coś jest w tym że to człowiek człowiekowi jest potrzebny do szczęścia. Kiedy do Klary zadzwoniła Marcelina już nie mogłem się na nią doczekać. Czas ciągnął się w nieskończoność. Gadałem z wszystkimi, ale moje myśli wciąż krążyły obok niej.. Nagle zadzwonił mój telefon. Otrząsnąłem się, na moim wyświetlaczu pojawił się kontakt "Marcelina:)" na mojej twarzy zagościł uśmiech, co od razu zobaczyli moi znajomi. Dziwnie się poczułem, bo każdy z nich zaczął mi dogadywać.. Miałem ich dość, odszedłem od stolika i dopiero wtedy odebrałem mój dzwoniący telefon..
- halo. - powiedziałem z uśmiechem
- hej Marco, jesteś może w pub'ie ? - zapytałam mnie Cyśka
- tak, jestem, jestem a co?
- mógłbyś wyjść przed klub, bo zapomniałam portfela i nie moge zapłacić za taksówkę, proszę. oddam co do grosza - czułem, że uśmiecha się do telefonu
- tak, oczywiście. już biegnę - uśmiechnąłem się, zabrałem rzeczy i pobiegłem przed klub.
Powiedziałem całej ekipie, że zaraz przyjdziemy z Marcelą, tylko muszę zapłacić za taksówkę bo zapomniała portfela. Wyszedłem przed klub, nie było żadnej taksówki co mnie zdziwiło. Stwierdziłem, że zadzwonię do Marceliny i zapytam gdzie jest.. "Wykręciłem" jej numer i czekałem kiedy odbierze. Jeden sygnał i nic, drug też nic, trzeci.. dalej nic. Kiedy chowałem telefon do kieszeni ktoś podszedł do mnie od tyłu i zaczął szturchać. Jakiś koleś z kaskiem na głowie i kombinezonie na motor się mnie doczepił w dodatku miał telefon Marceliny. Obawiałem się co się stało..
- przepraszam bardzo skąd pan ma ten telefon!?
- yyy.. - ten koleś nie wiedział co odpowiedzieć, więc ponowiłem pytanie
- no skąd ma pan ten telefon?! - podniosłem głos, a ten "koleś" ściągnął kask z głowy i ukazała mi się twarz Marceli..
- to mój telefon, panie Raus, hahahahahaahahahah - zaśmiała się Marcela
Zatkało mnie, totalnie mnie zatkało. Jak dotąd jeszcze żadna moja dziewczyna nie jeździła na ścigaczu. Z resztą ja też nigdy nie jeździłem..
- co to, jak ty, to, tu? - dukałem
- to jest moja Hondzia, poznaj ją proszę, jak? już odpowiadam. Dziś przyjechał mój tato i zrobił mi niespodziankę przywożąc moją miłość z Polski, podoba się? - zapytała
- miło mi Marco. - zaśmiał się - ale przecież Ty nic nie mówiłaś, że jeździsz..
- a pytałeś? poza tym nie mówiłam, bo nie miałam jej tutaj, a teraz mam więc już wiesz - wyszczerzyła się, a jej oczy to po prostu się świeciły jak dziecku, które dostało nową zabawkę.

[Kuba]
W klubie jak w klubie.. Zawsze tak samo, jednak nie zapominajmy o czernej rozpaczy Marco nad tym, że Marceli nie ma z nami. To była jedyna atrakcja tego dnia, smutny Marco z którego wszyscy się śmiali bo wyglądał jak zbity pies. Żal nam go trochę było, ale z kilometra było widać, że jest cholernie zakochany w Marcelinie.. Cyśka chyba sama nie wie czego tak naprawdę chce.. Ona go kiedyś zrani i wtedy będzie już za późno.. Wracając do Marce humor wrócił mu po telefonie od Cyśki, czegoś tam zapomniała i miał po nią wyjść.. Wydawało mi się, że jak już wyjdzie to nie wróci. I tak też się stało.. Zakochani, znam ten stan!

[Marcelina]
Podjechałam pod klub i zadzwoniłam do Marco, który podobno na mnie czekał i powiedziałam że zapomniałam portfela z domu (co akurat było prawdą) tyle że byłam na ścigaczu a nie taksówką. Małe kłamstwo w dobrej sprawie. Marco mnie nie poznał, ale miałam z niego beke! Nie chciał wierzyć, że interesuję sie takim czymś i pytał mnie jak w ogóle dziewczyna może na takim czymś się poruszać. Strasznie chciało mi się z niego śmiać, ale powstrzymywałam się..
- no to co? przejażdżka? - poruszyłam znacząco brwiami
- no chyba oszalałaś.
- no ejj.. Reus nie daj się prosić - zaśmiała się
- no ale nie masz drugiego kasku - powiedział z powagą
- a czekaj, zaraz się okaże - uśmiechnęłam się, - z tego co pamiętam to zostawiłam kask w pewnym miejscu, o i jest! proszę bardzo, dobrze że rodzice przy nim nie grzebali - uśmiechnęłam się wręczając mu kask
- no, ale ja jeszcze nigdy nie jechałem, boje się! - zaśmiał się
- no weź! pozwalam Ci się do mnie przytulać - wyszczerzyłam się
- ooo! jeśli tak, to ja już wsiadam! a gdzie mnie zabierasz? - poruszył brwiami
- no wiesz.. w Dortmundzie nie mieszkam od dawna, ale.. myślę, że znam jedno fajne miejsce
- no to dobra, oddaję się w twoje ręce, ufam Ci. Nie zaprzepaść tego - wyszczerzył się
- spoko, spoko - uśmiechnęłam się
Razem wsiedliśmy, Marco trzymał się mnie bardzo mocno, chyba się mu nawet spodobało. Zabrałam go za miasto, z daleka od zgiełku tego całego miasta. Wiem, że to niby "magiczne" miejsce Klary i Kuby, no ale czemu nie może być też nasze?



________________________________________________________________
HEJKA!!♥ I oto jest kolejny rozdział mojego bloga! Nie bardzo ciekawy, bo nie miałam weny ale za to macie "przeszłość" Marceliny :) Nie jest nudna - przynajmniej taką mam nadzieję :3 W razie jakichkolwiek pytań lub proś zapraszam do pisania komentarzy lub na aska. Dzięki jeszcze raz za 10k wyświetleń!♥ Jesteście kochani. Dziś mecz ze Stuttgartem, liczymy na wygraną Pszczółek. Dziękujemy też wszystkim tym którzy byli ale odeszli. LwG [*]     Pozdrawiam MaLinA ;*






3 komentarze:

  1. Świetny rozdział! ;* Przy fragmencie o przeszłości Marceliny wzruszyłam się. Biedna... A reakcja Marco ... :D Hahaha. Nie no wspaniały! Czekam na kolejny i zapraszam do mnie: cierpienie-moim-przeznaczeniem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. pisz szybko kolejny

    OdpowiedzUsuń