Music!

piątek, 29 listopada 2013

Gość, miłość i godzinka..


[Kuba]
Randkę z Klarą mogę zaliczyć do udanych. Kino, spacer wszystko było prawie idealne  ale.. No właśnie - pozostaje jedno "ale".. Jedna myśl nie dawała mi spokoju - Agnieszka i jej sms'y. Coś z nimi było nie tak.. Wróciłem do domu i nie mogłem za nic zasnąć.. Coś się ze mną działo.. Musiałem porozmawiać z nią jak najszybciej. Chciałem mieć to już wyjaśnione i za sobą.. Rano obudziłem się o 9 ale i tak byłem zmęczony dlatego, że minionej nocy nie mogłem zasnąć. Zrobiłem sobie śniadanie, zebrałem torbę na trening. Spakowałem korki, bluzę, spodnie i koszulkę. Była 10:07 stwierdziłem, że watro by było być wcześniej na treningu. A nóż będzie tam już Aga i uda mi się z nią pogadać..

[Marco]
Tak, tak wiem.. jestem strasznym śpiochem, ale co ja na to poradzę? Mam tylko 15 minut na stadion Borussii, a i tak zawsze wpadam tam w pośpiechu.. Tak było też i tym razem. Mój sen jak zwykle tak mocny, że budzik mógł dzwonić i dzwonić.. Godzina 10 a ja jeszcze w łóżku. Totalna rozsypka.. Na ciele tylko bokserki, na głowie każdy włos stoi mi w inną stronę. Tak - Marco Reus na tzw. "nieogarze" to mało spotykane na co dzień zjawisko. Godzina 10:08 wybiegam do łazienki i biorę szybki prysznic, godzina 10:17 wychodzę z łazienki i robię tylko kawę. Godzina 10:23 no i tu pojawia się problem.. Co ja mam na siebie włożyć?! Przecież nie mogę ubrać czegoś w czym chodziłem już w tym tygodniu.. Niebieska nie pasuje do spodni, w szarej już byłem we wtorek, biała jest idealna! Spodnie dżinsy czy beżowe? Może beżowe pasują ładniej, a może dżinsy? Nie! Biorę beżowe! - godzina 10:37 i tu zaczynają się schody - układamy grzywkę Reus! Ruszaj się! 10:40 Nie no, nie dam rady! Sama się ułoży, a jak nie to ułożę w szatni.. Już prawie wybiegam z mieszkania, kiedy przypominam sobie o torbie na trening! Zabieram ją szybko i pędzę schodami do samochodu. Z pod apartamentowca ruszam z piskiem opon. I żeby nie było - śpieszyło mi się na trening, nie do Marceli. Hahaha :)

[Marcelina]
Powiedziałam proszę i drzwi się otworzyły, moim oczom ukazał się.. No właśnie ukazał się jakiś chłopak, którego znałam ale.. Tak jakby jakiś zanik pamięci czy coś.. Nie wiem, w prawdzie czekałam aż może ta osoba się odezwie, ale nie wiedziałam czy to jest człowiek o którym myślę.. Wreszcie się odezwał
- hej, pamiętasz mnie może?
- emm.. kojarzę, ale.. - nie wiedziałam co mam powiedzieć
- ale..? - zapytał znajomy głos
- nie wiem skąd.. wybacz mi - uśmiechnęłam się
- to, może ja przypomnę okej? - zapytał odwzajemniając uśmiech
- poproszę.. - nastał moment zawahania
- szkoła podstawowa, pierwsze treningi z przyjacielem.. - i tak wymieniał..
- emm.. coś mi się przypomina.. - zaczynałam kojarzyć fakty
- pierwsza miłość.. pierwszy pocałunek - zaśmiał się
- AREK! - wykrzyczałam na całe gardło i podbiegłam przytulić chłopaka, który stał niepewnie w moich skromnych progach
- no a myślałaś, że kto? - uśmiechnął się przytulając mnie
- przepraszam, że Cię nie poznałam.. tak strasznie mi głupio - wyszłam na debilkę, która nie poznała swojej "pierwszej miłości" i najlepszego przyjaciela ze Śląska.. Tak, tak ze Śląska bo jak byłam mała to tam mieszkaliśmy z bratem i rodzicami, a potem przeprowadziliśmy się do Wawy, bo ojciec dostał tam prace..
- no to opowiadaj co Ty tutaj robisz! i jak mnie znalazłeś - prowadziłam rozmowę
- no ja dziś będę.. - zaciął się ale uśmiechnął
- no co..? - dociekałam
- ja dziś gram przeciwko Tobie.. przepraszam - posmutniał
- ejj! nie łam się! Milik się nie łamie! Co nie?! - zaśmiałam się
- tak, tak masz rację - on też się zaśmiał
-to czemu nie na treningu - zapytałam
- no właśnie! mnie przysłał trener, bo Klopp zgodził się żebyś dzisiaj pomasowała naszych

chłopaków, bo niestety nasz masażysta nie mógł przyjechać - zrobił słodką minę
- poważnie?! ja Marcelina Kocurek mam masować takie gwiazdy jak wy? - zaśmiała się
- ha, ha.. ale poważnie, zgadzasz się czy nie? - zapytał
- tak, tak.. a mogę sobie wziąć kogoś do pomocy? - wyszczerzyłam się, bo na Arka to

zawsze działało
- moja ulubiona mina! - skwitował -i tak, pewnie że możesz, ja już będe uciekał. wpadnij do naszej szatni jakąś godzinkę przed meczem
- spoko - uśmiechnęłam się a on zniknął za drzwiami

[Arek]
Tak jestem Arek Milik, tak - ten chłopak ze Śląska. Jestem a może byłem przyjacielem Cyśki. Kiedyś jak jeszcze mieszkała na Śląsku to byliśmy "parą". Tacy tam zakochani w sobie "gówniarze" ale to było fajne, rozstaliśmy się dlatego że ona musiała wyjechać.. teraz.. teraz nasze drogi mogą się połączyć.. Mam nadzieję, że nie ma chłopaka - a jeśli nawet to jak to my mówiliśmy "chłopak/dziewczyna nie ściana, da się przesunąć"

[Marco]
Pod stadionem byłem za 2 jedenasta. Wpadłem do szatni jak "oparzony" po czym okazało się, że chłopcy jeszcze nawet nie zaczęli się przebierać, bo na boisku byli zawodnicy Augsburga. Przebrałem się, ale oczywiście nie obeszło się bez komentarzy na temat mojej grzywki.. Zaczęło się od Mats'a
- no Marco, co się stało kochanie że dziś bez grzywki - podszedł głaszcząc mnie po ramieniu
- za późno wstałem.. - odpowiedziałem nieco wkurzony
- ale jak to? Marcelka nie obudziła naszego kochanego Marco? - dopytywał Mitch
- jaka Marcela o czym wy gadacie? - powstrzymywałem się od tego by na nich na krzyczeć
- no, przecież z Marcelą jesteś c'nie? - wystrzelił Kuba
- ejj.. no chyba was coś po grzało.. - zacząłem się z nich śmiać..
- jak to, przecież gazety podają, że jesteście parą - uśmiechnął się Mats
- jaką parą?! o czym wy gadacie? komu wierzycie mi czy gazetą? - broniłem się
- dobra, mów co chcesz.. prędzej czy później to i tak wyjdzie - skwitował Lewy a ja wyszedłem z szatni z hukiem..
Na schodach spotkałem kilku chłopaków z Augsburga - nawet byli mili, zamieniłem z nimi kilka słów i poszedłem w stronę murawy. Oczywiście nie obyło się bez wizyty u Marceli.

[Marcelina]
Kilka godzin spokoju to przecież za dużo.. Tyle papierów ile miałam dziś do posegregowania to chyba nie widziałam odkąd jestem w Dortmundzie. Ale to nic. Zadzwoniłam sobie do Ady - córki trenera, polubiłam ją i powiedziałam jej że mam propozycję. Najpierw papiery a potem masaże w szatni chłopaków Augsburga. Niemoralne trochę wiem, ale co tam.. Czas mijał nam szybciej i szybciej.. Tu już 12 a my dalej w rozsypce, jeszcze ktoś puka, przecież się nie wyrobimy..
- proszę - powiedziała Ada - kurczę! przepraszam nie powinnam, to twój gabinet - uśmiechnęła się
- nic się nie stało - powiedziałam jej po polsku, a do gabinetu wszedł Arek
- hej, to znowu ja. chłopcy pytają czy mogłabyś przyjść wcześniej niż godzine przed meczem, bardzo nam zależy - pytał prawie mnie błagając
- tak, nie ma problemu - uśmiechnęłam się - to ile czasu mi zostało?- zapytałam
- no najlepiej jak byś poszła już - uśmiechnął się
- no okej, to idziemy, Ada idziesz ze mną - oznajmiłam polce i powędrowałyśmy do

szatni przeciwnika
W drodze na masaże spotkałam Marco, kiedy go zauważyłam zarówno na mojej jak i jego twarzy pojawił się uśmiech. Podszedł do mnie i przywitał się buziakiem ze mną, Adę przytulił a Arkowi.. Arkowi podał rękę, chociaż wcale go nie znał..
- no hej, gdzie tak wam śpieszno zatrzymał nas farbowany blondyn
- a idę z Adą na masaż, bo chłopcy z Augsburga nie mają masażysty - uśmiechnęłam się
- ale wiesz.. żeby mi Cię tam żaden nie podrywał - wyszczerzył się
- ale ja nie jestem twoja - odgryzłam się
- ale będziesz - dał mi buziaka i poleciał do Jurgena na trening
- kto to był? - zapytał Arek
- to.. hahha - zaśmiałam się - Marco Ryś, znaczy Reus - poprawiłam się i poszliśmy do szatni "wroga"


____________________________________________________________________
Ehhh.. cholercia strasznie krótki mi się wydaje ten rozdział.. Przepraszam Was, ale jeszcze kilka rozdziałów i kończę z blogger'em. Musicie mi wybaczyć, chętnie za to będę czytać wasze "wypociny". U mnie w głowie mętlik, a stan psychiczny to katastrofa - niby mam jakiś plan, ale nie umiem tego zapisać. Rozdział na na prawdę o niczym.. Ale i tak was kocham. Wpadajcie do mnie na aska :)











piątek, 22 listopada 2013

Powrót, zapłata i randka w kinie..

[Marcelina]
Zrobiło się późno, stwierdziliśmy z Marco że będziemy się zbierać. Pozbierałam się z kolan Marco. Niebo zachodziło już ciemnymi chmurami a na niebie zaczęły pojawiać się gwiazdy. Założyłam kask, oczywiście Marco jak Marco znowu robił problemy, bo nie chciał żeby się mu zepsuła fryzura.
- no dawaj Reus! - poganiałam go
- no, ale Marcela zrozum, że jak go założę to mi się grzywka przyklapnie..
- albo go zakładasz i jedziemy, albo tu zostajesz.. - postawiłam sprawę jasno
- no, ale co Ci tak zależy.. 100 euro w tą czy w tą za mandat..
- zależy mi bo.. no ja po prostu nie chcę stracić kolejnej osoby przez motocykl, nie przeżyłabym tego.. - na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech
- ale.. - zaciął się - jak to? straciłaś już kogoś? - zapytał niepewnie
- tak.. nie zawsze byłam jedynaczką.. miałam brata, motocykle były jego pasją a zabrały mu życie.. tak już jest, to wsiadasz czy nie ? - zapytałam zmieniając temat
- tak, tak.. już zakładam - uśmiechnął się
- no to komu w drogę temu czas - powiedziałam do siebie po polsku
- ej, że co? bo ja nic nie rozumiem.. - zrobił dziwną minę
- nie, nic, nic - uśmiechnęłam się - trzymaj się mocno
- ciebie zawsze księżniczko - uśmiechnął się i mocno się do mnie przytulił
No i pojechaliśmy, tak jechaliśmy ulicami ciemnego Dortmundu i podziwialiśmy widoki. W pewnym momencie nabrałam ochoty by się zatrzymać.. Z miejsca, w którym się zatrzymaliśmy idealnie było widać całą Idunę. Zaczęłam mówić do Marco
- jak tu pięknie, czemu na całym świecie nie ma takich miejsc?
- wszędzie są - uśmiechnął się farbowany blondyn - tylko nie wszędzie docieramy
- też prawda, ale Iduna wydaje się być wyjątkowa.. - uśmiechnęłam się
- no bo jest, tam są moje wszystkie wspomnienia - uśmiechnął się i popatrzył mi prosto w oczy
- od niedawna moje też..
- wiem i będzie jeszcze jedno.. obiecuję, że za 2 dni padnie tam gol specjalnie dla Ciebie - uśmiechnął się
- oj Marco.. nie potrzebuję goli, ważne że mam przyjaciół i rodzinę.. znaczy miałam - uśmiechnęłam się
- nie martw się, teraz masz mnie - przytulił mnie od tyłu, popatrzeliśmy jeszcze chwilkę na ten piękny widok i pojechaliśmy do domu.


[Marco]
Tak zdaję sobie sprawę z tego, że Marcelina to wyjątkowa dziewczyna, w dodatku z przeszłością, musiała dużo przejść dlatego teraz jest jaka jest. Jej brat na pewno nie chciał by żeby ona teraz robiła coś na co w ogóle nie ma ochoty. To mnie w niej pociąga, jest inna niż wszystkie w dodatku idealnie w moim typie. Jest też jeszcze jej pasja - chyba będę zmuszony polubić to co ona "kocha", to było jakoś tak że ludzi nazywają ich dawcy lecz ona jest jest wszystkim i nie nazywa się każdy, ma rozum, serce pasję, motocykl jej miłością lecz nie da mu się zabić. Motocykl to przecież nic, ważniejsze jest to co do niej czuję. Jest tylko jeden problem - boję się jej to wyznać, bo nie wiem jak zareaguje. Niby czekam aż to ona zrobi ten pierwszy krok, ale wtedy może być już za późno na cokolwiek.. Dobra tam.. nie będę się użalał nad sobą! Jestem przecież facetem.. Pozbieraliśmy się z parku oczywiście nie obeszło się bez kłótni o zakładanie kasku, nie chciałem pozwolić żeby mojej grzywce stała się krzywda. No bo przecież Reus bez grzywki to nie Reus. W końcu go założyłem, jechaliśmy kilkanaście minut i Marcela się zatrzymała. Naszym oczom ukazał się piękny widok SIP. Obiecałem jej, że w następnym meczu padnie tam gol specjalnie dla niej. Wiedziałem, że będę musiał to jakoś dobrze rozegrać, bo przecież Lewy mi gola nie strzeli. Przytuliłem ją, a potem została już tylko droga powrotna do domu..

[Klara]
Czułam, że przy Kubie jest moje miejsce. On był taki wyjątkowy i nie wyobrażałam sobie żeby ktoś mógł mi go zabrać. Wybaczyłam mu bo nie widziałam innego wyjścia.. Tak na prawdę od kiedy jestem tutaj - w Dortmundzie, to uświadomiłam sobie że nie jestem ważna nawet dla samej siebie.. To Kuba jest moją jedyną "podporą". Mam dopiero 21 lat, chciałabym mieć też coś z życia, a nie tylko ciągle problemy i stresy. Każdy dzień tutaj był wyjątkowy. Już słowa Cyśki z pierwszego dnia na lotnisku pamiętam, kiedy powiedziała że czeka na nas nowe życie, a marzenia się spełniają. Nie zapominajmy oczywiście o tekście "szanowne gwiazdki BVB" - jednakże pomińmy fakt, że teraz pracuje w Borussii a właśnie jest na "NIE randce" z szanownym panem Reus'em. A tak właściwie to z Kubą byłam chyba tylko na 2.. zgłaszam sprzeciw!
- ej, Kubuś - zrobiłam słodką minkę
- tak kochanie? - uśmiechnął się
- wiesz, że byliśmy tylko na 2 randkach? - posmutniałam
- to trzeba naprawić - dalej się uśmiechał
- a ale jak..- zrobiłam oczy kota z Sherek'a
- hmm.. no nie wiem, może wyskoczymy gdzieś jutro? - poruszył znacząco brwiami
- mhm. - zgodziłam się i uśmiechnęłam
- a teraz chodź do mnie miśku - pociągnął mnie przez kanapę a ja spadłam na jego boski tors - do powiedźcie sobie resztę..

[Agnieszka]
Ja już tak dłużej nie mogę, ale czuję że jeśli powiem wszystko Mo to nasz związek się rozpadnie, a jeśli będę ciągnęła to dalej to moge nie wytrzymać psychicznie. Z jednej strony Kuba mnie cholernie pociąga..a z drugiej.. to chłopak mojej jednej z przyjaciółek.. Sama nie wiem co mam o tym myśleć. Najlepiej będzie jeśli pogadam o tym wszystkim z Kubą, wyjaśnimy sobie to i może wtedy dojdzie do jakiegoś rozwiązania.. Najlepszym wypadkiem byłoby powiedzieć i zapomnieć o tym wszystkim.. No ale jak to zrobić skoro mnie chyba coś ciągnie do Kuby.. Z resztą wszystko wyjdzie w praniu..

[Kuba]
Wybaczyła mi! To jest teraz najważniejsze! Przecież to był tylko jeden buziak.. Ja chyba.. Nie nie czuję nic do Agnieszki.. To dziewczyna mojego kumpla - czegoś takiego się nie robi. Poza tym ja mam moją Klarę i tylko ona jest dla mnie najważniejsza - znaczy mam jeszcze rodzinę w Polsce, ale tutaj mam tylko ją i Piszcza. No ale co.. życie jak życie.. Klara mówiła coś o jakiś randkach, obiecałem jej że ją gdzieś jutro zabiorę, teraz trzeba tylko pomyśleć gdzie.. Może być przecież kino - taka tam młodzieżowy wypad na randkę.

[Marcela]
Emm... dojechaliśmy pod apartamentowiec, widziałam że u nas w pokoju świeci się światło - znaczy się świeciło się w sypialni Klary. Wiedziałam co może mnie czekać kiedy wejdę do domu, więc postanowiłam najpierw zadzwonić na telefon Klary. Oczywiście odebrała po 10 sygnałach kiedy ja już traciłam cierpliwość, oświadczyłam jej że ma 10 minut zanim przyjdę na górę. Stwierdziła że da radę. Ja poszłam odprowadzić z Marco moje kochanie do garażu i potem ścigaliśmy się po schodach na górę - 7 pięter z buta zawsze spoko.. Po 5 stwierdziłam że dalej nie dam rady i musiałam jakoś przekonać Marco żeby mnie wziął na barana..
- Marco.. Marco.. Marco mój kochany - zrobiłam słodką minkę
- co jest? - stanął na schodach
- weźmiesz mnie na barana? prosze, prosze, proszę!
- ty normalna jesteś? przecież się załamię - zaśmiał się
- dzięki, wiedziałam że jestem gruba, ale nie że aż tak - strzeliłam focha
- no chodź tu grubasie, wskakuj - zaśmiał się
- grubasie? do mnie? przesadzasz - dalej miałam focha
- no wchodzisz czy nie, bo ja wiecznie czekał nie będę - zrobił "poważną minę"
- no dobra! - wskoczyłam mu na plecy.
Po minucie byliśmy już przed moimi drzwiami, zeskoczyłam z pleców Marco
- no to dzięki i.. do jutra? czy może aby do dziś? - zaśmiałam się
- chyba już do dziś bo po północy - uśmiechnął się
- no to co jutro na SIP?
- obowiązkowo o 11! - posłał mi uśmiech
- o 11? no to chyba TY, ja o 9 niestety..
- dasz radę! wierzę w Ciebie
- ja zawsze daję.. przepraszam bardzo.. - uśmiechnęłam się
- tutaj kask..- powiedział wręczając mi mój nabytek
- aaa.. to tak, a grzywka cała? - zaśmiałam się
- ejj! to jest Reus'owa grzywka i tak cała - uśmiechnął się
- no to ja uciekam.. - posłał mi uśmiech
- ej, a nie.. nie oczekujesz "zapłaty"?- zdziwiłam się
- ale jakiej? - nie wiedział o co mi chodzi
- no przecież mnie grubasa tu przytaszczyłeś.. - zrobiłam jedną z moich min
- aaa.. no tak, ale powiedziałaś dziękuję - uśmiechnął się
- Reus i zwykłe "dziękuję" taa.. bo uwierzę. Masz i dobrej nocy - obdarowałam go buziakiem i zniknęłam za drzwiami mieszkania

[Marco]
Wcale nie było tak źle, motocykle są jednak boskie - chyba sobie też zainwestuję ale dobra mniejsza o to. Przyjechaliśmy do domu i Cyśka wymyśliła, że będziemy się "ścigać" po schodach na 7 piętro! Wiedziałem, że to z leksza nie normalny pomysł tym bardziej, że ona miała na sobie cały ten strój na motocykl - kombinezon czy jakoś tak.. Podobno było w tym cholernie ciepło, zastanawiałem się tylko kiedy każe mi się nieść, wypadło na 5 piętro, więc zostały mi tylko 2 na jej "taszczenie". Zaniosłem ją, pogadaliśmy chwilkę pod drzwiami i obdarowała mnie całusem na dobranoc. Wiedziałem już, że szybko tej nocy nie zasnę.. Prawie cały dzień z nią.. oj.. było bosko!

[Klara]
Fajnie, że Marcelina w ogóle zadzwoniła, bo nie chciałbym żeby zobaczyła nas w dwuznacznej sytuacji w jakiej znajdowaliśmy się z Kubą. No niby byłyśmy dorosłe, ale ona traktowała mnie jak siostrę.. Wcale się jej nie dziwię bo też ją tak traktowałam.. Po 15 minutach Cyśka wpadła do mieszkania, wykąpała się tylko i poleciała spać do sypialni. Kuba poszedł do siebie, a ja też poszłam spać. W końcu rano trzeba wstać..

[Kuba]
Miło było tak sobie "poleżeć" z Klarą, no ale zadzwoniła Marcela i wszystko prysło jak mydlana bańka. Jak wracałem do domu to zadzwonił mój telefon, na wyświetlaczu pojawił się SMS :
"Hej tu Aga, możemy się spotkać?"
odpisałem na niego : "Okej, tylko czy to na serio ważne bo jutro jestem już umówiony"
dostałem odpowiedź : "To chyba nic ważnego, może poczekać. Pa".
 Byłem bardzo ciekawy o co może chodzić Agnieszce, ale żeby się dowiedzieć musiałem się z nią kiedyś spotkać..

[Marcelina]
Jak szybko położyłam się dziś spać, tak szybko musiałam wstać.. Mój budzik zaczął dzwonić już o 7:30.. Byłam totalnie nie wyspana ale praca i przyjemności nie chodzą ze sobą w parze.. W całym domu cisza, zrobiłam sobie owsiankę i poszłam pod prysznic. Ubrałam się i popędziłam do pracy. W korytarzu spotkałam trenera szarańczy z kimś kogo wcześniej nie widziałam na Signal Iduna. Była to brunetka, około 24 lata albo młodsza.. Nie wyglądała na Niemkę - postanowiłam iść się jej przedstawić i zapytać kim jest.
- witam trenerze. ja już jestem, idę do gabinetu, jeśli będzie czegoś potrzeba to zapraszam
- ja również witam, oczywiście jeśli będę czegoś potrzebował to zajrzę a to jest moja córka Adriana, jest w połowie polką po mojej żonie i ostatnio przyjechała z studiów ze Szczecina i nie bardzo umiem się z nią dogadać..
- ooo! Polka! ja też z Polski to może pomogę w czymś? - zapytałam tak po prostu
- bardzo byłbym wdzięczny i jeszcze może chłopcy pomogą - uśmiechnął się
- oczywiście oni zawsze pomocni, to może ja ją zabiorę do siebie, pogadamy o czymś i takie tam - zapytałam trenera
- jeśli byś mogła to zajmij ją czymś, ona tylko nauka - uśmiechnął się
- oj przesadza trener, zajmiemy się czymś - no i zabrałam ją ze sobą i zaczęłyśmy gadać o wszystkim. Tak sobie gadałyśmy i doszłyśmy do wniosków że wiele nas łączy. Obie lubimy historię i wos, a jak wiadomo ostatnimi czasy Lewandowski lubi historię. Śmiałyśmy się jak jakieś nienormalne, potem przyszli chłopcy na masaż. Ada posiedziała z nami trochę, potem poszła do taty na murawę. Było coś około 14, skończył się trening. Pozbierałam się, oczywiście nie obyło się bez spotkanie się z Reus'em z którym wybraliśmy się na obiad. W jednej z moich ulubionych restauracji w polskiej dzielnicy. Oczywiście nie obyło się bez rozdzwania autografów przez Reus'a. Spotkaliśmy tam też jednego z chłopaków z młodzieżówki z Borussii - Mateusza Ostaszewskiego. Marco pozwolił sobie zrobić ze sobą zdjęcie no i zjedliśmy obiad. Potem wróciliśmy do domów. Byłam kompletnie wykończona, rzuciłam się na łóżko i czekałam tylko na sobotę. W końcu mecz chłopaków z Augsburgiem.

[Marco]
Rano znaczy o 10 zebrałem się na trening, spotkałem Marcelinę i poznałem też Adrianę - nieznaną mi dotychczas córkę trenera. Ładna była, w połowie polka, ale Marcela lepsza! Oczywiście znalazła sposób na Lewego - szpan na wiedzę, ale ona wiedziała, że nic z tego bo Lewy za bardzo kocha Ankę. Potem poszliśmy z Marcelą do jakiejś restauracji na obiad, spotkałem miłego chłopaka z młodzieżówki BvB. Mam nadzieję, że już nie długo zobaczę go w wyjściowej 11 pierwszej drużyny. Odprowadziłem Marcelę i poszedłem do siebie. Zadzwoniłem do Mario - pogadałem z nim chyba z 3 godziny, potem poszedłem pod prysznic i walnąłem się do łóżka. W końcu jutro mecz!

[Klara]
Ranek trening z panią Lewandowską. 5km biegu, FriendsTrening potem randka z Kubą. Kino, park, spacer - czułam się jak nastolatka. Jak już wróciłam z "randki" to Marcela spała. Jutro ważny mecz - czekamy do rana.

[Marcelina]
Jest godzina 10:30 - jeszcze kilka godzin i kolejny mecz. Ubrałam się jak na mecz, znaczy do pracy. Pojechałam na SIP tam czekał już trener i byli chłopcy z Augsburga. Weszłam do gabinetu i przebrałam się. Usiadłam na chwilę nad papierami i ktoś zapukał do moich drzwi.. powiedziałam proszę i drzwi się otworzyły, moim oczom ukazał się...



____________________________________________________________________
CZEŚĆ I CZOŁEM!♥ Przepraszam, że ostatnio nie dodałam rozdziału ale nie bardzo byłam w stanie. Dziś troszkę dłuższy niż zwykle - tzw "mega rozdział". Dzięki za 10 komentarzy i 12k wyświetleń♥ Kocham was<3 Kiedy kolejny to nie wiem, ale liczę że ten się podoba. Jesteście ciekawi kto stanie z drzwiach Marceli? Piszcie wasze "propozycje" w komentarzach!♥ Zapraszam na aska. Pozdrawiam MaLinA♥









niedziela, 10 listopada 2013

Nagroda, starania i wyznania..

Dla Agi i Ady za to, że mnie męczyły i czekały ♥

[Marco]
Kiedy wsiadałem na motocykl Cyśki czułem się niepewnie, ale byłem szczęśliwy mogąc się do niej przytulać. Fajnie było nawet, kiedy tak śmigaliśmy po autostradzie bałem się nie tylko o swoje życie ale też o Marcelę - o nowy sens mojego życia. Tak - zdałem sobie z tego sprawę.. Marcelina zabrała mnie gdzieś za miasto. Nie powiem dobra miejscówka - jeziorko, park, ławeczki. Jednym słowem ślicznie. Wiem, że jestem facetem i nie powinienem używać tego typu słów, ale to jedyne co pomyślałem w tym momencie. Zatrzymaliśmy się, Cyśka puściła manetkę a silnik automatycznie się wyłączył. Nie chciałem jej puszczać, więc nie odrywałem się od niej
- ej, Marco co ty robisz? - zaśmiała się nie mogąc się ruszyć
- yyy.. no bo ja się chyba przykleiłem - mówiłem "całkiem poważnie"
- haha, co ty dajesz? weź mnie puść - wierciła się z uśmiechem
- no, ale jak skoro nie mogę - wyszczerzyłem się
- Reus'u, odklejaj się ode mnie - śmiała się
- no dobra, dobra - no i się "odkleiłem"
Zabrała swoją "miłość" - Hondę i poszliśmy kawałek do parku. Usiedliśmy na jednej z ławek. Znaczy ja usiadłem, a Marcelina się położyła na moich nogach.
- ej, a to co ma być ? - zapytałem
- no, leżę sobie, nie widać? - wyszczerzyła się
- ej, księżniczko - uśmiechnąłem się
- tak księciu ? - odwzajemniła uśmiech - co się tak patrzysz? - zapytała
- no bo.. jesteś śliczna? - zapytałem poruszając znacząco brwiami
- Reus.. takie kity to sobie fankom możesz pociskać - wyśmiałam go
- czuję się urażony.. - strzelił focha
- no ej.. Marco - zrobiłam smutną minę - na mnie się będziesz fochał?
- tak, na Ciebie.. - udał obrażonego
- wiesz co Ci powiem?, jak focha to kocha - i oboje zaczęliśmy się śmiać..

[Klara]
Miałam przeczucie, że Marcela i Marco to jedna wielka gra! A tak na prawdę to oni oboje byli w sobie zakochani.. Ta mina Marco na wieść o tym, że Marcela przysłała sms'a, że właśnie do niego dzwoni. Tak te miny dla nas wszystkich były bezcenne, bo w końcu chyba zrozumiał że to nie dziewczyna powinna starać się o niego, tylko on o nią.
Z opowieści, którymi "raczyli" mnie, Agę i Ankę chłopcy dosłownie wynikało, że Marco to podrywacz, i do tych czas tylko wykorzystywał niczemu niewinne fanki.. Ale zostawmy już naszą parkę "gołąbków" w spokoju. Pogadaliśmy jeszcze trochę, poszliśmy na chwile na parkiet i wszyscy stwierdziliśmy, że będziemy wracać powoli do domów.. Kuba oczywiście ze mną. Nie wiedziałam jeszcze co go gryzie, ale widziałam to i czułam. Miałam nadzieję, że wszystko mi opowie..

[Kuba]
Oczywiście, że gryzło mnie sumienie przez to co stało się noc wcześniej.. No ale jak ja miałem powiedzieć miłości mojego życia, że ją zdradziłem? No przecież tak nie można.. Klara wiedziała, że jest dla mnie wszystkim, a jak ja bym jej odwalił taki numer to obawiam się, że nigdy by mi nie wybaczyła.. Koniec spotkania w klubie i zbieramy się wszyscy do domów, ja z moją ukochaną oczywiście. Chciałem jej to bardzo powiedzieć, bo cholernie źle czułem się okłamując ją..
- kochanie - zacząłem...
- tak, co się stało? - uśmiechnęła się do mnie
- mam, do Ciebie pytanie..
- tak ? - odpowiedziała
- co wolałabyś usłyszeć.. najgorszą prawdę czy słodkie kłamstwo.. - mój głos zadrżał
- hmm.. chyba prawdę, ale zależy jaka ona byłaby bolesna.. - odpowiedziała mi
No to mam, dostałem to co chciałem.. Czyli, że woli znać prawdę, nawet tę bolesną.. Dobrze wiedzieć, teraz tylko muszę się spiąć, zebrać na odwagę i powiedzieć jej co się stało z nadzieją że mi wybaczy..

[Marcelina]
Tak sobie siedzieliśmy i śmialiśmy się. Nie myślałam, że Marco weźmie sobie na poważnie to "jak focha to kocha.." Znaczy.. no nie byłam pewna jak to sobie odebrał, ale wydawało mi się, że troszeczkę za bardzo mi "słodził". Nie lubiłam jak chłopcy tak robili, bo wtedy uważali że dziewczyny będą łatwiejsze. Ale Marco już potem przestał. Ja leżałam na jego nogach, on siedział z rękami rozłożonymi na ławce, fajnie było. Jego oczy były brązowe. Takie śliczne, błyszczały..
- ej, Reus - uśmiechnęłam się
- słucham słońce ? - zaśmiał się
- masz śliczne oczy - wyszczerzyłam się
- ależ dziękuję, twoje są śliczniejsze - uśmiechnął się
- ej, znowu słodzisz.. nie rób tak - znowu się wyszczerzyłam
- bo co mi zrobisz? - zaśmiał się
- obrażę się. - zrobiłam poważną minę
- pamiętaj, że jak focha to kocha - ponownie się zaśmiał
- ejj! nie ma tak! to moje było.. - posmutniałam
- wynagrodzę - wyszczerzył się
- mhm.. ciekawe jak - udawałam dalej smutną..

[Marco]
Ehh.. to był moment prawie idealny żebym przejął inicjatywę i żeby Marcela w końcu mogła być moja. Postanowiłem działać i "wynagrodzić" jej to, że przeze mnie była smutna, a raczej taką udawała.. Kiedy zapytała mnie jak zamierzam "wynagrodzić" jej to, że jest obrażona postanowiłem spróbować i pocałować ją. Nachyliłem się nad nią, ponieważ dalej znajdowała się na moich nogach, popatrzyłem jej prosto w oczy i już chciałem to zrobić, ale ona odwróciła głowę i pocałowałem ją w policzek.. Czułem, że widocznie jeszcze nie jest gotowa.. A może ona po prostu mnie nie chciała?
- ej, ej.. a tu co sobie wyobrażasz ? - naskoczyła na mnie Cyśka
- no, ja.. po... prostu.. chciałem.. wynagrodzić?- pytałem niepewnie
- co wynagrodzić? chyba sobie.. - była zła
- no, przepraszam.. - byłem serio wystraszony..
- no, dobra, już dobra.. na przyszły raz pamiętaj, że to robi się tak.. - chwyciła mnie za koszulkę, przyciągnęła do siebie i obdarowała namiętnym całusem. Czułem, że właśnie dosięgam nieba..

[Marcelina]
Oj no co? Tak jakoś samo wyszło, mnie po prostu do niego ciągnie.. Co ja mam na to poradzić? Przecież nie będę udawała, że nie skoro tak nie jest.. Niech wie, że o mnie trzeba się postarać, ale jeśli ktoś to robi to widzi tego efekty i skutki. No nie powiem, bo fajnie było. Nawet się ciesze, że to zrobiłam i chyba nawet nie mam żadnych wyrzutów sumienia.. Przecież buziak nie oznacza, że będziemy razem albo że pójdziemy od razu ze sobą do łóżka. Niech wie, że może mnie "mieć", ale niech wie też, że jego starania nie idą nigdy na marne..

[Kuba]
Przyjechaliśmy do domu Klary, wszystko zgaszone, wszędzie ciemno. Było widać, że ani śladu Marceli ani Reus'a. Postanowiłem, że opowiem Klarze wszystko i wyznam jej też co do niej czuję.
- Klara.. bo ja muszę Ci coś.. - zacząłem
- no mów, mów - uśmiechnęła się
- ale obiecaj mi, że nie będziesz zła.. - zacinałem się
- no, postaram się.. - jej mina stała się poważna
- bo ja.. ja.. ja Cię chyba zdradziłem.. - spuściłem głowę
- ale.. jak to ? - po jej policzku popłynęła pierwsza łza
- no.. pamiętasz jak wróciliśmy po imprezie, tej wczoraj.. - kontynuowałem
- no, pamiętam.. ale z kim ty ? - stała się dociekliwa
- z Agą, ale.. to był tylko jeden pocałunek, w dodatku po pijaku.. wybacz mi proszę.. - nie dałem jej dojść do słowa w obawie co mogę usłyszeć..
- Kuba.. przecież, ona jest moją przyjaciółką i siostrą mojego brata.. jak ty w ogóle mogłeś? - pytała ze łzami w oczach
- no, mówię że byłem pijany.. przepraszam, widzisz jak to wszystko na mnie działa.. od rana próbuję Ci to powiedzieć.. - mówiłem z opuszczoną głową
- czyli dlatego pytałeś czy wolę prawdę czy kłamstwo tak? - próbowała się uśmiechnąć
- niestety, tak.. ja przepraszam.. jeszcze raz.. - zacinałem się między słowami
- a ja, teraz powinnam Ci wybaczyć tak? - podniosłem prze szklone oczy
- ja.. nie namawiam Cię do niczego, wiem jak jest trudno wybaczać..
- ale.. ja.. ja tobie wybaczam - po tych słowach podeszła do mnie i mnie przytuliła

[Marco]
Heh.. no ładnie Marcelina pojechała.. Nie pomyślałem, że stać ją na takie coś.. No ale co się dziwić.. Kto by mi w końcu nie uległ. Wiedziałem, że prędzej czy później będzie moja. Wyszło na to, że później niż prędzej ale co tam. Ważne, że nareszcie dostałem to na co tak długo kazała mi czekać.. Posiedzieliśmy jeszcze trochę i zebraliśmy się do domu, bo zaczynało się robić późno..



_______________________________________________________________
Ehhh.. Jest kolejny, przepraszam że musieliście tyle czekać no ale.. Po prostu wybaczcie.. Moje rozdziały są beznadziejne i na prawdę zastanawiam się nad zawieszeniem bloga. Ostateczna decyzja pojawi się w ciągu tego tygodnia. Dziękuję za każde wyświetlenie, i czekam na komentarze. Może nie umiałam nic napisać bo było mało motywacji? Proszę was, jeśli czytacie to dajcie komentarz! Pozdrawiam MaLinA ;*









piątek, 1 listopada 2013

Przeszłość, klub i przejażdżka..

[Marcelina]
Moja pierwsza myśl kiedy wsiadałam na motocykl była - obym tylko dała radę, nie chodziło o to że motocykl ważył prawie 300 kg, a ja zaledwie 55. Wtedy powróciły wszystkie wspomnienia.. Od zawsze chciałam zapomnieć o tym co mnie spotkało, ale przecież nie mogłam odciąć się od całej przeszłości. Chcecie poznać moją historię? Proszę bardzo..
Nie od zawsze byłam jedynaczką, kiedyś miałam brata - tak kiedyś.. Było to kilka lat temu, w dniu moich 17 urodzin. Pamiętam, że strasznie wtedy padało, mój brat miał 19 lat. Przyjechał po mnie do szkoły na ścigaczu, chciał zrobić mi niespodziankę bo jak on to mówił byłam jego ukochaną siostrzyczką. Dość często się z nim kłóciłam, ale kochałam go, na prawdę go kochałam.. To on zaraził mnie miłością do motocykli i pasją piłki nożnej...
Tego pamiętnego dnia dochodziła na zegarze 14:25, czekałam z koleżankami od kilku minut przed szkołą na spóźnionego mojego brata, który obiecał po mnie przyjechać. Zza rogu wyłoniło się żółte Suzuki, usłyszałam ryk silnika i adrenalina podskoczyła mi do maksimum, wiedziałam już wtedy że to mój kochany braciszek.. Pożegnałam się z koleżankami i wsiadłam na jego nowy dobytek. Założyłam kask, chwyciłam go najmocniej ze wszystkich moich sił i niczym rzep trzymałam się go całą drogę.Dojechaliśmy do domu, on stwierdził że nie ma dla mnie żadnego prezentu. Mówiłam mu że najlepszym prezentem jest przebywanie razem z nim, on jednak mnie nie słuchał. Zabrał swoje suzuki i pojechał po ten cholerny prezent.. Kilka minut po tym jak wyjechał z domu niebo zakryły czarne chmury i zaczęła się straszna ulewa.. On nie wracał - ja chodziłam od okna do okna nasłuchując czy może czasami nie jedzie.. Rodziców nie było w domu, z resztą jak zwykle - żadna nowość.. Około godziny 18 otrzymałam telefon, osoba z którą rozmawiałam oświadczyła mi, że mój brat zginął na miejscu po tym jak zderzył się z samochodem.. Wpadłam w totalne załamanie, nie mogłam pozbierać się po tym wszystkim. Kilka dni po wypadku, podczas pogrzebu rodzice dali mi łańcuszek, który przed wypadkiem kupił mi na urodziny mój braciszek.. Było to serduszko z dwiema częściami na obydwu widniało "M". Inicjały te to Marcelina i Mateusz bo takie właśnie nosił imię mój brat.. Przez ponad półtorej miesiąca nie wychodziłam ze swojego domu. Oprócz szkoły i odwiedzin brata na cmentarzu nic nie trzymało mnie przy życiu.. Rodzice nie radzili sobie ze mną, stałam się nieznośna jak nigdy. Moje życie odmieniła Klara, dziewczyna która do dziś zwie się moją przyjaciółką.. Kiedy ją poznałam twierdziłam, że to kolejna pusta i bezwartościowa dziewczyna w moim życiu, która współczuje mi że straciłam brata.. Ale nie, ona współczuła mi bo wiedziała jak to jest stracić kogoś tak bliskiego - Mateusz był jej dobrym przyjacielem, może nawet chłopakiem.. Oboje dosyć niechętnie opowiadali o tym co ich łączyło, ja nie wnikałam. Czułam w moim życiu pustkę, tego uczucia nikt nie umiał napełnić od nowa.. Każdy dzień spędzałam tak samo, szkoła, dom, szkoła, dom.. Jednak pewnego razu, kiedy wracałam ze szkoły spotkałam Klarę którą zaprosiłam do siebie. Rozmawiałyśmy chyba ze 3 godziny, wtedy też pierwszy raz od śmierci mojego brata zaczęłam się uśmiechać. W tajemnicy przed wszystkimi założyłam bloga o tym co przeżyłam, przeżywam i co chciałabym przeżyć.. Poznałam tam ludzi, którzy nie widzieli sensu istnienia i bycia na tym świecie. Mało brakowało, a popełniłabym przez to wszystko samobójstwo. Z tego całego dołu wyciągnęła mnie Klara. To ona uświadomiła mi, że przecież mój brat nigdy nie chciałby, żebym sama sobie odbierała życie. Potem były jeszcze narkotyki i anoreksja.. Z tego wszystkiego znowu pomogła mi wyjść Klara - nie rodzice.. Potem było już tylko lepiej, byłam pełnoletnia. Chciałam iść śladami mojego nie żyjącego już brata, dlatego postanowiłam zrobić prawo jazdy na motor. Kochałam to co on, kochałam jego pasję - dlatego nie chciałam żeby cokolwiek stało na przeszkodzie realizowania jego marzeń przeze mnie. Potem było pierwsze Suzuki, potem nowa Honda, która została do dziś. Dlatego za każdym razem zanim przekręcę manetkę do końca robię znak krzyża i upewniam się czy wszystko jest okej. Wiem, że mój brat nade mną czuwa. Cholernie mi go brakuje, tyloma rzeczami chciałabym z nim móc się podzielić ale ta cholerna śmierć sprawiła że się nie da.. I oto cała moja historia z przeszłości.. Nie jest to materiał na żaden film, czy książkę.. To po prostu scenariusz mojego życia..
Wsiadłam na motocykl, ubrałam kask i powoli przekręcałam manetkę. Poczułam, że serce zaczyna mi bić mocniej. Prze gazowałam moją bestię pod apartamentem, przeżegnałam się i popędziłam do pub'u w którym byli moi znajomi.

[Marco]
Przeszliśmy się do tego klubu, było okej, tyle że czułam się strasznie samotny.. Kuba miał Klarę, Mo miał Agę a Lewy miał Anię - a ja? Ja miałem sok.. Czułem się strasznie opuszczony chociaż w okół siebie miałem przyjaciół.. To nie tak, że teraz użalam się sam nad sobą, ale coś jest w tym że to człowiek człowiekowi jest potrzebny do szczęścia. Kiedy do Klary zadzwoniła Marcelina już nie mogłem się na nią doczekać. Czas ciągnął się w nieskończoność. Gadałem z wszystkimi, ale moje myśli wciąż krążyły obok niej.. Nagle zadzwonił mój telefon. Otrząsnąłem się, na moim wyświetlaczu pojawił się kontakt "Marcelina:)" na mojej twarzy zagościł uśmiech, co od razu zobaczyli moi znajomi. Dziwnie się poczułem, bo każdy z nich zaczął mi dogadywać.. Miałem ich dość, odszedłem od stolika i dopiero wtedy odebrałem mój dzwoniący telefon..
- halo. - powiedziałem z uśmiechem
- hej Marco, jesteś może w pub'ie ? - zapytałam mnie Cyśka
- tak, jestem, jestem a co?
- mógłbyś wyjść przed klub, bo zapomniałam portfela i nie moge zapłacić za taksówkę, proszę. oddam co do grosza - czułem, że uśmiecha się do telefonu
- tak, oczywiście. już biegnę - uśmiechnąłem się, zabrałem rzeczy i pobiegłem przed klub.
Powiedziałem całej ekipie, że zaraz przyjdziemy z Marcelą, tylko muszę zapłacić za taksówkę bo zapomniała portfela. Wyszedłem przed klub, nie było żadnej taksówki co mnie zdziwiło. Stwierdziłem, że zadzwonię do Marceliny i zapytam gdzie jest.. "Wykręciłem" jej numer i czekałem kiedy odbierze. Jeden sygnał i nic, drug też nic, trzeci.. dalej nic. Kiedy chowałem telefon do kieszeni ktoś podszedł do mnie od tyłu i zaczął szturchać. Jakiś koleś z kaskiem na głowie i kombinezonie na motor się mnie doczepił w dodatku miał telefon Marceliny. Obawiałem się co się stało..
- przepraszam bardzo skąd pan ma ten telefon!?
- yyy.. - ten koleś nie wiedział co odpowiedzieć, więc ponowiłem pytanie
- no skąd ma pan ten telefon?! - podniosłem głos, a ten "koleś" ściągnął kask z głowy i ukazała mi się twarz Marceli..
- to mój telefon, panie Raus, hahahahahaahahahah - zaśmiała się Marcela
Zatkało mnie, totalnie mnie zatkało. Jak dotąd jeszcze żadna moja dziewczyna nie jeździła na ścigaczu. Z resztą ja też nigdy nie jeździłem..
- co to, jak ty, to, tu? - dukałem
- to jest moja Hondzia, poznaj ją proszę, jak? już odpowiadam. Dziś przyjechał mój tato i zrobił mi niespodziankę przywożąc moją miłość z Polski, podoba się? - zapytała
- miło mi Marco. - zaśmiał się - ale przecież Ty nic nie mówiłaś, że jeździsz..
- a pytałeś? poza tym nie mówiłam, bo nie miałam jej tutaj, a teraz mam więc już wiesz - wyszczerzyła się, a jej oczy to po prostu się świeciły jak dziecku, które dostało nową zabawkę.

[Kuba]
W klubie jak w klubie.. Zawsze tak samo, jednak nie zapominajmy o czernej rozpaczy Marco nad tym, że Marceli nie ma z nami. To była jedyna atrakcja tego dnia, smutny Marco z którego wszyscy się śmiali bo wyglądał jak zbity pies. Żal nam go trochę było, ale z kilometra było widać, że jest cholernie zakochany w Marcelinie.. Cyśka chyba sama nie wie czego tak naprawdę chce.. Ona go kiedyś zrani i wtedy będzie już za późno.. Wracając do Marce humor wrócił mu po telefonie od Cyśki, czegoś tam zapomniała i miał po nią wyjść.. Wydawało mi się, że jak już wyjdzie to nie wróci. I tak też się stało.. Zakochani, znam ten stan!

[Marcelina]
Podjechałam pod klub i zadzwoniłam do Marco, który podobno na mnie czekał i powiedziałam że zapomniałam portfela z domu (co akurat było prawdą) tyle że byłam na ścigaczu a nie taksówką. Małe kłamstwo w dobrej sprawie. Marco mnie nie poznał, ale miałam z niego beke! Nie chciał wierzyć, że interesuję sie takim czymś i pytał mnie jak w ogóle dziewczyna może na takim czymś się poruszać. Strasznie chciało mi się z niego śmiać, ale powstrzymywałam się..
- no to co? przejażdżka? - poruszyłam znacząco brwiami
- no chyba oszalałaś.
- no ejj.. Reus nie daj się prosić - zaśmiała się
- no ale nie masz drugiego kasku - powiedział z powagą
- a czekaj, zaraz się okaże - uśmiechnęłam się, - z tego co pamiętam to zostawiłam kask w pewnym miejscu, o i jest! proszę bardzo, dobrze że rodzice przy nim nie grzebali - uśmiechnęłam się wręczając mu kask
- no, ale ja jeszcze nigdy nie jechałem, boje się! - zaśmiał się
- no weź! pozwalam Ci się do mnie przytulać - wyszczerzyłam się
- ooo! jeśli tak, to ja już wsiadam! a gdzie mnie zabierasz? - poruszył brwiami
- no wiesz.. w Dortmundzie nie mieszkam od dawna, ale.. myślę, że znam jedno fajne miejsce
- no to dobra, oddaję się w twoje ręce, ufam Ci. Nie zaprzepaść tego - wyszczerzył się
- spoko, spoko - uśmiechnęłam się
Razem wsiedliśmy, Marco trzymał się mnie bardzo mocno, chyba się mu nawet spodobało. Zabrałam go za miasto, z daleka od zgiełku tego całego miasta. Wiem, że to niby "magiczne" miejsce Klary i Kuby, no ale czemu nie może być też nasze?



________________________________________________________________
HEJKA!!♥ I oto jest kolejny rozdział mojego bloga! Nie bardzo ciekawy, bo nie miałam weny ale za to macie "przeszłość" Marceliny :) Nie jest nudna - przynajmniej taką mam nadzieję :3 W razie jakichkolwiek pytań lub proś zapraszam do pisania komentarzy lub na aska. Dzięki jeszcze raz za 10k wyświetleń!♥ Jesteście kochani. Dziś mecz ze Stuttgartem, liczymy na wygraną Pszczółek. Dziękujemy też wszystkim tym którzy byli ale odeszli. LwG [*]     Pozdrawiam MaLinA ;*