[Marco]
Nie minęły dwie minuty, a ktoś zapukał do moich drzwi.. Byłem prawie pewien, że to moja ukochana Marcela, teraz, w tym momencie byłem gotów wyznać jej co na prawdę do niej czuję. Byłem świadom tego co zaraz może się stać, tego, że moje życie zaraz może wywrócić się o 180 stopni. Zerwałem się z kanapy i poszedłem szybkim krokiem otworzyć drzwi, to kogo tam zobaczyłem totalnie mnie zadziwiło..
Przed moimi drzwiami stał on. Wysoki, farbowany z rudego na blond mężczyzna..
- co Ty tutaj robisz?! - zdziwiłem się
- czyli to tak witasz starego przyjaciela tak? - uśmiechnął się
- nie no, zdziwiłem sie dlatego. wchodź! stary co Cię tu sprowadza? - wpuściłem go do mieszkania
- Borussia, rodzina, przyjaciele.. zapomniałeś już, że nadal jestem waszą częścią? - posmutniał
- Ty? Ty zawsze będziesz naszą częścią Mario! Ale czy coś nie tak? - zapytałem
- Mój tata.. on leży w szpitalu..
- Pojedziemy tam razem, mam tam kogoś do odwiedzenia..
[Marcelina]
Byłam strasznie zmęczona, więc przyszłam, przebrałam się i położyłam do łóżka. Szczerze? Nawet nie wiem gdzie położyłam telefon.. Byłam tak strasznie zmęczona, że zasnęłam po kilku minutach. Obudziłam się około 8. Ubrałam dres, znalazłam IPhone'a i wtedy dotarło do mnie, co tak na prawdę, chcąc nie chcąc przespałam.. Przespałam być może miłość swojego życia.. Czytałam tego sms'a chyba ze 100 razy, za każdym razem brzmiał tak samo słodko ♥ "przepraszam za dziś w szatni, mam nadzieję, że nie masz mi za złe, ale bardzo chciałbym żeby była to prawda. dobrano kochanie"
Nie mogłam tego tak zostawić, niby miałam.. Miałam iść biegać, ale po tym co przeczytałam to po prostu nie było możliwe.. Ubrałam się, uczesałam i wyszłam. Na przeciw tych drzwi, które prowadziły do mojego ukochanego. Otworzył mi..
- dzień dobry kochanie - powiedziałam po polsku
- witam - odpowiedział w swoim ojczystym języku
- na prawdę chciałbyś żeby to co wczoraj mówiłeś było prawdą? - zapytałam
- na prawdę, zakochałem się w Tobie kiedy tylko pierwszy raz Cię zobaczyłem, jak biegłaś w parku i jak potem zlewałaś mnie, pokochałem Cię za to jaką jesteś, za to, że nie byłaś i nigdy nie będziesz jak wszystkie normalne dziewczyny, za to że lubisz mnie takiego jakim jestem, za to, że zawsze jesteś sobą, nigdy mnie nie zostawiasz no, oprócz tego wyjazdu do Polski. Tak więc szanowna Marcelino, czy Ty przepiękna, przeurocza, jasnooka, słowiańska dziewczyno zechciałabyś być moją.. moją..
Wtedy właśnie obudziłam się. Wszyscy zaczęli biegać w okół mnie, nie wiedziałam co się dzieje. Leżałam przykuta do łóżka, niczym nie mogłam poruszyć, cała byłam obandażowana. Stał nade mną lekarz, mówił do mnie po niemiecku, obok niego stała jakaś postać, nie mogłam rozpoznać bo kręciło mi się w głowie...
Miałam jakieś przebłyski tego co mi się śniło.. Albo czegoś co mogło wydarzyć się na prawdę.. Nie byłam pewna niczego co byłam w stanie sobie przypomnieć.. To wszystko co tutaj było opisane było tylko solidnym wytworem mojej wyobraźni. Wyobraźni dziewczyny, która była przed prawie 2 miesiące czasu w śpiączce z powodu wypadku na motocyklu z jakimś nieuważnym kierowcą..
Nie było przy mnie nikogo, byłam sama z tym mężczyzną, którego nie potrafiłam do końca zobaczyć. Na dodatek w jakiejś prywatnej klinice w Niemczech.. Kiedy zaćma z moich oczy ustąpiła okazało się, że jedyną osobą, która spędzała ze mną czas był mężczyzna, o którym śniłam przez całe dwa miesiące..
Nie znał ani on mnie, ani ja jego, ale to on spowodował mój wypadek.
W jakiś sposób czuł wiec się za mnie odpowiedzialny..
Nigdy nie wiadomo jaki los może być przewrotny..
______________________________________________________________________
Tak więc dobrnęliśmy do końca. Końca wszystkiego. Końca szkoły, końca rozdziału i końca bloga. Liczę, że podobały Wam się wszystkie rozdziały mojego bloga i chętnie będziecie wracać do ich czytania. W głębi serducha mam taki mały plan na nowego, ale nic nie obiecuję. Wasze komentarze nadal motywują - pamiętajcie. Dziękuję, że byliście ze mną przez prawie rok czasu. Dziękuję za wszystkie wyświetlenia, komentarze i za wszystkie pomoce z Waszej strony. Z mojej to byłoby na tyle. Fajnie było. Zapraszam jeszcze na aska. Pozdrawiam MaLinA
Music!
czwartek, 12 czerwca 2014
piątek, 23 maja 2014
Nigdy gołego MARCO REUS'A..
[Marcela]
Spodziewałam się, że możemy mieć jakieś tam "problemy" po tym naszym żarcie wczorajszym, który z Marco wywinęliśmy, ale nie spodziewałam się, że chłopcy "coś" dla nas przygotują.. Kiedy wyszliśmy z Marco z samochodu, wiedziałam już, że coś się szykuje.. Nie miałam pojęcia do "dortmundzka trójka" może mi i Marco zgotować, jak by tego jeszcze było mało była też ta druga połowa Borussii czyli tak zwani Niemcy + reszta świata..
- Marco.. chyba mamy problemy - wyszłam z samochodu "kuśtykając" że niby jeszcze jestem chora i zaczęłam się uśmiechać
- Marcela.. my nie mamy problemów, my mamy przerąbane.. - zaśmiał się, akcja wyglądała jak na jakimś filmie z Dzikiego Zachodu.. my w środku jako Ci źli, a dookoła nas ci dobrzy, którzy są rządni zemsty..
- cześć gołąbeczki - usłyszeliśmy równo z Marco.. to był Lewy
- hej - odpowiedziałam niepewnie nie wiedząc co miał na myśli mówiąc "gołąbeczki" - co knujecie?
- my? nic kochana, zapraszamy was na SIP - uśmiechnął się, Marco ruszył w stronę szatni więc jak też "kuśtykając" podążyłam za nim..
[Marco]
Bardzo byłem ciekaw co przygotowali dla mnie i Marceli moi kochani koledzy z drużyny. Na początku bałem się zrobić jakiegokolwiek kroku, ale potem stwierdziłem, że nic głupszego nie mogli wymyślić niż np. wrzucenie moich zdjęć z Marcelą do internetu, albo oblanie nas wodą, bądź no nie wiem.. Cokolwiek
Kiedy kazali nam iść do szatni, bałem się co tam może mnie spotkać, ale wszystko było okej.
Trening mijał w miarę spokojnie, aż zdziwiłem się, że niczego mi i Marceli nie wykręcili.. Być może stanie się to po treningu, albo po prostu sobie odpuścili.. Jednak.. Nie.. Nie możliwe.. To nie w ich stylu..
[Robert]
Plan był taki, że albo powiedzą nam dziś, że są razem albo.. Zemścimy się :D - Na początku wydawało nam się to niewinne, jednak potem z chłopakami stwierdziliśmy, że to dobry plan, bo przecież ukrywają się sami przed sobą i w dodatku przed nami. Po treningu, kiedy poszliśmy się kąpać Marcela musiała zostać jeszcze z Mats'em bo "bolało go udo". Trzeba było rozmasować, jego zadanie było takie by zatrzymać Marcelę tak długo byśmy mogli spokojnie się wykąpać.Oczywiście "pech" chciał, że u Marceli w gabinecie nie było bieżącej wody. Mats spokojnie się wykąpał, oczywiście trener zawołał nas jeszcze po treningu do siebie. Reus "piękniś" oczywiście kąpał się dalej w szatni, więc zamknęliśmy w go tam. Wiedzieliśmy, że Marcela będzie chciała o kąpać się po ciężkim dniu i poprosi nas byśmy udostępnili jej szatnię. Tak też się stało, w drodze na murawę minąłem Marcelę
- hej, chłopaki użyczycie mi jednego prysznicu na 10 minut? powiecie Marco, że będę czekać przed szatnią
- tak pewnie, szatnia jest cała do Twojej dyspozycji a Marco poinformujemy - uśmiechnąłem się darując jej klucz, a ona weszła do szatni.
Czułem, że nas jakże diabelski plan zaraz sie spełni. Oczywiście nikt nas nie wołał na murawę, jednak dla zmyłki poszliśmy tam, ale pół minuty później czekaliśmy już zadowoleni pod drzwiami szatni..
[Marcela]
Dziś na prawdę miałam ciężki dzień, z góry zakładałam, że będę kąpać się u siebie w gabinecie, ale potrzebowałam szybkiej gorącej kąpieli. U chłopaków w szatni zawsze można liczyć na bieżącą wodę dlatego poprosiłam ich by dali mi klucz i weszłam do ich tajemniczej komnaty.
Rozebrałam się, włożyłam słuchawki do uszu, oczywiście było mnie stać na wodoodporne, więc mogłam swobodnie wejść w nich pod prysznic. Owinęłam się ręcznikiem, zabrałam balsam i znając na pamięć drogę pod prysznice chłopaków z zamkniętymi oczyma powędrowałam pod prysznic. Nagle.. MLASK!
- aauuu! co Ty tu robisz?! - krzyczał z szokowany Reus
- idę pod prysznic, a TY?! chłopcy mówili, że mogę spokojnie iść się wykąpać.. przecież ja ich zabiję..!
- wiesz, tak szczerze powiedziawszy to podoba mi się nawet Twój strój - zaśmiał się
- marzysz, kochanie, marzysz - wystawiłam mu język
- marzyć mogę - wyszczerzył się
- ale za to Ty.. mógłbyś się ubrać - powiedziałam spoglądając na niego z góry na dół i śmiejąc się
- no co? nigdy gołego faceta nie widziałaś?!
- faceta tak i gołego też, ale nigdy nie gołego MARCO REUS'A - zaśmiałam się, wtedy też do szatni wpadli wszyscy chłopcy a na ich czele Lewy
- no i jak? powiecie nam w końcu, że jesteście parą czy nie?
- yyy.. że my? i że parą? - oczy prawie wypadły mi z oczodołów kiedy to usłyszałam
- no a nie? - wyszczerzył się zaglądający przez ramię Roberta Łukasz
- tak, jesteśmy parą - oświadczył Reus ni z tego, ni z owego..
- i mamy wam tak po prostu wierzyć? - pytanie skierował Lewy
- no a co jeszcze chcecie? - zapytałam
- dowód prosimy jakiś, najlepiej czuły buziak tylko niech się Reus ręcznikiem zakryje a nie chowa za Tobą - i w tym momencie dostałam ręcznikiem od Sahin'a, podałam go Marco, który owinął go w okół pasa, przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował, w tym momencie chłopcy dostali dowód tego o czym poinformował ich Marco..
[Marco]
Trening był na prawdę ciężki, chciałem trochę dłużej posiedzieć sobie pod prysznicem, wiedziałem że Marcela też będzie brać prysznic, jednak nie pomyślałem o tym, że przyjdzie do naszej szatni..Kiedy zderzyłem się z nią, z tą dziewczyną na której zależało mi tak cholernie mocno, poczułem, że to nie może być przypadek. Zaraz pomyślałem o zemście chłopaków, ale nie przypuszczałem, że to może tak się skończyć..Kiedy do szatni "wbili" koledzy z drużyny z tekstem " powiecie nam w końcu, że jesteście parą czy nie?" zawahałem się tylko przez moment, jednak kiedy Marcela zaprzeczyła ja zdecydowałem się uświadomić ją o moich uczuciach.. Potwierdziłem to, że jesteśmy parą ale chłopakom ciągle było mało, chcieli dowodu - dostali go. Obdarowałem Marcelę na ich oczach soczystym całusem.. Było jak w niebie, po tym wszyscy ulotnili się zostałem tylko ja z Marcelą w szatni..
- idę się wykąpać - oznajmiła
- dobrze, będę czekał przed wyjściem - uśmiechnąłem się
- jeśli chcesz możesz czekać tutaj, tylko nie podglądaj bo i tak zamknę drzwi - wystawiła mi język
- dobrze w takim razie poczekam tu - wyszczerzyłem się
- Marco.. mam pytanie.. - spuściła głowę
- tak?
- czy to co powiedziałeś.. czy to.. z resztą nie ważne.. - uśmiechnęła się tylko i poszła sie kąpać
Gdybym tylko umiał powiedzieć jej co do niej czuję ani ona, ani ja już nigdy nie byli byśmy sami.. a tak co?
Po 10 minutach opuściliśmy siedzibę Iduny, pojechaliśmy do domu. Było już dosyć późno, bo około 21.
Wysiedliśmy i windą pojechaliśmy na "nasze" piętro.
- dobranoc, do jutra mam nadzieję - powiedziałem stojąc przed jej drzwiami
- do jutra - uśmiechnęła się
Zrobiłem kolację, ale ONA nie dawała mi spokoju.. Napisałem jej sms'a "przepraszam za dziś w szatni, mam nadzieję, że nie masz mi za złe, ale bardzo chciałbym żeby była to prawda. dobrano kochanie" ostatnie dwa słowa po Polsku.
Nie minęły dwie minuty, a ktoś zadzwonił do moich drzwi...
__________________________________________________________________________
HEEEJ!<3 Tak tajemniczo kończę dzisiejszy rozdział, choć pewnie wiecie co się zdarzy albo przypuszczacie :P Dawno mnie nie było, bo nie mam czasu na pisanie, szkoła, dom, treningi, mecze i tak jakoś leci. W końcu ostatnia klasa gimnazjum. Po woli będę kończyć więc bloga, bo nie będę mieć na niego zbytnio czasu. Mam nadzieję, że będzie się podobał rozdział, ale zostawiam go waszej ocenie. Widzimy się w wakacje! Pozdrawiam cieplutko! MaLinA :*
Spodziewałam się, że możemy mieć jakieś tam "problemy" po tym naszym żarcie wczorajszym, który z Marco wywinęliśmy, ale nie spodziewałam się, że chłopcy "coś" dla nas przygotują.. Kiedy wyszliśmy z Marco z samochodu, wiedziałam już, że coś się szykuje.. Nie miałam pojęcia do "dortmundzka trójka" może mi i Marco zgotować, jak by tego jeszcze było mało była też ta druga połowa Borussii czyli tak zwani Niemcy + reszta świata..
- Marco.. chyba mamy problemy - wyszłam z samochodu "kuśtykając" że niby jeszcze jestem chora i zaczęłam się uśmiechać
- Marcela.. my nie mamy problemów, my mamy przerąbane.. - zaśmiał się, akcja wyglądała jak na jakimś filmie z Dzikiego Zachodu.. my w środku jako Ci źli, a dookoła nas ci dobrzy, którzy są rządni zemsty..
- cześć gołąbeczki - usłyszeliśmy równo z Marco.. to był Lewy
- hej - odpowiedziałam niepewnie nie wiedząc co miał na myśli mówiąc "gołąbeczki" - co knujecie?
- my? nic kochana, zapraszamy was na SIP - uśmiechnął się, Marco ruszył w stronę szatni więc jak też "kuśtykając" podążyłam za nim..
[Marco]
Bardzo byłem ciekaw co przygotowali dla mnie i Marceli moi kochani koledzy z drużyny. Na początku bałem się zrobić jakiegokolwiek kroku, ale potem stwierdziłem, że nic głupszego nie mogli wymyślić niż np. wrzucenie moich zdjęć z Marcelą do internetu, albo oblanie nas wodą, bądź no nie wiem.. Cokolwiek
Kiedy kazali nam iść do szatni, bałem się co tam może mnie spotkać, ale wszystko było okej.
Trening mijał w miarę spokojnie, aż zdziwiłem się, że niczego mi i Marceli nie wykręcili.. Być może stanie się to po treningu, albo po prostu sobie odpuścili.. Jednak.. Nie.. Nie możliwe.. To nie w ich stylu..
[Robert]
Plan był taki, że albo powiedzą nam dziś, że są razem albo.. Zemścimy się :D - Na początku wydawało nam się to niewinne, jednak potem z chłopakami stwierdziliśmy, że to dobry plan, bo przecież ukrywają się sami przed sobą i w dodatku przed nami. Po treningu, kiedy poszliśmy się kąpać Marcela musiała zostać jeszcze z Mats'em bo "bolało go udo". Trzeba było rozmasować, jego zadanie było takie by zatrzymać Marcelę tak długo byśmy mogli spokojnie się wykąpać.Oczywiście "pech" chciał, że u Marceli w gabinecie nie było bieżącej wody. Mats spokojnie się wykąpał, oczywiście trener zawołał nas jeszcze po treningu do siebie. Reus "piękniś" oczywiście kąpał się dalej w szatni, więc zamknęliśmy w go tam. Wiedzieliśmy, że Marcela będzie chciała o kąpać się po ciężkim dniu i poprosi nas byśmy udostępnili jej szatnię. Tak też się stało, w drodze na murawę minąłem Marcelę
- hej, chłopaki użyczycie mi jednego prysznicu na 10 minut? powiecie Marco, że będę czekać przed szatnią
- tak pewnie, szatnia jest cała do Twojej dyspozycji a Marco poinformujemy - uśmiechnąłem się darując jej klucz, a ona weszła do szatni.
Czułem, że nas jakże diabelski plan zaraz sie spełni. Oczywiście nikt nas nie wołał na murawę, jednak dla zmyłki poszliśmy tam, ale pół minuty później czekaliśmy już zadowoleni pod drzwiami szatni..
[Marcela]
Dziś na prawdę miałam ciężki dzień, z góry zakładałam, że będę kąpać się u siebie w gabinecie, ale potrzebowałam szybkiej gorącej kąpieli. U chłopaków w szatni zawsze można liczyć na bieżącą wodę dlatego poprosiłam ich by dali mi klucz i weszłam do ich tajemniczej komnaty.
Rozebrałam się, włożyłam słuchawki do uszu, oczywiście było mnie stać na wodoodporne, więc mogłam swobodnie wejść w nich pod prysznic. Owinęłam się ręcznikiem, zabrałam balsam i znając na pamięć drogę pod prysznice chłopaków z zamkniętymi oczyma powędrowałam pod prysznic. Nagle.. MLASK!
- aauuu! co Ty tu robisz?! - krzyczał z szokowany Reus
- idę pod prysznic, a TY?! chłopcy mówili, że mogę spokojnie iść się wykąpać.. przecież ja ich zabiję..!
- wiesz, tak szczerze powiedziawszy to podoba mi się nawet Twój strój - zaśmiał się
- marzysz, kochanie, marzysz - wystawiłam mu język
- marzyć mogę - wyszczerzył się
- ale za to Ty.. mógłbyś się ubrać - powiedziałam spoglądając na niego z góry na dół i śmiejąc się
- no co? nigdy gołego faceta nie widziałaś?!
- faceta tak i gołego też, ale nigdy nie gołego MARCO REUS'A - zaśmiałam się, wtedy też do szatni wpadli wszyscy chłopcy a na ich czele Lewy
- no i jak? powiecie nam w końcu, że jesteście parą czy nie?
- yyy.. że my? i że parą? - oczy prawie wypadły mi z oczodołów kiedy to usłyszałam
- no a nie? - wyszczerzył się zaglądający przez ramię Roberta Łukasz
- tak, jesteśmy parą - oświadczył Reus ni z tego, ni z owego..
- i mamy wam tak po prostu wierzyć? - pytanie skierował Lewy
- no a co jeszcze chcecie? - zapytałam
- dowód prosimy jakiś, najlepiej czuły buziak tylko niech się Reus ręcznikiem zakryje a nie chowa za Tobą - i w tym momencie dostałam ręcznikiem od Sahin'a, podałam go Marco, który owinął go w okół pasa, przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował, w tym momencie chłopcy dostali dowód tego o czym poinformował ich Marco..
[Marco]
Trening był na prawdę ciężki, chciałem trochę dłużej posiedzieć sobie pod prysznicem, wiedziałem że Marcela też będzie brać prysznic, jednak nie pomyślałem o tym, że przyjdzie do naszej szatni..Kiedy zderzyłem się z nią, z tą dziewczyną na której zależało mi tak cholernie mocno, poczułem, że to nie może być przypadek. Zaraz pomyślałem o zemście chłopaków, ale nie przypuszczałem, że to może tak się skończyć..Kiedy do szatni "wbili" koledzy z drużyny z tekstem " powiecie nam w końcu, że jesteście parą czy nie?" zawahałem się tylko przez moment, jednak kiedy Marcela zaprzeczyła ja zdecydowałem się uświadomić ją o moich uczuciach.. Potwierdziłem to, że jesteśmy parą ale chłopakom ciągle było mało, chcieli dowodu - dostali go. Obdarowałem Marcelę na ich oczach soczystym całusem.. Było jak w niebie, po tym wszyscy ulotnili się zostałem tylko ja z Marcelą w szatni..
- idę się wykąpać - oznajmiła
- dobrze, będę czekał przed wyjściem - uśmiechnąłem się
- jeśli chcesz możesz czekać tutaj, tylko nie podglądaj bo i tak zamknę drzwi - wystawiła mi język
- dobrze w takim razie poczekam tu - wyszczerzyłem się
- Marco.. mam pytanie.. - spuściła głowę
- tak?
- czy to co powiedziałeś.. czy to.. z resztą nie ważne.. - uśmiechnęła się tylko i poszła sie kąpać
Gdybym tylko umiał powiedzieć jej co do niej czuję ani ona, ani ja już nigdy nie byli byśmy sami.. a tak co?
Po 10 minutach opuściliśmy siedzibę Iduny, pojechaliśmy do domu. Było już dosyć późno, bo około 21.
Wysiedliśmy i windą pojechaliśmy na "nasze" piętro.
- dobranoc, do jutra mam nadzieję - powiedziałem stojąc przed jej drzwiami
- do jutra - uśmiechnęła się
Zrobiłem kolację, ale ONA nie dawała mi spokoju.. Napisałem jej sms'a "przepraszam za dziś w szatni, mam nadzieję, że nie masz mi za złe, ale bardzo chciałbym żeby była to prawda. dobrano kochanie" ostatnie dwa słowa po Polsku.
Nie minęły dwie minuty, a ktoś zadzwonił do moich drzwi...
__________________________________________________________________________
HEEEJ!<3 Tak tajemniczo kończę dzisiejszy rozdział, choć pewnie wiecie co się zdarzy albo przypuszczacie :P Dawno mnie nie było, bo nie mam czasu na pisanie, szkoła, dom, treningi, mecze i tak jakoś leci. W końcu ostatnia klasa gimnazjum. Po woli będę kończyć więc bloga, bo nie będę mieć na niego zbytnio czasu. Mam nadzieję, że będzie się podobał rozdział, ale zostawiam go waszej ocenie. Widzimy się w wakacje! Pozdrawiam cieplutko! MaLinA :*
czwartek, 17 kwietnia 2014
Chyba mamy problemy..
[Marco]
- dobry wiecor kohane? - powiedziałem po polsku
- więc już nawet to umiesz powiedzieć? - zaśmiała się wpuszczając mnie do środka
- no chyba nawet dobrze mi poszło no nie? - mówiłem już w ojczystym języku
- no.. podszkolę Cię jeszcze i będzie dobrze - uśmiechała się
- kohane?
- kochanie Marco, kochanie.. tak słucham?
- jak to jest, że już umiesz chodzić na obie nogi? - zadałem jej trudne pytanie
- yyy.. no, bo.. ja.. troszeczkę.. kłamałam - zakaszlała
- osz ty! - powiedziałem i zacząłem ją łaskotać
- nie, Marco, kochanie, proszę.. hahahah - śmiała się kiedy ją "atakowałem"
- to za kłamstwa, że masz skręconą kostkę - dostała kuksańca w bok
- ej, dobra, wystarczy już - ciągle się śmiała
- przestanę pod jednym warunkiem - wyszczerzyłem się
- nawet o tym nie myśl! - i zaczęła uciekać
[Marcelina]
Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że o tej porze wpadnie do mnie Marco. Normalnie to może i bym uwierzyła, ale tyle się dziś wydarzyło, że nigdy bym nie pomyślała że mnie odwiedzi o tak późnej porze w dodatku w drzwiach z tekstem "dobry wieczór kochanie" - to tak słodko brzmiało <3 Tak byłam tym zaskoczona, że aż zapomniałam, że moja jedna noga jest "chora". Oczywiście Marco musiał się skapnąć i się zaczęło. Za kłamstwa zaczął mnie łaskotać, wykorzystywał fakt, że tego nie lubię i zawsze to robił.
- ej, dobra, wystarczy już - ciągle się śmiałam
- przestanę pod jednym warunkiem - wyszczerzył się
- nawet o tym nie myśl! - i zaczęłam uciekać
- chyba zapomniałaś, że jestem najlepszym pomocnikiem Bundesligii
- chyba za bardzo sobie pochlebiasz - wyszczerzyłam się i pokazałam mu język
- o ty! już nie żyjesz! - i znowu zaczął mnie gonić
- ej, nie ma tak. stop - zaprotestowałam
- nie ma żadnego stop - wyszczerzył się, stanął na przeciwko mnie i obdarował mnie czułym i długim całusem
- mmmm... - tylko tyle udawało mi się powiedzieć, aż w końcu się ode mnie "odkleił"
- opłacało się dzwonić do Lewego i dowiedzieć się co to znaczy mimo tego, że dostałem ochrzan za "nasz żarcik" - zaśmiał się patrząc mi w oczy
- czyli już wiedzą, że to my?
- no jak by nie było domyślili się - wyszczerzył się
- jutro nie żyjemy? - uśmiechałam się, kiedy jego ręce wędrowały na moje biodra
- no można tak powiedzieć - uśmiechnął się i znowu skradł mi buziaka
- ej, a może dość jego dobrego co?
- już? ehh.. okej.. - spuścił głowę
- widzimy się jutro kochanie - zaakcentowałam
- oczywiście - wyszczerzył się i ani drgnął z miejsca
- no na co jeszcze czekasz? - pytałam
- no a jak myślisz? - wyszczerzył się ponownie
- oj Reus, Reus.. - obdarzyłam go buziakiem i wyszedł..
[Marco]
Oczywiste jest to, że Cyśka nie miała ze mną najmniejszych szans, ale oczywiście dałem jej "uciec" bo nie jestem aż tak zły. Mam poczucie humoru w końcu, Polka też je ma. Po kilku minutach jej "ucieczki" w końcu udało mi się jej ukraść wymarzonego od dłuższego czasu buziaka. Było dokładnie tak jak to sobie wyobrażałem. Jej usta były takie delikatne, czułem się jak dwunastolatek na pierwszej randce z dziewczyną, która jest tą jedyną. Czułem, że jej podobało się tak samo jak i mi, jednakże kiedyś trzeba było pójść z powrotem do siebie. Pożegnała mnie jeszcze jednym buziakiem i wtedy byłem już w siódmym niebie.
Wróciłem do siebie, w końcu to aż jedne drzwi dalej. Wiedziałem, że tego wieczoru będzie mi trudno zasnąć, ale wiedziałem też że jutro czeka mnie cały dzień na Idunie, bo trenujemy przed Ligą Mistrzów.
Rozmyślając o Marceli i słuchając piosenki nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Obudził mnie budzik o 8:45.
Wstałem i już wiedziałem, że to będzie piękny dzień. Wyszedłem na balkon i przypomniał mi się obrazek sprzed kilku tygodni jak Marcela wprowadziła się dopiero do Dortmundu i spotkałem ją na balkonie tylko w piżamce. Czyżbym miał deja vu? <deżawi> Marcela w samej piżamie! I to w dodatku znowu jak wiesz pranie. Dziwne? Być może, ale tym razem już wie, że tam mieszkam i być może za kilka godzin lub dni będzie moją dziewczyną. Reus.. - zakochałeś się..
[Marcelina]
Poszedł sobie, matko! On tak strasznie dobrze całuje! Ok kiedy tu przyleciałam i go spotkałam chciałam to zrobić. Teraz kiedy to już osiągnęłam nic mi więcej do szczęścia chyba nie potrzeba. No może jego u boku. Jak co tydzień rano i oczywiście kogo spotkałam? Mojego Marco! Zakochani są wspaniali jak to mówi moja mama.
- no hej, kochanie - uśmiechnęłam się gdy go zobaczyłam
- hej śliczna, jak się spało?
- hmm.. dobrze, ale nie miałam się do kogo przytulić..
- i mnie tam nie było? - udał zaskoczonego
- nikogo nie było, byłam sama w tym dużym mieszkaniu - "posmutniałam"
- czekaj chwilkę - i zniknął
Z balkonu "wyciągnęło" mnie pukanie to drzwi, poszłam otworzyć. To było chyba najlepsze co mnie mogło spotkać. Przed drzwiami stał Marco z wielkim miśkiem i stwierdził, że będę miała się do kogo przytulać a on przynajmniej nie będzie zazdrosny o niego.
- dziękuję słońce! - przytuliłam go i obdarowałam dużym buziakiem
- mmm.. takie niespodzianki to ja chyba będę robił częściej - wyszczerzył się
- nie zawsze będziesz dostawał za to buziaki, teraz idź się na trening zbierać. widzimy się za 20 minut na dole. Dziś ja prowadzę - wyszczerzyłam się
- okej, myślę że dam radę - uśmiechnął się patrząc na siebie gdyż stał tylko w bokserkach
- musisz, bo jak nie to jedziesz sam - wyszczerzyłam się i poszłam się ubierać
Starałam się wybrać coś lekkiego, ale stylowego. Myślę, że mi się udało. Po 15 minutach byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam kluczyki, zamknęłam mieszkanie i po woli udałam się na parking.
[Marco]
Ja to jednak wiem czasami jak uszczęśliwić kobietę. Dając Marceli mojego ulubionego miśka dałem jej połowę swojego dzieciństwa i połowę siebie. Tak zakochałem się to jest już pewne. Nie wiem jak dziś się skupię na treningu.. Będzie to niemożliwe i praktycznie niewykonalne, ale muszę się jakoś postarać.
Miałem 20 minut na ubranie się do wyjścia i udało mi się to w 12. Mój nowy rekord. Spakowałem torbę i poszedłem na parking czekać na Cyśkę. Po niespełna dwóch minutach pojawiła się i moja "wybranka serca". Usiadła na miejscu kierowcy i ruszyła z piskiem opon. Podobało mi się w niej to, że była taka niezależna i szalona. Za to ją kochałem. Po kilkunastu minutach byliśmy już pod SIP. Czekali na nas już chłopcy z Borussii. Oboje domyśliliśmy się, że to będzie ciężki dzień za to co wczoraj im zrobiliśmy.
[Robert]
Kiedy Marco wczoraj do mnie zadzwonił zdziwiłem się o co może chodzić, ale powiedział, że chce wiedzieć co znaczy "kochanie" wytłumaczyłem mu. Ucieszył się jak dziecko, oczywiście nakrzyczałem jeszcze na niego za te żarty z Marcelą co nam zrobili w szatni. Musieliśmy się im jakoś odpłacić. W końcu z nami się nie zadziera. Wymyśliliśmy z Aubą, Łukaszem, Matsem i Nurim pewną zapłatę za to co nam wykręcili dzień wcześniej. Kiedy wysiedli z samochodu Cyśki usłyszałem tylko
- Marco.. chyba mamy problemy - i śmiech
_______________________________________________________________
HEEEEEJ!<3 Jak się macie wszyscy? Jest kolejny rozdział! Dodaję jeszcze przed świętami, bo pewna osoba już mnie męczyła. Dziękuję za wszystkie komentarze, na prawdę motywują <3 Po woli będę starać się zmierzać ku końcowi, bo za pasem egzaminy i wakacje. Następny na pewno już w maju na spokojnie. Do zobaczenia!<3 Pozdrawiam MaLina ;*
- dobry wiecor kohane? - powiedziałem po polsku
- więc już nawet to umiesz powiedzieć? - zaśmiała się wpuszczając mnie do środka
- no chyba nawet dobrze mi poszło no nie? - mówiłem już w ojczystym języku
- no.. podszkolę Cię jeszcze i będzie dobrze - uśmiechała się
- kohane?
- kochanie Marco, kochanie.. tak słucham?
- jak to jest, że już umiesz chodzić na obie nogi? - zadałem jej trudne pytanie
- yyy.. no, bo.. ja.. troszeczkę.. kłamałam - zakaszlała
- osz ty! - powiedziałem i zacząłem ją łaskotać
- nie, Marco, kochanie, proszę.. hahahah - śmiała się kiedy ją "atakowałem"
- to za kłamstwa, że masz skręconą kostkę - dostała kuksańca w bok
- ej, dobra, wystarczy już - ciągle się śmiała
- przestanę pod jednym warunkiem - wyszczerzyłem się
- nawet o tym nie myśl! - i zaczęła uciekać
[Marcelina]
Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że o tej porze wpadnie do mnie Marco. Normalnie to może i bym uwierzyła, ale tyle się dziś wydarzyło, że nigdy bym nie pomyślała że mnie odwiedzi o tak późnej porze w dodatku w drzwiach z tekstem "dobry wieczór kochanie" - to tak słodko brzmiało <3 Tak byłam tym zaskoczona, że aż zapomniałam, że moja jedna noga jest "chora". Oczywiście Marco musiał się skapnąć i się zaczęło. Za kłamstwa zaczął mnie łaskotać, wykorzystywał fakt, że tego nie lubię i zawsze to robił.
- ej, dobra, wystarczy już - ciągle się śmiałam
- przestanę pod jednym warunkiem - wyszczerzył się
- nawet o tym nie myśl! - i zaczęłam uciekać
- chyba zapomniałaś, że jestem najlepszym pomocnikiem Bundesligii
- chyba za bardzo sobie pochlebiasz - wyszczerzyłam się i pokazałam mu język
- o ty! już nie żyjesz! - i znowu zaczął mnie gonić
- ej, nie ma tak. stop - zaprotestowałam
- nie ma żadnego stop - wyszczerzył się, stanął na przeciwko mnie i obdarował mnie czułym i długim całusem
- mmmm... - tylko tyle udawało mi się powiedzieć, aż w końcu się ode mnie "odkleił"
- opłacało się dzwonić do Lewego i dowiedzieć się co to znaczy mimo tego, że dostałem ochrzan za "nasz żarcik" - zaśmiał się patrząc mi w oczy
- czyli już wiedzą, że to my?
- no jak by nie było domyślili się - wyszczerzył się
- jutro nie żyjemy? - uśmiechałam się, kiedy jego ręce wędrowały na moje biodra
- no można tak powiedzieć - uśmiechnął się i znowu skradł mi buziaka
- ej, a może dość jego dobrego co?
- już? ehh.. okej.. - spuścił głowę
- widzimy się jutro kochanie - zaakcentowałam
- oczywiście - wyszczerzył się i ani drgnął z miejsca
- no na co jeszcze czekasz? - pytałam
- no a jak myślisz? - wyszczerzył się ponownie
- oj Reus, Reus.. - obdarzyłam go buziakiem i wyszedł..
[Marco]
Oczywiste jest to, że Cyśka nie miała ze mną najmniejszych szans, ale oczywiście dałem jej "uciec" bo nie jestem aż tak zły. Mam poczucie humoru w końcu, Polka też je ma. Po kilku minutach jej "ucieczki" w końcu udało mi się jej ukraść wymarzonego od dłuższego czasu buziaka. Było dokładnie tak jak to sobie wyobrażałem. Jej usta były takie delikatne, czułem się jak dwunastolatek na pierwszej randce z dziewczyną, która jest tą jedyną. Czułem, że jej podobało się tak samo jak i mi, jednakże kiedyś trzeba było pójść z powrotem do siebie. Pożegnała mnie jeszcze jednym buziakiem i wtedy byłem już w siódmym niebie.
Wróciłem do siebie, w końcu to aż jedne drzwi dalej. Wiedziałem, że tego wieczoru będzie mi trudno zasnąć, ale wiedziałem też że jutro czeka mnie cały dzień na Idunie, bo trenujemy przed Ligą Mistrzów.
Rozmyślając o Marceli i słuchając piosenki nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Obudził mnie budzik o 8:45.
Wstałem i już wiedziałem, że to będzie piękny dzień. Wyszedłem na balkon i przypomniał mi się obrazek sprzed kilku tygodni jak Marcela wprowadziła się dopiero do Dortmundu i spotkałem ją na balkonie tylko w piżamce. Czyżbym miał deja vu? <deżawi> Marcela w samej piżamie! I to w dodatku znowu jak wiesz pranie. Dziwne? Być może, ale tym razem już wie, że tam mieszkam i być może za kilka godzin lub dni będzie moją dziewczyną. Reus.. - zakochałeś się..
[Marcelina]
Poszedł sobie, matko! On tak strasznie dobrze całuje! Ok kiedy tu przyleciałam i go spotkałam chciałam to zrobić. Teraz kiedy to już osiągnęłam nic mi więcej do szczęścia chyba nie potrzeba. No może jego u boku. Jak co tydzień rano i oczywiście kogo spotkałam? Mojego Marco! Zakochani są wspaniali jak to mówi moja mama.
- no hej, kochanie - uśmiechnęłam się gdy go zobaczyłam
- hej śliczna, jak się spało?
- hmm.. dobrze, ale nie miałam się do kogo przytulić..
- i mnie tam nie było? - udał zaskoczonego
- nikogo nie było, byłam sama w tym dużym mieszkaniu - "posmutniałam"
- czekaj chwilkę - i zniknął
Z balkonu "wyciągnęło" mnie pukanie to drzwi, poszłam otworzyć. To było chyba najlepsze co mnie mogło spotkać. Przed drzwiami stał Marco z wielkim miśkiem i stwierdził, że będę miała się do kogo przytulać a on przynajmniej nie będzie zazdrosny o niego.
- dziękuję słońce! - przytuliłam go i obdarowałam dużym buziakiem
- mmm.. takie niespodzianki to ja chyba będę robił częściej - wyszczerzył się
- nie zawsze będziesz dostawał za to buziaki, teraz idź się na trening zbierać. widzimy się za 20 minut na dole. Dziś ja prowadzę - wyszczerzyłam się
- okej, myślę że dam radę - uśmiechnął się patrząc na siebie gdyż stał tylko w bokserkach
- musisz, bo jak nie to jedziesz sam - wyszczerzyłam się i poszłam się ubierać
Starałam się wybrać coś lekkiego, ale stylowego. Myślę, że mi się udało. Po 15 minutach byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam kluczyki, zamknęłam mieszkanie i po woli udałam się na parking.
[Marco]
Ja to jednak wiem czasami jak uszczęśliwić kobietę. Dając Marceli mojego ulubionego miśka dałem jej połowę swojego dzieciństwa i połowę siebie. Tak zakochałem się to jest już pewne. Nie wiem jak dziś się skupię na treningu.. Będzie to niemożliwe i praktycznie niewykonalne, ale muszę się jakoś postarać.
Miałem 20 minut na ubranie się do wyjścia i udało mi się to w 12. Mój nowy rekord. Spakowałem torbę i poszedłem na parking czekać na Cyśkę. Po niespełna dwóch minutach pojawiła się i moja "wybranka serca". Usiadła na miejscu kierowcy i ruszyła z piskiem opon. Podobało mi się w niej to, że była taka niezależna i szalona. Za to ją kochałem. Po kilkunastu minutach byliśmy już pod SIP. Czekali na nas już chłopcy z Borussii. Oboje domyśliliśmy się, że to będzie ciężki dzień za to co wczoraj im zrobiliśmy.
[Robert]
Kiedy Marco wczoraj do mnie zadzwonił zdziwiłem się o co może chodzić, ale powiedział, że chce wiedzieć co znaczy "kochanie" wytłumaczyłem mu. Ucieszył się jak dziecko, oczywiście nakrzyczałem jeszcze na niego za te żarty z Marcelą co nam zrobili w szatni. Musieliśmy się im jakoś odpłacić. W końcu z nami się nie zadziera. Wymyśliliśmy z Aubą, Łukaszem, Matsem i Nurim pewną zapłatę za to co nam wykręcili dzień wcześniej. Kiedy wysiedli z samochodu Cyśki usłyszałem tylko
- Marco.. chyba mamy problemy - i śmiech
_______________________________________________________________
HEEEEEJ!<3 Jak się macie wszyscy? Jest kolejny rozdział! Dodaję jeszcze przed świętami, bo pewna osoba już mnie męczyła. Dziękuję za wszystkie komentarze, na prawdę motywują <3 Po woli będę starać się zmierzać ku końcowi, bo za pasem egzaminy i wakacje. Następny na pewno już w maju na spokojnie. Do zobaczenia!<3 Pozdrawiam MaLina ;*
sobota, 29 marca 2014
Czyli już nawet to umiesz powiedzieć?
[Marcelina]
Wskoczyłam szybko w ubrania i zbiegłam po 20 minutach na dół. Czekał tam już na mnie "mój książę". Szkoda, że nie na białym koniu, ale w takim wydaniu też mógł być. Prezentował się jak zwykle oszałamiająco.
- wszystko zabrałeś? - zapytałam z uśmiechem
- emm.. chyba tak.. - spuścił głowę
- coś się stało? - podeszłam do niego
- no bo.. głupio wyszło.. przepraszam jeszcze raz.. - tłumaczył się
- Marco.. przestań! ważne, że wszystko pamiętasz, a teraz powiedzmy że ma mam amnezję i zapomnę o tym co się stało - ponownie się uśmiechnęłam i popatrzyłam mu w oczy
- dziękuję - wyszeptał i mnie przytulił
- wiesz, że jesteśmy spóźnieni? - "odkleiłam się od niego"
- Marco Reus się nigdy nie spóźnia, wsiadaj do wozu - powiedział otwierając drzwi
- oczywiście, Panie Reus.. - no i wsiadłam
Przez pierwsze pięć minut żałowałam, że wsiadłam do tego szalonego samochodu, z jeszcze bardziej szalonym właścicielem, ale uświadomiłam sobie, że przecież to jest tak samo jak na mojej Hondzi. Dostałam nagłego ataku śmiechu, gdy Marco zaczął śpiewać. Nie znałam go od tej strony, muzyka na fula, okna w samochodzie otwarte, a my śmigamy na Idunę.. Po kilkunastu minutach podjechaliśmy pod SIP.
[Marco]
20 minut? Czy ona jest normalna? Niby jak ja miałem się pozbierać na trening? Zawsze zajmowało mi to co najmniej 2x tyle, ale dziś o dziwo.. Dałem radę! Chyba ona tak na mnie działa. Okazało się, że nawet muszę czekać na nią na dole. Opłacało się! Wyglądała jak zwykle oszałamiająco.. Ale musiałem jeszcze trochę podkręcić atmosferę, żeby do końca mi wybaczyła i nie była zła. Stwierdziła, że wszystko już zapomniała, a no i, że jesteśmy spóźnieni. Mogła lepiej tego nie mówić. Lubię sobie poszaleć moją bryką. W międzyczasie jeszcze trochę pokazałem jej mój "talent wokalny". Śmiała się ze mnie niestety.. Ale kiedy już podjechaliśmy pod Idunę miałem pewien pomysł..
- Cysiu - wyszczerzyłem się
- Cysiu? ty tak do mnie nigdy nie mówiłeś.. czego chcesz? mam się bać? - zrobiła moją ulubioną minę w stylu WTF?!
- nie no co ty! mam tylko mały plan - uśmiechnąłem się
- no dawaj..
- wejdziesz na SIP i pójdziesz prosto na murawę do chłopaków i powiesz im, że masz niespodziankę - wyszczerzyłem się ponownie
- no okej i co dalej? - słuchała mnie uważnie
- no ja wyskoczę - wyszczerzył się
- hahahahha, może z pudełka? - zaśmiała się
- no z pudełka to nie, ale na pewno się ucieszą
- okej, to idziemy - uśmiechnęła się
[Robert]
Dzień jak co dzień. Właśnie dotarłem na trening i przebieramy się z chłopakami w szatni zastanawiając się jak to będzie ze świadomością, że Marco może już nigdy z nami nie zagrać.. W szatni panuje "grobowa" cisza.. Nikt się nie śmieje, bo to w końcu Reus zawsze był tym, który nakręcał zabawę w drużynie.. Zaraz pierwszy trening a za kilka dni spotkanie LM. Nikt z nas nie wyobraża sobie meczy bez Marco.. Idąc tunelem spotkałem Marcelinę, która szła na murawę ale za nic nie chciała powiedzieć mi co z Reusem.. Zbywała mnie jakimiś tekstami typu " chcesz coś wiedzieć, to sobie zadzwoń.." W końcu dotarliśmy na stadion..
- dzień dobry chłopcy - powiedział bez nastroju trener
- dzień dobry.. - powiedzieliśmy chórem
- witam, mogłabym coś na chwilę ? - zapytała uśmiechnięta Marcela
- tak oczywiście.. - pozwolił jej Jurgen
- chłopaki a więc tak.. z Marco.. może inaczej.. najpierw mam dla was niespodziankę..
- siema! - krzyczał wbiegający na murawę..
- MARCO! - krzyknąłem
- cześć wszystkim! dzień dobry trenerze! - wyszczerzył się
- stary gdzieś Ty był?! Marcela czemu nic nie powiedziałaś?!
- ale o czym? - udała zaskoczoną
- oj nie ważne! - uśmiechnąłem się
- dobrze, że jesteś! mam nadzieję, że wracasz na treningi? - uśmiechnął się Kloppo
- oczywiście, po to tu jestem - odpowiedział
- to co tu jeszcze robisz? rusz dupę! - powiedział trener a Marco poszedł się przebrać
[Marcelina]
Bałam się co Marco chodzi po głowie, ale okazało się, że nie było aż tak źle. Chciał tylko zrobić niespodziankę chłopakom. Wszyscy bardzo się ucieszyli, wcale się nie dziwię, sama się ucieszyłam, że z Marco wszystko okej. Sama po tym wszystkim poszłam do siebie do gabinetu. Jak się okazało, nie byłam tam w tym dniu wcale potrzebna, więc postanowiłam pójść popatrzeć jak trenują chłopcy. Oczywiście, nie obeszło się bez tego żeby mnie nie zaciągnęli na boisko.. Bo przecież Marcela potrafi..
Drużyny zrobiliśmy po 4 osoby. Pierwszy mecz Polska vs Niemcy czyli ja, Piszczu, Kuba i Lewy kontra Reus, Marcel, Kevin i Romek. Stałam na ataku, Lewy na pomocy, Kuba na obronie a Piszczu na bramce. W przeciwnej drużynie Marco postawili na atak, Marcela na pomoc, Kevina na obronę a Romka obowiązkowo na bramę. Pierwsza akcja biegł Marcel a za nim Marco, Piszcz obronił. Kontra! Szybko Lewy do przodu krzyczy do mnie, że mam wybiec przed Kevina już prawie miałam na czysto piłkę, którą wystawił mi Robert, wystarczyłoby tylko dobić a tu nagle bum! I leże na murawie jakby na pół przytomna z ogromnym bólem kostki..
- Marcela!! Marcela żyjesz?! - krzyczał Lewy po polsku
- nic Ci nie jest? - usłyszałam głos Kuby również po polsku
- nie.. chyba nie.. znaczy.. auuć! cholera! - krzyknęłam kiedy próbowałam wstać
- Cysia.. coś się stało? - zapytał podnoszący się z trawy Marco
- jeszcze nie wiem, ale jeśli tak to nie daruję Ci tego.. - popatrzyłam na niego
- chodź, zabiorę Cię do lekarza.. - podniósł mnie i wziął na ręce
- Marco zawieziesz ją? - zapytał troskliwie Jurgen
- tak, oczywiście.. wybacz trenerze, ale dziś już nie wrócę..
- oczywiście.. zajmij się nią. - uśmiechnął się
- do widzenia - powiedzieliśmy zgodnie
[Marco]
O boże.. ja zrobiłem jej krzywdę! Ona mi tego nigdy nie wybaczy!Oby tylko nic jej nie było..
- Marcela przepraszam, nie chciałem w Ciebie wjechać..
- no okej, w końcu sport kontaktowy.. - uśmiechnęła się, ale ja widziałem jak ją to boli
- boli prawda? - spuściłem głowę
- jak cholera - odpowiedziała mi chyba po polsku
- co? - zapytałem
- nic, mówię że trochę boli..
- okej, to ja zbieram ciuchy z szatni i jedziemy..
- czyżby to miało znaczyć, że mogę wejść do waszej szatni? tej odwiecznie strzeżonej twierdzy? - zaśmiała się
- tak, niestety dostąpisz tego zaszczytu - uśmiechnąłem się
- o mój boże! to przecież nie możliwe! marzy o tym każda fanka Borussii, a ja dostąpię tego zaszczytu! - oboje zaczęliśmy się śmiać
- daj mi 2 minuty - powiedziałem, sadzając ją na miejscu Lewego
- okej, mówiła rozglądając się po całej szatni, zrobimy komuś żarcik? - widać było, że wrócił jej humor
- co masz na myśli? - wyszczerzyłem się
- pozamieniajmy im buty! żart na poziomie, hahah - zaśmiała się
- okej, to które dajemy komu? - uśmiechnąłem się
- to od Lewego daj jednego Nuriemu, od Łukasza daj Kevinowi, od Kevina Erickowi, od Auby daj Lewemu, od Kuby daj Aubie. A z resztą co za różnica? po prostu pozamieniaj i uciekamy.
- dobra, już, wskakuj na "barana" i jedziemy do szpitala - uśmiechnąłem się
- oksia - zaśmiała się
[Marcelina]
Mały żarcik ode mnie i Marco dla chłopaków. Będzie "przypał" ale co tam. Teraz myślę tylko o nodze, która boli mnie jak cholera, ale już jedziemy z Marco do lekarza więc powinno być dobrze..
Po 20 minutach byliśmy już pod szpitalem, Marco ubrał full cap'a i wziął mnie na plecy. Zaniósł do rejestracji i dosłownie posadził na blacie pielęgniarki mówiąc, że zostałam stratowana przez jednego z "najbardziej nieodpowiedzialnego, zakochanego i najprzystojniejszego piłkarza Bundesligi." - dosłownie to usłyszała ta kobieta, która odpowiedziała mu, że ma mnie zabrać pod gabinet rentgenowski. Po półtora godzinie siedzenia w szpitalu otrzymałam zdjęcie mojej nogi, okazało się, że jest trochę poobijana i mam smarować maściami i wiązać bandażem. Oczywiście Marco powiedziała, że mam zwichnięte, a ten biedaczek tak się przejął, że znowu zabrał mnie na ręce i zaniósł do samochodu mówiąc, że odwiezie mnie do domu i zrobi wszystko co będę chcieć. Jak powiedział tak zrobił. Z racji tego, że było już po 21 wszedł do mojego domu tylko na chwilę.
- to ja już nie będę przeszkadzał - uśmiechnął się
- Marco.. - powiedziałam łapiąc go za dłoń
- tak? - spojrzał na to co zrobiłam
- dziękuję - przytuliłam go
- to ja dziękuję, śpij dobrze, jeśli będziesz czegoś potrzebować dzwoń - uśmiechnął się
- dobrze, dobranoc - powiedziałam a on wyszedł
[Marco]
Tak strasznie było mi żal Marceli, musiałem się nią zając. To był teraz mój obowiązek. Wróciłem do siebie, w końcu się wykąpałem i włączyłem tv. Usłyszałem też wtedy dźwięk sms'a to był sms od Marceli o dziwnej treści
~dobranoc kochanie ;* - głowę dałbym sobie uciąć, że było to po polsku, odpisałem więc
~ jeśli można wiedzieć co to znaczy ;* - po chwili otrzymałem wiadomość zwrotną
~ jeśli chcesz wiedzieć to sobie przetłumacz ;*
~ jutro zapytam Lewego, ale jeśli to znaczy to co myślę to ja Ciebie też
~ ty mnie też? zapytaj jednak Lewego hehe ;*
~ okej, zaraz do niego napiszę ;*
No i nie dawało mi to spokoju, musiałem zadzwonić do Roberta. Po krótkiej rozmowie dowiedziałem się co to znaczy dlatego szybko po połączeniu z Robertem poszedłem pod drzwi Marceli. Pewnie się mnie nie spodziewała, bo otworzyła mi w piżamie w dodatku chodząc na dwóch nogach
- dobry wiecór kochane ? - uśmiechnąłem się mówiąc po polsku
- czyli już nawet umiesz to powiedzieć? - zaśmiała się
________________________________________________________________
Siema! Jest kolejny wymęczony rozdział. Następny pojawi się za jakieś 2-3 tygodnie. Nie bądźcie na mnie źli, ale mam teraz egzaminy i masę problemów.. W środę mecz z RM, obyśmy wygrali!<3 Za wszelkie błędy przepraszam. Zauważyłam, że interesuję was tylko Marcela i Marco dlatego będę skupiać się na nich. Dziękuję za wszystkie komentarze choć wiem, że stać was na więcej. Pamiętajcie -> czytasz -> komentujesz -> motywujesz. Pozdrawiam MaLinA
Wskoczyłam szybko w ubrania i zbiegłam po 20 minutach na dół. Czekał tam już na mnie "mój książę". Szkoda, że nie na białym koniu, ale w takim wydaniu też mógł być. Prezentował się jak zwykle oszałamiająco.
- wszystko zabrałeś? - zapytałam z uśmiechem
- emm.. chyba tak.. - spuścił głowę
- coś się stało? - podeszłam do niego
- no bo.. głupio wyszło.. przepraszam jeszcze raz.. - tłumaczył się
- Marco.. przestań! ważne, że wszystko pamiętasz, a teraz powiedzmy że ma mam amnezję i zapomnę o tym co się stało - ponownie się uśmiechnęłam i popatrzyłam mu w oczy
- dziękuję - wyszeptał i mnie przytulił
- wiesz, że jesteśmy spóźnieni? - "odkleiłam się od niego"
- Marco Reus się nigdy nie spóźnia, wsiadaj do wozu - powiedział otwierając drzwi
- oczywiście, Panie Reus.. - no i wsiadłam
Przez pierwsze pięć minut żałowałam, że wsiadłam do tego szalonego samochodu, z jeszcze bardziej szalonym właścicielem, ale uświadomiłam sobie, że przecież to jest tak samo jak na mojej Hondzi. Dostałam nagłego ataku śmiechu, gdy Marco zaczął śpiewać. Nie znałam go od tej strony, muzyka na fula, okna w samochodzie otwarte, a my śmigamy na Idunę.. Po kilkunastu minutach podjechaliśmy pod SIP.
[Marco]
20 minut? Czy ona jest normalna? Niby jak ja miałem się pozbierać na trening? Zawsze zajmowało mi to co najmniej 2x tyle, ale dziś o dziwo.. Dałem radę! Chyba ona tak na mnie działa. Okazało się, że nawet muszę czekać na nią na dole. Opłacało się! Wyglądała jak zwykle oszałamiająco.. Ale musiałem jeszcze trochę podkręcić atmosferę, żeby do końca mi wybaczyła i nie była zła. Stwierdziła, że wszystko już zapomniała, a no i, że jesteśmy spóźnieni. Mogła lepiej tego nie mówić. Lubię sobie poszaleć moją bryką. W międzyczasie jeszcze trochę pokazałem jej mój "talent wokalny". Śmiała się ze mnie niestety.. Ale kiedy już podjechaliśmy pod Idunę miałem pewien pomysł..
- Cysiu - wyszczerzyłem się
- Cysiu? ty tak do mnie nigdy nie mówiłeś.. czego chcesz? mam się bać? - zrobiła moją ulubioną minę w stylu WTF?!
- nie no co ty! mam tylko mały plan - uśmiechnąłem się
- no dawaj..
- wejdziesz na SIP i pójdziesz prosto na murawę do chłopaków i powiesz im, że masz niespodziankę - wyszczerzyłem się ponownie
- no okej i co dalej? - słuchała mnie uważnie
- no ja wyskoczę - wyszczerzył się
- hahahahha, może z pudełka? - zaśmiała się
- no z pudełka to nie, ale na pewno się ucieszą
- okej, to idziemy - uśmiechnęła się
[Robert]
Dzień jak co dzień. Właśnie dotarłem na trening i przebieramy się z chłopakami w szatni zastanawiając się jak to będzie ze świadomością, że Marco może już nigdy z nami nie zagrać.. W szatni panuje "grobowa" cisza.. Nikt się nie śmieje, bo to w końcu Reus zawsze był tym, który nakręcał zabawę w drużynie.. Zaraz pierwszy trening a za kilka dni spotkanie LM. Nikt z nas nie wyobraża sobie meczy bez Marco.. Idąc tunelem spotkałem Marcelinę, która szła na murawę ale za nic nie chciała powiedzieć mi co z Reusem.. Zbywała mnie jakimiś tekstami typu " chcesz coś wiedzieć, to sobie zadzwoń.." W końcu dotarliśmy na stadion..
- dzień dobry chłopcy - powiedział bez nastroju trener
- dzień dobry.. - powiedzieliśmy chórem
- witam, mogłabym coś na chwilę ? - zapytała uśmiechnięta Marcela
- tak oczywiście.. - pozwolił jej Jurgen
- chłopaki a więc tak.. z Marco.. może inaczej.. najpierw mam dla was niespodziankę..
- siema! - krzyczał wbiegający na murawę..
- MARCO! - krzyknąłem
- cześć wszystkim! dzień dobry trenerze! - wyszczerzył się
- stary gdzieś Ty był?! Marcela czemu nic nie powiedziałaś?!
- ale o czym? - udała zaskoczoną
- oj nie ważne! - uśmiechnąłem się
- dobrze, że jesteś! mam nadzieję, że wracasz na treningi? - uśmiechnął się Kloppo
- oczywiście, po to tu jestem - odpowiedział
- to co tu jeszcze robisz? rusz dupę! - powiedział trener a Marco poszedł się przebrać
[Marcelina]
Bałam się co Marco chodzi po głowie, ale okazało się, że nie było aż tak źle. Chciał tylko zrobić niespodziankę chłopakom. Wszyscy bardzo się ucieszyli, wcale się nie dziwię, sama się ucieszyłam, że z Marco wszystko okej. Sama po tym wszystkim poszłam do siebie do gabinetu. Jak się okazało, nie byłam tam w tym dniu wcale potrzebna, więc postanowiłam pójść popatrzeć jak trenują chłopcy. Oczywiście, nie obeszło się bez tego żeby mnie nie zaciągnęli na boisko.. Bo przecież Marcela potrafi..
Drużyny zrobiliśmy po 4 osoby. Pierwszy mecz Polska vs Niemcy czyli ja, Piszczu, Kuba i Lewy kontra Reus, Marcel, Kevin i Romek. Stałam na ataku, Lewy na pomocy, Kuba na obronie a Piszczu na bramce. W przeciwnej drużynie Marco postawili na atak, Marcela na pomoc, Kevina na obronę a Romka obowiązkowo na bramę. Pierwsza akcja biegł Marcel a za nim Marco, Piszcz obronił. Kontra! Szybko Lewy do przodu krzyczy do mnie, że mam wybiec przed Kevina już prawie miałam na czysto piłkę, którą wystawił mi Robert, wystarczyłoby tylko dobić a tu nagle bum! I leże na murawie jakby na pół przytomna z ogromnym bólem kostki..
- Marcela!! Marcela żyjesz?! - krzyczał Lewy po polsku
- nic Ci nie jest? - usłyszałam głos Kuby również po polsku
- nie.. chyba nie.. znaczy.. auuć! cholera! - krzyknęłam kiedy próbowałam wstać
- Cysia.. coś się stało? - zapytał podnoszący się z trawy Marco
- jeszcze nie wiem, ale jeśli tak to nie daruję Ci tego.. - popatrzyłam na niego
- chodź, zabiorę Cię do lekarza.. - podniósł mnie i wziął na ręce
- Marco zawieziesz ją? - zapytał troskliwie Jurgen
- tak, oczywiście.. wybacz trenerze, ale dziś już nie wrócę..
- oczywiście.. zajmij się nią. - uśmiechnął się
- do widzenia - powiedzieliśmy zgodnie
[Marco]
O boże.. ja zrobiłem jej krzywdę! Ona mi tego nigdy nie wybaczy!Oby tylko nic jej nie było..
- Marcela przepraszam, nie chciałem w Ciebie wjechać..
- no okej, w końcu sport kontaktowy.. - uśmiechnęła się, ale ja widziałem jak ją to boli
- boli prawda? - spuściłem głowę
- jak cholera - odpowiedziała mi chyba po polsku
- co? - zapytałem
- nic, mówię że trochę boli..
- okej, to ja zbieram ciuchy z szatni i jedziemy..
- czyżby to miało znaczyć, że mogę wejść do waszej szatni? tej odwiecznie strzeżonej twierdzy? - zaśmiała się
- tak, niestety dostąpisz tego zaszczytu - uśmiechnąłem się
- o mój boże! to przecież nie możliwe! marzy o tym każda fanka Borussii, a ja dostąpię tego zaszczytu! - oboje zaczęliśmy się śmiać
- daj mi 2 minuty - powiedziałem, sadzając ją na miejscu Lewego
- okej, mówiła rozglądając się po całej szatni, zrobimy komuś żarcik? - widać było, że wrócił jej humor
- co masz na myśli? - wyszczerzyłem się
- pozamieniajmy im buty! żart na poziomie, hahah - zaśmiała się
- okej, to które dajemy komu? - uśmiechnąłem się
- to od Lewego daj jednego Nuriemu, od Łukasza daj Kevinowi, od Kevina Erickowi, od Auby daj Lewemu, od Kuby daj Aubie. A z resztą co za różnica? po prostu pozamieniaj i uciekamy.
- dobra, już, wskakuj na "barana" i jedziemy do szpitala - uśmiechnąłem się
- oksia - zaśmiała się
[Marcelina]
Mały żarcik ode mnie i Marco dla chłopaków. Będzie "przypał" ale co tam. Teraz myślę tylko o nodze, która boli mnie jak cholera, ale już jedziemy z Marco do lekarza więc powinno być dobrze..
Po 20 minutach byliśmy już pod szpitalem, Marco ubrał full cap'a i wziął mnie na plecy. Zaniósł do rejestracji i dosłownie posadził na blacie pielęgniarki mówiąc, że zostałam stratowana przez jednego z "najbardziej nieodpowiedzialnego, zakochanego i najprzystojniejszego piłkarza Bundesligi." - dosłownie to usłyszała ta kobieta, która odpowiedziała mu, że ma mnie zabrać pod gabinet rentgenowski. Po półtora godzinie siedzenia w szpitalu otrzymałam zdjęcie mojej nogi, okazało się, że jest trochę poobijana i mam smarować maściami i wiązać bandażem. Oczywiście Marco powiedziała, że mam zwichnięte, a ten biedaczek tak się przejął, że znowu zabrał mnie na ręce i zaniósł do samochodu mówiąc, że odwiezie mnie do domu i zrobi wszystko co będę chcieć. Jak powiedział tak zrobił. Z racji tego, że było już po 21 wszedł do mojego domu tylko na chwilę.
- to ja już nie będę przeszkadzał - uśmiechnął się
- Marco.. - powiedziałam łapiąc go za dłoń
- tak? - spojrzał na to co zrobiłam
- dziękuję - przytuliłam go
- to ja dziękuję, śpij dobrze, jeśli będziesz czegoś potrzebować dzwoń - uśmiechnął się
- dobrze, dobranoc - powiedziałam a on wyszedł
[Marco]
Tak strasznie było mi żal Marceli, musiałem się nią zając. To był teraz mój obowiązek. Wróciłem do siebie, w końcu się wykąpałem i włączyłem tv. Usłyszałem też wtedy dźwięk sms'a to był sms od Marceli o dziwnej treści
~dobranoc kochanie ;* - głowę dałbym sobie uciąć, że było to po polsku, odpisałem więc
~ jeśli można wiedzieć co to znaczy ;* - po chwili otrzymałem wiadomość zwrotną
~ jeśli chcesz wiedzieć to sobie przetłumacz ;*
~ jutro zapytam Lewego, ale jeśli to znaczy to co myślę to ja Ciebie też
~ ty mnie też? zapytaj jednak Lewego hehe ;*
~ okej, zaraz do niego napiszę ;*
No i nie dawało mi to spokoju, musiałem zadzwonić do Roberta. Po krótkiej rozmowie dowiedziałem się co to znaczy dlatego szybko po połączeniu z Robertem poszedłem pod drzwi Marceli. Pewnie się mnie nie spodziewała, bo otworzyła mi w piżamie w dodatku chodząc na dwóch nogach
- dobry wiecór kochane ? - uśmiechnąłem się mówiąc po polsku
- czyli już nawet umiesz to powiedzieć? - zaśmiała się
________________________________________________________________
Siema! Jest kolejny wymęczony rozdział. Następny pojawi się za jakieś 2-3 tygodnie. Nie bądźcie na mnie źli, ale mam teraz egzaminy i masę problemów.. W środę mecz z RM, obyśmy wygrali!<3 Za wszelkie błędy przepraszam. Zauważyłam, że interesuję was tylko Marcela i Marco dlatego będę skupiać się na nich. Dziękuję za wszystkie komentarze choć wiem, że stać was na więcej. Pamiętajcie -> czytasz -> komentujesz -> motywujesz. Pozdrawiam MaLinA
niedziela, 9 marca 2014
Czy ty z konia spadłeś.?
[Marco]
Kiedy po kilku dniach do moich drzwi zadzwonił dzwonek, byłem zdziwiony kto mógł sobie o mnie przypomnieć. Marcela otworzyła drzwi i okazało się, że to moja siostra Ivone.. Przyjechała z Nico, oczywiście musiałem "udawać", że nic nie pamiętam.. Marcela wyszła do kuchni a moja siostra zaczęła rozmowę, że niby nie mogę tak okłamywać Cyśki, że coś tam, coś tam.. Ona się nie zna.. Nie wie jak to jest.. Przecież nie mogę powiedzieć Marcelinie, że "sory chciałem żebyś wróciła do Dortmundu".. Kiedy tak rozmawiałem z Ivone do salonu wpadła Marcela z pytaniem "kto by co zrobił" zamarłem..
- a nic tak rozmawiamy.. - uśmiechnęła się Ivone, ratując mnie od tej sytuacji
- na pewno? - pytała Cyśka
- tak, tak. - poparłem siostrę
- to jaką pijesz tą herbatę? - zapytała Marcela
- yyy.. wiesz.. bo ja.. ja już muszę jednak lecieć.. innym razem, Nico chodź, musimy coś załatwić - przeprosiła i wyszła, zostawiając mnie na "pastwę" Marceli
- to pamiętasz może coś? - uśmiechała się Marcela po wyjściu mojej siostry
- emm.. nie.. niestety - uśmiechnąłem się
- szkoda.. bo wiesz.. chyba będę musiała Cię zostawić..
[Kuba]
Było mi trochę głupio, że Klara przychodząc do mojego mieszkania zastała w nim Agnieszkę.. Nie myślałem, że aż tak będę to przeżywał.. Niby już nic do niej nie czułem, a jednak coś mi jeszcze kazało o niej myśleć.. Aga wyszła rano z domu do siebie, a ja.. ja pod wpływem chwili napisałem sms'a do Klary
"Hej jak podróż? Jak Warszawa? Wszystko dobrze? Przepraszam, że nie powiedziałem, że to Aga.." - chyba nawet nie oczekiwałem odpowiedzi.. nawet nie wiem po co do niej napisałem, ale kiedy usłyszałem dźwięk sms'a moje kąciki ust podniosły się i przeczytałem
"Hej Kuba ;) Nic się nie zmieniło od dwóch dni, wszystko dobrze, podróż minęła szybko i bez większych turbulencji. U mnie wszystko dobrze, nic się nie stało to w końcu Twoje życie. Ucałuj wszystkich w Dortmundzie." - mimo wszystkiego napisała mi, że u niej wszytko okej. Teraz moje sumienie było już spokojne, mogłem zbierać się na trening.
[Marcelina]
Tak.. Mam już plan na to żeby Reus'ikowi wróciła pamięć i tak nie będę mieć skrupułów. Oboje z Ivone mówili, że nie chodziło o nic, ale ja wiem swoje. Wszystko słyszałam, nie wiedziałam w danej chwili jaki będzie plan, ale wiedziałam, że chytry i przebiegły. Może nawet zemsta? Kto wie, lubie się mścić na Marco. Jest wtedy taki bezbronny. A gdyby tak wypuścić coś do mediów? Ciekawe, ciekawe.. Tak wieć moja rozmowa stanęła w miejscu kiedy powiedziałam mu, że będę musieć go zostawić..
- ale jak to? - pytała klubowa jedenastka
- po prostu.. muszę stąd wyjechać..
- wyjechać? znowu? - pytał
- jak to znowu? skąd wiesz, że już wyjeżdżałam? - mam go, już mi się nie wywinie!
- yyy... no.. bo... przecież..
- Reus.. nie kłam.. wszystko wiem.. - udawałam obrażoną
- ale Marcela.. bo to nie jest tak jak Ty.. - spuścił głowę
- a jak Marco? jak to jest?
- bo Ty nic nie rozumiesz..
- to mi wytłumacz proszę.. dlaczego mnie okłamałeś? - starałam się być stanowcza
- bo ja.. myślałem, że wyjechałaś przeze mnie i.. nie wiedziałem czy wrócisz.. zostawiłaś tylko kartkę.. - tłumaczył się
- przecież nie napisałam, że wyjeżdżam na zawsze..
- ale skąd ja mogłem to wiedzieć? Marcela zrozum.. - patrzył mi w oczy
- staram się.. ale chyba mi nie wychodzi.. - czekałam aż powie mi to na co od dawna czekałam.. dwa słowa.. tak ważne słowa..
- przepraszam.. zrobiłem to.. bo.. bo chyba Cię kocham..
- słucham? - podniosłam głowę
- no nie rozumiesz..? kocham Cię..
- Marco, ja.. ja nie wiedziałam.. - po moim policzku popłynęła łza
- Cyśka, nie płacz, to moja wina.. - podniósł mój pod brudek, chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie mocno przytulając.
[Marco]
Kiedy powiedziała mi, że będzie musiała mnie zostawić to zamarłem. Przestraszyłem się, że znowu mnie zostawi, że znowu będę sam, że znowu będę rozpaczał.. Nie wiem jak to się stało, ale sam się wygadałem, że już wszystko pamiętam..A potem jeszcze na dodatek tłumacząc się jej powiedziałem, że ją kocham. Zareagowała płaczem, do teraz nie wiem czy to dobrze czy źle, ale po tym jak mnie przytuliła to wnioskuję, że to dobrze.
- Marco.. - zaczęła wtulona w mój tors
- tak? co jest?
- trening.. - mówiła
- no to co z tego? podobno mam wolne aż nie odzyskam pamięci - wyszczerzyłem się
- to, że masz wolne nie znaczy, że masz dalej wszystkich okłamywać - odkleiła się ode mnie
- no, ale ja bym chciał z Tobą spędzić ten czas kiedy Cię nie było..
- ale ja i tak muszę iść na SIP.. heloł, ja pracuję.. - uśmiechnęła się
- ale wiesz, że nie musisz? weź wolne jak ja! - znowu się wyszczerzyłem
- wolne? Marco czy ty z konia spadłeś? za kilka dni liga mistrzów a Ty wolne chcesz brać.. ruszaj dupe, zbieraj torbę, jedziemy na trening! - powiedziała stanowczo
- ale Marcela..
- nie ma żadnego "ale", widzimy się za pół godziny na dole, idę się przebrać
- okej.. - udałem obrażonego a ona znikła za drzwiami
[Marcelina]
O matko! On mnie kocha! Ja jego też! To przeznaczenie! Kiedy wyszłam za drzwi jego mieszkania to zaczęłam skakać z radości! Przecież to nie możliwe, że ja zwykła Marcelina mogłaby być dziewczyną Marco Reusa! Gwiazdy światowego futbolu! W dodatku on liczy się z moim zdaniem i nie stawia oporów w tym, że mówię mu co ma robić. Dobra.. teraz czas się ogarnąć. Czas do pracy.. Chwyciłam pierwsze lepsze ubrania, wskoczyłam pod prysznic i po 20 minutach byłam gotowa. Teraz kilka godzin na Idunie a potem niestety samotny wieczór, bo Klara siedzi sobie w Warszawie..
__________________________________________________________________
Cześć kochani! Sie macie? Dawno mnie tu nie było, ale to przez moją szkołę.. Ostatnia klasa gimnazjum, nauka, egzaminy, treningi.. Wszystko na raz. Rozdział jest dla tego anonimka dzięki któremu ruszyłam dupę i napisałam cokolwiek. Głównie skupiam się na Marceli i Maco, bo będę dążyć do zakończenia bloga. Dzięki za wyświetlenia i pamiętajcie - komentarze motywują. Pozdrawiam MaLinA
Kiedy po kilku dniach do moich drzwi zadzwonił dzwonek, byłem zdziwiony kto mógł sobie o mnie przypomnieć. Marcela otworzyła drzwi i okazało się, że to moja siostra Ivone.. Przyjechała z Nico, oczywiście musiałem "udawać", że nic nie pamiętam.. Marcela wyszła do kuchni a moja siostra zaczęła rozmowę, że niby nie mogę tak okłamywać Cyśki, że coś tam, coś tam.. Ona się nie zna.. Nie wie jak to jest.. Przecież nie mogę powiedzieć Marcelinie, że "sory chciałem żebyś wróciła do Dortmundu".. Kiedy tak rozmawiałem z Ivone do salonu wpadła Marcela z pytaniem "kto by co zrobił" zamarłem..
- a nic tak rozmawiamy.. - uśmiechnęła się Ivone, ratując mnie od tej sytuacji
- na pewno? - pytała Cyśka
- tak, tak. - poparłem siostrę
- to jaką pijesz tą herbatę? - zapytała Marcela
- yyy.. wiesz.. bo ja.. ja już muszę jednak lecieć.. innym razem, Nico chodź, musimy coś załatwić - przeprosiła i wyszła, zostawiając mnie na "pastwę" Marceli
- to pamiętasz może coś? - uśmiechała się Marcela po wyjściu mojej siostry
- emm.. nie.. niestety - uśmiechnąłem się
- szkoda.. bo wiesz.. chyba będę musiała Cię zostawić..
[Kuba]
Było mi trochę głupio, że Klara przychodząc do mojego mieszkania zastała w nim Agnieszkę.. Nie myślałem, że aż tak będę to przeżywał.. Niby już nic do niej nie czułem, a jednak coś mi jeszcze kazało o niej myśleć.. Aga wyszła rano z domu do siebie, a ja.. ja pod wpływem chwili napisałem sms'a do Klary
"Hej jak podróż? Jak Warszawa? Wszystko dobrze? Przepraszam, że nie powiedziałem, że to Aga.." - chyba nawet nie oczekiwałem odpowiedzi.. nawet nie wiem po co do niej napisałem, ale kiedy usłyszałem dźwięk sms'a moje kąciki ust podniosły się i przeczytałem
"Hej Kuba ;) Nic się nie zmieniło od dwóch dni, wszystko dobrze, podróż minęła szybko i bez większych turbulencji. U mnie wszystko dobrze, nic się nie stało to w końcu Twoje życie. Ucałuj wszystkich w Dortmundzie." - mimo wszystkiego napisała mi, że u niej wszytko okej. Teraz moje sumienie było już spokojne, mogłem zbierać się na trening.
[Marcelina]
Tak.. Mam już plan na to żeby Reus'ikowi wróciła pamięć i tak nie będę mieć skrupułów. Oboje z Ivone mówili, że nie chodziło o nic, ale ja wiem swoje. Wszystko słyszałam, nie wiedziałam w danej chwili jaki będzie plan, ale wiedziałam, że chytry i przebiegły. Może nawet zemsta? Kto wie, lubie się mścić na Marco. Jest wtedy taki bezbronny. A gdyby tak wypuścić coś do mediów? Ciekawe, ciekawe.. Tak wieć moja rozmowa stanęła w miejscu kiedy powiedziałam mu, że będę musieć go zostawić..
- ale jak to? - pytała klubowa jedenastka
- po prostu.. muszę stąd wyjechać..
- wyjechać? znowu? - pytał
- jak to znowu? skąd wiesz, że już wyjeżdżałam? - mam go, już mi się nie wywinie!
- yyy... no.. bo... przecież..
- Reus.. nie kłam.. wszystko wiem.. - udawałam obrażoną
- ale Marcela.. bo to nie jest tak jak Ty.. - spuścił głowę
- a jak Marco? jak to jest?
- bo Ty nic nie rozumiesz..
- to mi wytłumacz proszę.. dlaczego mnie okłamałeś? - starałam się być stanowcza
- bo ja.. myślałem, że wyjechałaś przeze mnie i.. nie wiedziałem czy wrócisz.. zostawiłaś tylko kartkę.. - tłumaczył się
- przecież nie napisałam, że wyjeżdżam na zawsze..
- ale skąd ja mogłem to wiedzieć? Marcela zrozum.. - patrzył mi w oczy
- staram się.. ale chyba mi nie wychodzi.. - czekałam aż powie mi to na co od dawna czekałam.. dwa słowa.. tak ważne słowa..
- przepraszam.. zrobiłem to.. bo.. bo chyba Cię kocham..
- słucham? - podniosłam głowę
- no nie rozumiesz..? kocham Cię..
- Marco, ja.. ja nie wiedziałam.. - po moim policzku popłynęła łza
- Cyśka, nie płacz, to moja wina.. - podniósł mój pod brudek, chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie mocno przytulając.
[Marco]
Kiedy powiedziała mi, że będzie musiała mnie zostawić to zamarłem. Przestraszyłem się, że znowu mnie zostawi, że znowu będę sam, że znowu będę rozpaczał.. Nie wiem jak to się stało, ale sam się wygadałem, że już wszystko pamiętam..A potem jeszcze na dodatek tłumacząc się jej powiedziałem, że ją kocham. Zareagowała płaczem, do teraz nie wiem czy to dobrze czy źle, ale po tym jak mnie przytuliła to wnioskuję, że to dobrze.
- Marco.. - zaczęła wtulona w mój tors
- tak? co jest?
- trening.. - mówiła
- no to co z tego? podobno mam wolne aż nie odzyskam pamięci - wyszczerzyłem się
- to, że masz wolne nie znaczy, że masz dalej wszystkich okłamywać - odkleiła się ode mnie
- no, ale ja bym chciał z Tobą spędzić ten czas kiedy Cię nie było..
- ale ja i tak muszę iść na SIP.. heloł, ja pracuję.. - uśmiechnęła się
- ale wiesz, że nie musisz? weź wolne jak ja! - znowu się wyszczerzyłem
- wolne? Marco czy ty z konia spadłeś? za kilka dni liga mistrzów a Ty wolne chcesz brać.. ruszaj dupe, zbieraj torbę, jedziemy na trening! - powiedziała stanowczo
- ale Marcela..
- nie ma żadnego "ale", widzimy się za pół godziny na dole, idę się przebrać
- okej.. - udałem obrażonego a ona znikła za drzwiami
[Marcelina]
O matko! On mnie kocha! Ja jego też! To przeznaczenie! Kiedy wyszłam za drzwi jego mieszkania to zaczęłam skakać z radości! Przecież to nie możliwe, że ja zwykła Marcelina mogłaby być dziewczyną Marco Reusa! Gwiazdy światowego futbolu! W dodatku on liczy się z moim zdaniem i nie stawia oporów w tym, że mówię mu co ma robić. Dobra.. teraz czas się ogarnąć. Czas do pracy.. Chwyciłam pierwsze lepsze ubrania, wskoczyłam pod prysznic i po 20 minutach byłam gotowa. Teraz kilka godzin na Idunie a potem niestety samotny wieczór, bo Klara siedzi sobie w Warszawie..
__________________________________________________________________
Cześć kochani! Sie macie? Dawno mnie tu nie było, ale to przez moją szkołę.. Ostatnia klasa gimnazjum, nauka, egzaminy, treningi.. Wszystko na raz. Rozdział jest dla tego anonimka dzięki któremu ruszyłam dupę i napisałam cokolwiek. Głównie skupiam się na Marceli i Maco, bo będę dążyć do zakończenia bloga. Dzięki za wyświetlenia i pamiętajcie - komentarze motywują. Pozdrawiam MaLinA
sobota, 15 lutego 2014
Dlaczego ją okłamujesz?
[Marcelina]
Mogłam być przygotowana na to, że mnie nie rozpozna, ale nie pomyślałam o tym.. Kiedy usłyszałam jego słowa " więc to ty jesteś Marcela" zamarłam.. Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć, czy go przytulić, czy potwierdzić, nic - pustka w głowie.. Może trochę złe określenie, bo to on w niej nic nie miał..
- tak, to ja jestem, nie poznajesz? - w końcu coś z siebie wydusiłam..
- a powinienem? - zrobił minę zdziwionego
- ehh.. chłopaki.. długo tak będzie? - zapytałam spoglądając na Lewego i Nuriego siedzącego obok
- Marcela.. - zaczął Robert..
- nie wiadomo.. - dokończył za niego Sahin opuszczając głowę w dół
- to moja wina.. - usiadłam na skraju łóżka klubowej 11 - gdybym nie wyjechała.. - z moich oczu popłynęła łza..
- nie płacz, nie lubię gdy kobiety płaczą.. - przytulił mnie Marco, jakby coś do niego dotarło i w końcu odzyskał choć trochę siebie
- pamiętasz mnie? - podniosłam lekko głowę
- eee.. nie.. przepraszam.. ale na pewno teraz już nigdy nie zapomnę - uśmiechnął się
- wierzę Ci.. - na mojej twarzy znowu zagościł uśmiech, a do sali weszła lekarka pana Reus'a
- witam państwa, witam panie Reus, wychodzi pan dziś po południu - uśmiechnęła się
- jak to? nie mogę dłużej z panią zostać? - oburzył się Marco
- oj panie Reus.. mówiłam już panu - zaśmiała się - przyniosę wypis, najlepiej będzie jeśli cały czas ktoś z panem będzie i będzie panu wszystko przypominał, rodzina, przyjaciele, dziewczyna - powiedziała spoglądając na mnie
- eee.. nie dziewczyna - uśmiechnęłam się
- a to przepraszam, jednak tutaj, znaczy w Dortmundzie mówią, że jesteście państwo parą - znowu się uśmiechnęła
- może w tym drugim życiu - zaśmiałam się, a pani doktor poszła po wypis..
[Marco]
Ta Marcela to nawet śliczna jest i wydaje mi się, że przed tym całym zdarzeniem coś do niej czułem. Sądząc po zdjęciach w moim telefonie, po tym jak jej zależy i po tym jak wszyscy o niej mi ciągle mówili.. Stwierdzam, że pewnie nie brakowało mało do tego, byśmy stali się parą, jednakże jest jeszcze ta lekarka.. Ładna, ale wygląda mi bardziej na polkę niż niemkę.. Muszę zdobyć jakoś jej numer, bo przecież nie mogę wyjść ze szpitala z "pustymi rękami". Właśnie zbieram się do domu, Lewy i Nuri < podobno moi koledzy z drużyny, czego sobie nie przypominam> czekają na mnie i Marcelę przed szpitalem. Ona poszła po mój wypis, a ja właśnie rozdaję autografy na korytarzu na oddziale dziecięcym. Nie wiem, czy jestem aż tak sławny, czy ktoś robi sobie ze mnie żarty, ale to fajne jednakże irytujące.. Zdjęcia, podpisy, "przytulasy" chyba jestem sławny.. Jadnak to nie zmienia faktu, że wyszedłem ze szpitala bez numeru mojej pani doktor..
Chłopcy przywieźli mnie do "domu".. Apartament.. Środek miasta.. A w środku.. buum! Mega łazienka, salon chyba jakiś za 30 tys. euro, kuchnia w zabudowie, wszystko żółto - czarne. Bosko! Podobno Cyśka mieszka obok.. Dobre i to. Podoba mi się podobnież "mój dom"..
[Kuba]
Czułem się tak nie zręcznie gdy przyszła do mnie Klara a z pokoju obok wyszła Agnieszka.. Niby wiedziała, że już mam kogoś, ale widziałem jak ją to zabolało.. Przykro mi się trochę zrobiło.. I. głupio..
- ja już pójdę - powiedziała Klara biorąc walizkę do ręki
- zostań, choć na chwilę - powiedziała Agnieszka ubrana już w swoje ciuchy
- nie, nie chcę wam przeszkadzać, wracam jutro do Polski, chciałabym się pożegnać - uśmiechnęła się
- nie zostajesz już w Dortmundzie? co z mamą? z Marceliną? - pytałem zdziwiony
- one zostają, dla mnie to już koniec tej cudownej przygody.. dają sobie radę, ja muszę wrócić do Polski, obiecałam to komuś.. będzie mi was brakowało - powiedziała przytulając się do Agi
- nam Ciebie też - uśmiechnęliśmy się z Agnieszką
- do zobaczenia, przyślijcie bilety na finał ligi mistrzów - zaśmiała się
- paa kochana - pożegnała się Aga
- paa.. - dodałem, a ona wyszła..
- wiedziałeś, że wraca? - zapytała mnie polka
- powiedziała wczoraj, że przyjedzie po rzeczy i wraca.. nie myślałem, że zrobi to na prawdę.. - spuściłem głowę..
[Marcelina]
Bardzo chciałam żeby Marco jak najszybciej wróciła pamięć.. Chciałam żeby teraz był przy nim ktoś, kto go zna i może opowiedzieć mu wszystko.. Mogłam liczyć tylko na jego siostrę bo Mario był za daleko.. Zadzwoniłam do Ivone i poprosiłam żeby przyjechała.
[Klara]
Było mi bardzo źle, że musiałam zostawiać cały Dortmund i wracać samej do Polski. Miałam tam Mateusza, ale najlepsza przygoda życia jaką przeżyłam było mieszkanie z przyjaciółką w Zagłębiu Ruhry. Poznałam tu tyle fajnych osób, bardzo trudno było mi się z nimi wszystkimi pożegnać, bo nigdy tego nie lubiłam. Jeszcze wieczorem tego samego dnia, kiedy Marco wyszedł ze szpitala zaprosiłam wszystkich do naszego mieszkania i oznajmiłam im, że wyjeżdżam. Prawie wszyscy byli zaskoczeni moim wyborem, wag's płakały, a chłopcy też nie oszczędzili sobie dobrych słów w moją stronę. Było coś po 22, wszyscy stwierdzili, że będą się już zbierać, bo przecież muszą się wyspać.. Bardzo trudno było mi się z nimi rozstać, jednak jakoś się udało. Z Marcelą poszłyśmy spać. Rano wstałam o 10. Samolot miałam o 12:30. Ubrałam się, zabrałam walizki i poprosiłam Marcelę żeby nie jechała ze mną na lotnisko..
- kochanie.. pożegnajmy się tu - przytuliłam ją
- dlaczego nie chcesz żebym jechała z Tobą? - pytała ze łzami w oczach moja przyjaciółka
- nie lubię pożegnań kochanie - pocałowałam ją w policzek, zabrałam walizkę i przytulając przyjaciółkę wyszłam z mieszkania.
- no Klara.. koniec tego dobrego - powiedziałam sama do siebie wsiadając do taksówki wiozącej mnie na lotnisko..
[Marcelina]
Ktoś zadzwonił do drzwi, nie spodziewałam się nikogo a tu jednak.. W domu Reus'a Ivone pojawiła się dopiero kilka dni po tym jak do niej zadzwoniłam, bo wcześniej nie mogła.
- o hej Ivone, jestem Marcela - powiedziałam wyciągając do niej dłoń
- Ivone - powiedziała podając mi dłoń i uśmiechając się - co ten mój brat znowu zrobił? - zapytała kiedy za jej plecami zobaczyłam jakiegoś chłopczyka
- stracił pamięć.. a to kto? - zapytałam kucając i patrząc na małego chłopczyka - jak się nazywasz?
- Nico - powiedział uśmiechnięty i "wparował" do domu Marco rzucając się mu na szyję
- wejdź proszę..
- hej braciszku - powiedziała Ivone przytulając Marco
- cześć.. znamy się? - zapytał
- siostra głuptasie - uśmiechnęła się - coś ty znowu narobił?
- podobno straciłem pamięć.. ale nic nie pamiętam z tego.. - zaśmiał się
- nie dziwne - powiedziała Ivone
- napijesz się czegoś - zaproponowałam
- poproszę herbaty, Nico idź pomóż cioci - uśmiechnęła się siostra klubowej 11
- już idę, chodź mały - uśmiechnęłam się, wzięłam małego za rękę i poszliśmy do kuchni
Wiedziałam, że tylko Ivone może przywrócić pamięć Marco, właśnie gotowałam wodę kiedy miałam iść zapytać siostry Marco herbatę pije usłyszałam, że Marco rozmawia z Ivone..
- dlaczego ją okłamujesz? - spytała Ivone
- nie okłamuję jej.. chciałem po prostu żeby wróciła.. pamięć na prawdę straciłem, tyle że na chwilę..
- ale nie możesz tak dalej.. ona się o Ciebie martwi..
- przecież ja jej nie każe się o mnie martwić.. - uśmiechnął się
- jak możesz? jesteś głupi czy nienormalny?
- może i jestem głupi, ale wiem, że jeśli powiem jej teraz prawdę to ona może mnie zostawić..
- i chyba by dobrze zrobiła.. - powiedziała Ivone
- kto by co zrobił? - uśmiechnęłam się wychodząc z kuchni
________________________________________________________________
Cześć! Udało się. Dziś strasznie krótko i strasznie mi się nie podoba.. Flaki z olejem.. Dzięki za wszystkie komentarze, ale chyba będę musiała zrobić dłuższą przerwę w pisaniu. Dziś mecz Borussii. Jest już 2:0 dla Dortmundu, a w łyżwiarstwie szybkim liczę na medal. Teraz spadam na IO i mecz!<3 Liczymy też na Kamila i Justynę. Pozdrawiam Was <3
Mogłam być przygotowana na to, że mnie nie rozpozna, ale nie pomyślałam o tym.. Kiedy usłyszałam jego słowa " więc to ty jesteś Marcela" zamarłam.. Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć, czy go przytulić, czy potwierdzić, nic - pustka w głowie.. Może trochę złe określenie, bo to on w niej nic nie miał..
- tak, to ja jestem, nie poznajesz? - w końcu coś z siebie wydusiłam..
- a powinienem? - zrobił minę zdziwionego
- ehh.. chłopaki.. długo tak będzie? - zapytałam spoglądając na Lewego i Nuriego siedzącego obok
- Marcela.. - zaczął Robert..
- nie wiadomo.. - dokończył za niego Sahin opuszczając głowę w dół
- to moja wina.. - usiadłam na skraju łóżka klubowej 11 - gdybym nie wyjechała.. - z moich oczu popłynęła łza..
- nie płacz, nie lubię gdy kobiety płaczą.. - przytulił mnie Marco, jakby coś do niego dotarło i w końcu odzyskał choć trochę siebie
- pamiętasz mnie? - podniosłam lekko głowę
- eee.. nie.. przepraszam.. ale na pewno teraz już nigdy nie zapomnę - uśmiechnął się
- wierzę Ci.. - na mojej twarzy znowu zagościł uśmiech, a do sali weszła lekarka pana Reus'a
- witam państwa, witam panie Reus, wychodzi pan dziś po południu - uśmiechnęła się
- jak to? nie mogę dłużej z panią zostać? - oburzył się Marco
- oj panie Reus.. mówiłam już panu - zaśmiała się - przyniosę wypis, najlepiej będzie jeśli cały czas ktoś z panem będzie i będzie panu wszystko przypominał, rodzina, przyjaciele, dziewczyna - powiedziała spoglądając na mnie
- eee.. nie dziewczyna - uśmiechnęłam się
- a to przepraszam, jednak tutaj, znaczy w Dortmundzie mówią, że jesteście państwo parą - znowu się uśmiechnęła
- może w tym drugim życiu - zaśmiałam się, a pani doktor poszła po wypis..
[Marco]
Ta Marcela to nawet śliczna jest i wydaje mi się, że przed tym całym zdarzeniem coś do niej czułem. Sądząc po zdjęciach w moim telefonie, po tym jak jej zależy i po tym jak wszyscy o niej mi ciągle mówili.. Stwierdzam, że pewnie nie brakowało mało do tego, byśmy stali się parą, jednakże jest jeszcze ta lekarka.. Ładna, ale wygląda mi bardziej na polkę niż niemkę.. Muszę zdobyć jakoś jej numer, bo przecież nie mogę wyjść ze szpitala z "pustymi rękami". Właśnie zbieram się do domu, Lewy i Nuri < podobno moi koledzy z drużyny, czego sobie nie przypominam> czekają na mnie i Marcelę przed szpitalem. Ona poszła po mój wypis, a ja właśnie rozdaję autografy na korytarzu na oddziale dziecięcym. Nie wiem, czy jestem aż tak sławny, czy ktoś robi sobie ze mnie żarty, ale to fajne jednakże irytujące.. Zdjęcia, podpisy, "przytulasy" chyba jestem sławny.. Jadnak to nie zmienia faktu, że wyszedłem ze szpitala bez numeru mojej pani doktor..
Chłopcy przywieźli mnie do "domu".. Apartament.. Środek miasta.. A w środku.. buum! Mega łazienka, salon chyba jakiś za 30 tys. euro, kuchnia w zabudowie, wszystko żółto - czarne. Bosko! Podobno Cyśka mieszka obok.. Dobre i to. Podoba mi się podobnież "mój dom"..
[Kuba]
Czułem się tak nie zręcznie gdy przyszła do mnie Klara a z pokoju obok wyszła Agnieszka.. Niby wiedziała, że już mam kogoś, ale widziałem jak ją to zabolało.. Przykro mi się trochę zrobiło.. I. głupio..
- ja już pójdę - powiedziała Klara biorąc walizkę do ręki
- zostań, choć na chwilę - powiedziała Agnieszka ubrana już w swoje ciuchy
- nie, nie chcę wam przeszkadzać, wracam jutro do Polski, chciałabym się pożegnać - uśmiechnęła się
- nie zostajesz już w Dortmundzie? co z mamą? z Marceliną? - pytałem zdziwiony
- one zostają, dla mnie to już koniec tej cudownej przygody.. dają sobie radę, ja muszę wrócić do Polski, obiecałam to komuś.. będzie mi was brakowało - powiedziała przytulając się do Agi
- nam Ciebie też - uśmiechnęliśmy się z Agnieszką
- do zobaczenia, przyślijcie bilety na finał ligi mistrzów - zaśmiała się
- paa kochana - pożegnała się Aga
- paa.. - dodałem, a ona wyszła..
- wiedziałeś, że wraca? - zapytała mnie polka
- powiedziała wczoraj, że przyjedzie po rzeczy i wraca.. nie myślałem, że zrobi to na prawdę.. - spuściłem głowę..
[Marcelina]
Bardzo chciałam żeby Marco jak najszybciej wróciła pamięć.. Chciałam żeby teraz był przy nim ktoś, kto go zna i może opowiedzieć mu wszystko.. Mogłam liczyć tylko na jego siostrę bo Mario był za daleko.. Zadzwoniłam do Ivone i poprosiłam żeby przyjechała.
[Klara]
Było mi bardzo źle, że musiałam zostawiać cały Dortmund i wracać samej do Polski. Miałam tam Mateusza, ale najlepsza przygoda życia jaką przeżyłam było mieszkanie z przyjaciółką w Zagłębiu Ruhry. Poznałam tu tyle fajnych osób, bardzo trudno było mi się z nimi wszystkimi pożegnać, bo nigdy tego nie lubiłam. Jeszcze wieczorem tego samego dnia, kiedy Marco wyszedł ze szpitala zaprosiłam wszystkich do naszego mieszkania i oznajmiłam im, że wyjeżdżam. Prawie wszyscy byli zaskoczeni moim wyborem, wag's płakały, a chłopcy też nie oszczędzili sobie dobrych słów w moją stronę. Było coś po 22, wszyscy stwierdzili, że będą się już zbierać, bo przecież muszą się wyspać.. Bardzo trudno było mi się z nimi rozstać, jednak jakoś się udało. Z Marcelą poszłyśmy spać. Rano wstałam o 10. Samolot miałam o 12:30. Ubrałam się, zabrałam walizki i poprosiłam Marcelę żeby nie jechała ze mną na lotnisko..
- kochanie.. pożegnajmy się tu - przytuliłam ją
- dlaczego nie chcesz żebym jechała z Tobą? - pytała ze łzami w oczach moja przyjaciółka
- nie lubię pożegnań kochanie - pocałowałam ją w policzek, zabrałam walizkę i przytulając przyjaciółkę wyszłam z mieszkania.
- no Klara.. koniec tego dobrego - powiedziałam sama do siebie wsiadając do taksówki wiozącej mnie na lotnisko..
[Marcelina]
Ktoś zadzwonił do drzwi, nie spodziewałam się nikogo a tu jednak.. W domu Reus'a Ivone pojawiła się dopiero kilka dni po tym jak do niej zadzwoniłam, bo wcześniej nie mogła.
- o hej Ivone, jestem Marcela - powiedziałam wyciągając do niej dłoń
- Ivone - powiedziała podając mi dłoń i uśmiechając się - co ten mój brat znowu zrobił? - zapytała kiedy za jej plecami zobaczyłam jakiegoś chłopczyka
- stracił pamięć.. a to kto? - zapytałam kucając i patrząc na małego chłopczyka - jak się nazywasz?
- Nico - powiedział uśmiechnięty i "wparował" do domu Marco rzucając się mu na szyję
- wejdź proszę..
- hej braciszku - powiedziała Ivone przytulając Marco
- cześć.. znamy się? - zapytał
- siostra głuptasie - uśmiechnęła się - coś ty znowu narobił?
- podobno straciłem pamięć.. ale nic nie pamiętam z tego.. - zaśmiał się
- nie dziwne - powiedziała Ivone
- napijesz się czegoś - zaproponowałam
- poproszę herbaty, Nico idź pomóż cioci - uśmiechnęła się siostra klubowej 11
- już idę, chodź mały - uśmiechnęłam się, wzięłam małego za rękę i poszliśmy do kuchni
Wiedziałam, że tylko Ivone może przywrócić pamięć Marco, właśnie gotowałam wodę kiedy miałam iść zapytać siostry Marco herbatę pije usłyszałam, że Marco rozmawia z Ivone..
- dlaczego ją okłamujesz? - spytała Ivone
- nie okłamuję jej.. chciałem po prostu żeby wróciła.. pamięć na prawdę straciłem, tyle że na chwilę..
- ale nie możesz tak dalej.. ona się o Ciebie martwi..
- przecież ja jej nie każe się o mnie martwić.. - uśmiechnął się
- jak możesz? jesteś głupi czy nienormalny?
- może i jestem głupi, ale wiem, że jeśli powiem jej teraz prawdę to ona może mnie zostawić..
- i chyba by dobrze zrobiła.. - powiedziała Ivone
- kto by co zrobił? - uśmiechnęłam się wychodząc z kuchni
________________________________________________________________
Cześć! Udało się. Dziś strasznie krótko i strasznie mi się nie podoba.. Flaki z olejem.. Dzięki za wszystkie komentarze, ale chyba będę musiała zrobić dłuższą przerwę w pisaniu. Dziś mecz Borussii. Jest już 2:0 dla Dortmundu, a w łyżwiarstwie szybkim liczę na medal. Teraz spadam na IO i mecz!<3 Liczymy też na Kamila i Justynę. Pozdrawiam Was <3
środa, 29 stycznia 2014
Czyli to na prawdę koniec..?
[Marcelina]
- o hej Ann..- w tym momencie uśmiech zszedł z mojej twarzy..
- hej Marcela, smacznego - uśmiechnęła się
- dziękuję, co Cię tu sprowadza, skąd masz mój adres? - pytałam zdziwiona
- emm.. no wiesz.. ma się wtyki.. - zaśmiała się Lewandowska
- aaa.. no tak.. twój mąż to w końcu TEN Lewandowski - zaakcentowałam na ten
- no tak, ale chyba nie będziemy o tym rozmawiać..
- no właśnie.. co Cię do mnie sprowadza? tylko proszę nie mów mi, że Marco tęskni czy coś.. - zajadałam się dalej naleśnikiem a Ania przez chwilę milczała.. - no ej.. mówi się.. napijesz się czegoś? - zapytałam
- poproszę kawę jeśli można.. - znowu uśmiechnęła się brunetka
- Ania.. proszę Cię.. mów coś.. - uśmiechałam się zniecierpliwiona
- ty nic nie wiesz prawda? - zapytała mnie, a ja zgłupiałam..
- nie, a o czym mam wiedzieć? Marco sobie kogoś znalazł tak? - uśmiechnęłam się
- nie.. chodzi o to.. chodzi o to, że on stracił pamięć.. - Lewandowska opuściła głowę, a ja prawie wyplułam kawę, którą właśnie popijałam
- żartujesz prawda ? - pytałam
- Cyśka.. chciałabym żeby to był żart.. ale to prawda.. - mówiła smutna Ania
- ale jak? przecież.. - biłam się z myślami
- od wczoraj wszyscy do Ciebie dzwonią, piszą.. cały czas poczta.. a ja jestem w Warszawie i pomyśla..
- wczoraj? po moim wyjeździe?! przecież jak nie chciałam.. - przerwałam jej w pół słowa
- to nie twoja wina - uśmiechała się młoda karateczka - to był przypadek..
- to przeze mnie.. Ania.. mam sprawę! kiedy wracasz do Dortmundu? - palnęłam nie zastanawiając się
- ja? ja wracam jutro wieczorem.. samolot jest o 17 - uśmiechnęła się
- lecę z Tobą.. nie mogę tu siedzieć tak bezczynnie..
- więc jednak coś do niego czujesz? - zapytała Ania a ja momentalnie czułam jak robię się rumiana..
[Kuba]
Klara wyjechała 2 dni temu, a mnie praktycznie wcale jej nie brakuje. Wiem, że pewnie pomyśli sobie że jestem zwykłym dupkiem, ale przecież miłość może kiedyś się skończyć.. Teraz jest Agnieszka, ona jest też idealna.. Z resztą wszystkie kobiety są idealne na swój sposób.. Oboje z Klarą czujemy, że oddalamy się od siebie.. Ona chyba też widzi, że nasz związek się rozpada, a skoro o tym mowa to właśnie dzwoni..
- hej Kuba - usłyszałem jej głos w słuchawce
- cześć, jak w Polsce? - zapytałem
- wszystko dobrze, z babcią lepiej ale my musimy porozmawiać.. - zabrzmiało co najmniej groźnie
- dobrze, kiedy wracasz ? - pytałem ciekawy
- jeszcze nie wiem, ale chciałabym porozmawiać dziś na skype koło 20, pasuje Ci
- tak, tak.. oczywiście, będę.. - zapewniłem ją a ona powiedziała, że reszty dowiem się jak będziemy rozmawiać i rozłączyła się.
Jej telefon wydawał mi się co najmniej dziwny jednak spodziewałem się tego co chciała mi powiedzieć.
Była godzina 14 więc miałem jeszcze dużo czasu do rozmowy z nią a w domu mi się nudziło.. Zadzwoniłem więc do Agnieszki i umówiłem się z nią na miłe popołudnie w parku.
[Marco]
Kim jak do cholery jestem? Kim są ludzie którzy ciągle mnie odwiedzają i ciągle coś ode mnie chcą? Co tutaj się dzieje? Podobno jestem jakimś piłkarzem.. Klasowej światy w dodatku.. Podobno gram w jakiejś Borussii, a ja nawet nie wiem w jakiej miejscowości się znajduję. Co się ze mną dzieje? Usłyszałem dzisiaj od Lewego, że Marcela już wie że straciłem pamięć, ale kto to do cholery ta Marcela?!
- dzień dobry panie Reus - zawitała do mnie miła lekarka
- dzień dobry pani doktor - uśmiechnąłem się
- jak się pan dziś czuje? - odpowiedziała uśmiechem
- dziękuję bardzo dobrze a pani? - poruszyłem brwiami
- u mnie też dobrze - i znowu się uśmiechnąłem
- może spotkalibyśmy się kiedy wyjdę ze szpitala? - zapytałem
- przykro mi, ale nie łączę życia prywatnego z zawodowym - i wyszła z sali
Już wiedziałem, że tak łatwo nie dam za wygraną.. Ona była taka śliczna.. Idealna..
[Marcelina]
Kim tak na prawdę on dla mnie jest? Kiedy dowiedziałam się, że stracił pamięć od razu zdecydowałam się na powrót do Dortmundu.. Co tak na prawdę do niego czułam? Zakochałam się? Być może.. ale na razie lecę tam ze względu na to, że jest moim przyjacielem.. Pożegnałam się z Anią i oznajmiłam Helenie, że jutro wracam. Nie ucieszyła się zbytnio, ale ja musiałam.. Nie mogłam go tak zostawić..
Kiedy się pakowałam ni z tego ni z owego w moim pokoju znalazła się Klara i chciała mi powiedzieć o Marco, jednak ubiegłam ją. Wiedziałam wszystko, oznajmiłam jej wszystko. Między innymi to, że wracam jutro do Westfallii. Kiedy już miała wychodzić przypomniałam sobie o karteczce od Mateusza..
- Klara.. zaczekaj.. - powiedziałam wstając i podchodząc do bluzy z rannego treningu
- co to jest ? - zapytała kiedy wręczyłam jej kawałek karteczki
- otwórz dopiero jak wyjedziesz z mojego domu.. - uśmiechnęłam się co ona odwzajemniła i wyszła
Spakowałam już prawie wszystko, musiałam tylko zabukować jeszcze bilety i już byłabym gotowa na powrót.
[Klara]
Wyszłam od Cyśki z karteczką w ręku.. Zastanawiałam się co na niej znajdę, trochę bałam się ją otworzyć, ale w końcu się zebrałam i zrobiłam to.. "761335969 - zależy mi na spotkaniu. M :) " - zobaczyłam tam tylko tyle.. Pomyślałam.. - M..? Mateusz.. Zadzwonię do niego po rozmowie z Kubą. Była już 19:20 więc pośpiesznym krokiem udałam się do mieszkania. Weszłam, załączyłam skype, Kuba już czekał..
- hej - powiedziałam włączając kamerkę
- cześć, o czym chciałaś porozmawiać? - uśmiechnął się
- no bo.. nie układa się nam ostatnio.. też to widzisz? - zapytałam
- tak Klara tylko, że ja nie chciałem Cię ranić.. - posmutniał
- moim zdanie lepiej byłoby gdybyśmy się rozstali teraz niż kiedy indziej w innych okolicznościach.. masz kogoś prawda? - zapytałam ponownie
- masz rację, rozstanie to chyba dobry pomysł, a co do tego czy kogoś mam to.. tak, Klara wybacz mi..
- wybaczam, ja też kogoś mam - uśmiechnęłam się, nie zastanawiając się nad tym co powiedziałam..
- polak czy niemiec ? - uśmiechnął się
- polak.. więc przylecę w najbliższym czasie po rzeczy i wracam do Polski.. przepraszam, ale muszę już kończyć.. - spuściłam głowę i rozłączyłam się
[Kuba]
Wybrałem się z Agą do parku, ale było nam jakoś dziwnie.. Była fajna pogoda, stwierdziliśmy, że nie daleko jest wesołe miasteczko. Wybraliśmy się do niego, świetnie się bawiliśmy! Na "Diabelskim młynie" pierwszy raz się pocałowaliśmy, potem był Rollercoaster i wiele innych rzeczy. Wróciłem do domu na 20 na rozmowę z Klarą. Spodziewałem się tego co chce mi powiedzieć. Cieszyłem się, że ona też już sobie kogoś znalazła. Rozstaliśmy się w przyjaźni. Teraz mogę być już z Agą..
[Marcelina]
Rano poszłam pobiegać, całkiem przypadkiem spotkałam Klarę biegającą z Mateuszem.. Wydało mi się to co najmniej dziwne, ale nie przeszkadzałam im i pobiegłam w inną stronę. Zjadłam obiad i czas było się zbierać na samolot. Na lotnisku byłyśmy z Klarą i Anią o 15. Podróż minęła nawet spokojnie, z lotniska razem z Klarą pojechałyśmy do apartamentu. Ania pojechała do domu. Chciałam jeszcze iść odwiedzić Marco, ale było po 1 w nocy. Głupi pomysł. Ważne, że jestem już z powrotem, pójdę do niego jutro. Mam nadzieję, że pamięta chociaż mnie.. Zasnęłam po kilku minutach rozmyślania, a z krainy Morfeusza wyrwała mnie krzątająca się z rana po kuchni Klara..
- hej misiaku - dałam jej buziaka w policzek
- hej, kawy ? - zaproponowała
- tak, pewnie.. gdzie ty lecisz tak z rana? - pytałam
- chce zabrać rzeczy od Kuby i moja przygoda z Borussią kończy się na tym etapie - z jej oczu popłynęła łza
- co? mówisz poważnie? - też zaczęłam płakać.. - nie możesz.. Klara.. kto będzie ze mną mieszkał?
- znajdziesz sobie kogoś, może Marco - uśmiechnęła się przez łzy
- nie chcę Marco! chcę Ciebie - mocno ją przytuliłam
- dobra, koniec tych czułości.. - odkleiła się ode mnie - idę pożegnać się z Kubą - uśmiechnęła się
- czyli to już na prawdę koniec? - dalej płakałam
- tak Cyśka.. ale dla Ciebie początek.. i nie płacz - uśmiechnęła się i wyszła do Kuby
[Kuba]
Od razu po rozmowie z Klarą zadzwoniłem do Agnieszki i poprosiłem ją o to żeby przyjechała do mnie na miły wieczór. Kiedy już przyjechała włączyłem jakiś film i otworzyłem wino. Tak dobrze nam się siedział, że nawet nie wiem kiedy zasnęliśmy.. Gdzieś koło 3 obudziłem się i przeniosłem Agę do sypialni. Rano jakoś nie umiałem już spać. Wstałem koło 9 i zastanawiałem się nad wizytą Klary.. Robiąc kawę ktoś zapukał do drzwi..
[Klara]
Podjęłam decyzję. Wracam tam skąd przyjechałam.. Wiem, że trudno będzie mi wrócić do normalnego życia, ale jakoś będę musiała sobie poradzić. Polubiłam Mateusza.. Teraz mogę już na prawdę powiedzieć, że mam kogoś. Jadąc do Kuby myślałam o tym co przeszliśmy.. Wreszcie dotarłam na miejsce. Wysiadłam z taksówki z walizką. Odważyłam się i zapukałam będąc pod jego drzwiami. Otworzył mi z uśmiechem na twarzy w samym dresie bez koszulki..
- hej, ja tylko po rzeczy - uśmiechnęłam się
- hej, wchodzą.. pozbierałem wszystko chyba wszystko co było w mieszkaniu.. - odwzajemnił uśmiech
- Kuba! ktoś przyszedł? - zawołał znajomy mi głos z sypialni Kuby, i wyłoniła się z niego Agnieszka..
[Marcelina]
Wstałam tak około 8:30. Mimo tego, że późno poszłam spać, byłam już wyspana. Klara zebrała walizkę i powiedziała, że idzie do Kuby. Ja zebrałam się na to żeby pójść do Reus'a. Ubrałam się, zamówiłam taksówkę i pojechałam do szpitala. Wchodząc na salę zobaczyłam uśmiechniętego Marco a obok niego Lewego i Nuriego..
- o hej Marcela! - zawołali razem i obdarowali mnie buziakami na przywitanie
- hej chłopaki! - zawołałam - hej Marco - przytuliłam go..
- cześć. to Ty jesteś ta Marcela?! - zapytała jakby widział mnie pierwszy raz..
___________________________________________________________
Hej! Dziś taki trochę dłuższy, ale wcale mi się nie podoba. Brak motywacji z waszej strony obliguje mnie do tego żebym nie pisała kolejnych rozdziałów. Wybaczcie mi, ale tak już jest. Czytasz = komentujesz = motywujesz. 3majcie się! MaLinA
- o hej Ann..- w tym momencie uśmiech zszedł z mojej twarzy..
- hej Marcela, smacznego - uśmiechnęła się
- dziękuję, co Cię tu sprowadza, skąd masz mój adres? - pytałam zdziwiona
- emm.. no wiesz.. ma się wtyki.. - zaśmiała się Lewandowska
- aaa.. no tak.. twój mąż to w końcu TEN Lewandowski - zaakcentowałam na ten
- no tak, ale chyba nie będziemy o tym rozmawiać..
- no właśnie.. co Cię do mnie sprowadza? tylko proszę nie mów mi, że Marco tęskni czy coś.. - zajadałam się dalej naleśnikiem a Ania przez chwilę milczała.. - no ej.. mówi się.. napijesz się czegoś? - zapytałam
- poproszę kawę jeśli można.. - znowu uśmiechnęła się brunetka
- Ania.. proszę Cię.. mów coś.. - uśmiechałam się zniecierpliwiona
- ty nic nie wiesz prawda? - zapytała mnie, a ja zgłupiałam..
- nie, a o czym mam wiedzieć? Marco sobie kogoś znalazł tak? - uśmiechnęłam się
- nie.. chodzi o to.. chodzi o to, że on stracił pamięć.. - Lewandowska opuściła głowę, a ja prawie wyplułam kawę, którą właśnie popijałam
- żartujesz prawda ? - pytałam
- Cyśka.. chciałabym żeby to był żart.. ale to prawda.. - mówiła smutna Ania
- ale jak? przecież.. - biłam się z myślami
- od wczoraj wszyscy do Ciebie dzwonią, piszą.. cały czas poczta.. a ja jestem w Warszawie i pomyśla..
- wczoraj? po moim wyjeździe?! przecież jak nie chciałam.. - przerwałam jej w pół słowa
- to nie twoja wina - uśmiechała się młoda karateczka - to był przypadek..
- to przeze mnie.. Ania.. mam sprawę! kiedy wracasz do Dortmundu? - palnęłam nie zastanawiając się
- ja? ja wracam jutro wieczorem.. samolot jest o 17 - uśmiechnęła się
- lecę z Tobą.. nie mogę tu siedzieć tak bezczynnie..
- więc jednak coś do niego czujesz? - zapytała Ania a ja momentalnie czułam jak robię się rumiana..
[Kuba]
Klara wyjechała 2 dni temu, a mnie praktycznie wcale jej nie brakuje. Wiem, że pewnie pomyśli sobie że jestem zwykłym dupkiem, ale przecież miłość może kiedyś się skończyć.. Teraz jest Agnieszka, ona jest też idealna.. Z resztą wszystkie kobiety są idealne na swój sposób.. Oboje z Klarą czujemy, że oddalamy się od siebie.. Ona chyba też widzi, że nasz związek się rozpada, a skoro o tym mowa to właśnie dzwoni..
- hej Kuba - usłyszałem jej głos w słuchawce
- cześć, jak w Polsce? - zapytałem
- wszystko dobrze, z babcią lepiej ale my musimy porozmawiać.. - zabrzmiało co najmniej groźnie
- dobrze, kiedy wracasz ? - pytałem ciekawy
- jeszcze nie wiem, ale chciałabym porozmawiać dziś na skype koło 20, pasuje Ci
- tak, tak.. oczywiście, będę.. - zapewniłem ją a ona powiedziała, że reszty dowiem się jak będziemy rozmawiać i rozłączyła się.
Jej telefon wydawał mi się co najmniej dziwny jednak spodziewałem się tego co chciała mi powiedzieć.
Była godzina 14 więc miałem jeszcze dużo czasu do rozmowy z nią a w domu mi się nudziło.. Zadzwoniłem więc do Agnieszki i umówiłem się z nią na miłe popołudnie w parku.
[Marco]
Kim jak do cholery jestem? Kim są ludzie którzy ciągle mnie odwiedzają i ciągle coś ode mnie chcą? Co tutaj się dzieje? Podobno jestem jakimś piłkarzem.. Klasowej światy w dodatku.. Podobno gram w jakiejś Borussii, a ja nawet nie wiem w jakiej miejscowości się znajduję. Co się ze mną dzieje? Usłyszałem dzisiaj od Lewego, że Marcela już wie że straciłem pamięć, ale kto to do cholery ta Marcela?!
- dzień dobry panie Reus - zawitała do mnie miła lekarka
- dzień dobry pani doktor - uśmiechnąłem się
- jak się pan dziś czuje? - odpowiedziała uśmiechem
- dziękuję bardzo dobrze a pani? - poruszyłem brwiami
- u mnie też dobrze - i znowu się uśmiechnąłem
- może spotkalibyśmy się kiedy wyjdę ze szpitala? - zapytałem
- przykro mi, ale nie łączę życia prywatnego z zawodowym - i wyszła z sali
Już wiedziałem, że tak łatwo nie dam za wygraną.. Ona była taka śliczna.. Idealna..
[Marcelina]
Kim tak na prawdę on dla mnie jest? Kiedy dowiedziałam się, że stracił pamięć od razu zdecydowałam się na powrót do Dortmundu.. Co tak na prawdę do niego czułam? Zakochałam się? Być może.. ale na razie lecę tam ze względu na to, że jest moim przyjacielem.. Pożegnałam się z Anią i oznajmiłam Helenie, że jutro wracam. Nie ucieszyła się zbytnio, ale ja musiałam.. Nie mogłam go tak zostawić..
Kiedy się pakowałam ni z tego ni z owego w moim pokoju znalazła się Klara i chciała mi powiedzieć o Marco, jednak ubiegłam ją. Wiedziałam wszystko, oznajmiłam jej wszystko. Między innymi to, że wracam jutro do Westfallii. Kiedy już miała wychodzić przypomniałam sobie o karteczce od Mateusza..
- Klara.. zaczekaj.. - powiedziałam wstając i podchodząc do bluzy z rannego treningu
- co to jest ? - zapytała kiedy wręczyłam jej kawałek karteczki
- otwórz dopiero jak wyjedziesz z mojego domu.. - uśmiechnęłam się co ona odwzajemniła i wyszła
Spakowałam już prawie wszystko, musiałam tylko zabukować jeszcze bilety i już byłabym gotowa na powrót.
[Klara]
Wyszłam od Cyśki z karteczką w ręku.. Zastanawiałam się co na niej znajdę, trochę bałam się ją otworzyć, ale w końcu się zebrałam i zrobiłam to.. "761335969 - zależy mi na spotkaniu. M :) " - zobaczyłam tam tylko tyle.. Pomyślałam.. - M..? Mateusz.. Zadzwonię do niego po rozmowie z Kubą. Była już 19:20 więc pośpiesznym krokiem udałam się do mieszkania. Weszłam, załączyłam skype, Kuba już czekał..
- hej - powiedziałam włączając kamerkę
- cześć, o czym chciałaś porozmawiać? - uśmiechnął się
- no bo.. nie układa się nam ostatnio.. też to widzisz? - zapytałam
- tak Klara tylko, że ja nie chciałem Cię ranić.. - posmutniał
- moim zdanie lepiej byłoby gdybyśmy się rozstali teraz niż kiedy indziej w innych okolicznościach.. masz kogoś prawda? - zapytałam ponownie
- masz rację, rozstanie to chyba dobry pomysł, a co do tego czy kogoś mam to.. tak, Klara wybacz mi..
- wybaczam, ja też kogoś mam - uśmiechnęłam się, nie zastanawiając się nad tym co powiedziałam..
- polak czy niemiec ? - uśmiechnął się
- polak.. więc przylecę w najbliższym czasie po rzeczy i wracam do Polski.. przepraszam, ale muszę już kończyć.. - spuściłam głowę i rozłączyłam się
[Kuba]
Wybrałem się z Agą do parku, ale było nam jakoś dziwnie.. Była fajna pogoda, stwierdziliśmy, że nie daleko jest wesołe miasteczko. Wybraliśmy się do niego, świetnie się bawiliśmy! Na "Diabelskim młynie" pierwszy raz się pocałowaliśmy, potem był Rollercoaster i wiele innych rzeczy. Wróciłem do domu na 20 na rozmowę z Klarą. Spodziewałem się tego co chce mi powiedzieć. Cieszyłem się, że ona też już sobie kogoś znalazła. Rozstaliśmy się w przyjaźni. Teraz mogę być już z Agą..
[Marcelina]
Rano poszłam pobiegać, całkiem przypadkiem spotkałam Klarę biegającą z Mateuszem.. Wydało mi się to co najmniej dziwne, ale nie przeszkadzałam im i pobiegłam w inną stronę. Zjadłam obiad i czas było się zbierać na samolot. Na lotnisku byłyśmy z Klarą i Anią o 15. Podróż minęła nawet spokojnie, z lotniska razem z Klarą pojechałyśmy do apartamentu. Ania pojechała do domu. Chciałam jeszcze iść odwiedzić Marco, ale było po 1 w nocy. Głupi pomysł. Ważne, że jestem już z powrotem, pójdę do niego jutro. Mam nadzieję, że pamięta chociaż mnie.. Zasnęłam po kilku minutach rozmyślania, a z krainy Morfeusza wyrwała mnie krzątająca się z rana po kuchni Klara..
- hej misiaku - dałam jej buziaka w policzek
- hej, kawy ? - zaproponowała
- tak, pewnie.. gdzie ty lecisz tak z rana? - pytałam
- chce zabrać rzeczy od Kuby i moja przygoda z Borussią kończy się na tym etapie - z jej oczu popłynęła łza
- co? mówisz poważnie? - też zaczęłam płakać.. - nie możesz.. Klara.. kto będzie ze mną mieszkał?
- znajdziesz sobie kogoś, może Marco - uśmiechnęła się przez łzy
- nie chcę Marco! chcę Ciebie - mocno ją przytuliłam
- dobra, koniec tych czułości.. - odkleiła się ode mnie - idę pożegnać się z Kubą - uśmiechnęła się
- czyli to już na prawdę koniec? - dalej płakałam
- tak Cyśka.. ale dla Ciebie początek.. i nie płacz - uśmiechnęła się i wyszła do Kuby
[Kuba]
Od razu po rozmowie z Klarą zadzwoniłem do Agnieszki i poprosiłem ją o to żeby przyjechała do mnie na miły wieczór. Kiedy już przyjechała włączyłem jakiś film i otworzyłem wino. Tak dobrze nam się siedział, że nawet nie wiem kiedy zasnęliśmy.. Gdzieś koło 3 obudziłem się i przeniosłem Agę do sypialni. Rano jakoś nie umiałem już spać. Wstałem koło 9 i zastanawiałem się nad wizytą Klary.. Robiąc kawę ktoś zapukał do drzwi..
[Klara]
Podjęłam decyzję. Wracam tam skąd przyjechałam.. Wiem, że trudno będzie mi wrócić do normalnego życia, ale jakoś będę musiała sobie poradzić. Polubiłam Mateusza.. Teraz mogę już na prawdę powiedzieć, że mam kogoś. Jadąc do Kuby myślałam o tym co przeszliśmy.. Wreszcie dotarłam na miejsce. Wysiadłam z taksówki z walizką. Odważyłam się i zapukałam będąc pod jego drzwiami. Otworzył mi z uśmiechem na twarzy w samym dresie bez koszulki..
- hej, ja tylko po rzeczy - uśmiechnęłam się
- hej, wchodzą.. pozbierałem wszystko chyba wszystko co było w mieszkaniu.. - odwzajemnił uśmiech
- Kuba! ktoś przyszedł? - zawołał znajomy mi głos z sypialni Kuby, i wyłoniła się z niego Agnieszka..
[Marcelina]
Wstałam tak około 8:30. Mimo tego, że późno poszłam spać, byłam już wyspana. Klara zebrała walizkę i powiedziała, że idzie do Kuby. Ja zebrałam się na to żeby pójść do Reus'a. Ubrałam się, zamówiłam taksówkę i pojechałam do szpitala. Wchodząc na salę zobaczyłam uśmiechniętego Marco a obok niego Lewego i Nuriego..
- o hej Marcela! - zawołali razem i obdarowali mnie buziakami na przywitanie
- hej chłopaki! - zawołałam - hej Marco - przytuliłam go..
- cześć. to Ty jesteś ta Marcela?! - zapytała jakby widział mnie pierwszy raz..
___________________________________________________________
Hej! Dziś taki trochę dłuższy, ale wcale mi się nie podoba. Brak motywacji z waszej strony obliguje mnie do tego żebym nie pisała kolejnych rozdziałów. Wybaczcie mi, ale tak już jest. Czytasz = komentujesz = motywujesz. 3majcie się! MaLinA
sobota, 25 stycznia 2014
Ma panienka gościa..
[Marco]
Ona.. wyjechała tak nagle, chociaż mogłem się tego spodziewać.. Nie byłem bez winy, ale jakoś przecież musiało dać się sprowadzić ją z powrotem. Siedziałem i gadałem z Robertem, gdy zachciało się nam pić, w prawdzie mieliśmy kilka dni wolnego, ale Lewy wracał do domu samochodem. Poszedłem do kuchni, wyciągnąłem szklanki i schyliłem się po sok do lodówki, kiedy nagle nie zauważyłem szafki i.. TRAHH! - walnąłem głową w jej kant.. Zabolało..
[Robert]
Gadaliśmy sobie z Reus'em gdy on zaproponował żebyśmy się czegoś napili. Zniknął w kuchni, ja zostałem na kanapie. Wołał coś z kuchni, gdy nagle coś upadło albo jakoś tak.. Szybko zerwałem się z miejsca i pobiegłem do kuchni, śmiejąc się widząc Marco trzymającego się za głowę..
- Marco.. wszystko okej? - mówiłem jakby do ściany
- Marco? Jaki Marco? - odpowiedział mi
- ej no.. Reus.. weź się nie wygłupiaj.. - klepnąłem go w ramię
- Reus? kim ty w ogóle jesteś człowieku?
- no Lewy, Robert, Lewandowski..? twój kumpel, gracz Borussii? nie? nic? - i znowu jakbym mówił do ściany
- nieee... gdzie ja.. ? gdzie ja jestem? - pytał zatracony Marco
- no u siebie w domu.. chodź zabieram Cię do lekarza..
Wsiedliśmy do samochodu, wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Ani, żeby się nie martwiła, bo przyjadę później. Szpital i tak dalej. Prosiłem ją żeby na razie nikomu nic nie mówiła, że Marco chyba stracił pamięć, jadąc do szpitala modliłem się żeby on tylko robił sobie żarty..
Po kilku minutach okazało się jednak, że Reus nie żartował.. Lekarz powiedział, że to może być chwilowy lub długotrwały zanik.. Liczyłem na to pierwsze, bo Marco to jeden z filarów Borussii. Po tym wszystkim zadzwoniłem do trenera, on "obdzwonił" chłopaków, a oni mieli dać znać Marceli..
[Marcelina]
Totalnie odleciałam! Powrót do domu to było to czego na prawdę brakowało mi do szczęścia. Zamknięta w "swoim świecie" nastolatka z milionem pomysłów.. - te czasy znowu przyszły..
Azyl, tak nazwałabym pomieszczenie na którego ścianach dominują zdjęcia chłopaków z Borussii. - jeszcze za czasów "kiedy Götze grał w Dortmundzie". Wyłączyłam telefon.. teraz nie było mnie dla nikogo.. - czas ogarnąć ten bałagan.. Co po chwila z mojej ściany znikały kolejne plakaty i zastępowały je obramowane zdjęcia z chłopakami. Mijały minuty i godziny.. Nawet nie wiem kiedy wybiła północ. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać. W końcu jutro kolejny dzień..
[Adriana]
Siedziałam sobie w miłym towarzystwie Erika, gdy nagle zadzwonił jego telefon, pokazał mi wyświetlacz "KEVIN" i odebrał. Rozmawiał z nim chwilę, po czym oświadczył mi, że Reus stracił pamięć i mam jak najszybciej się da powiadomić Marcelinę. Dzwoniłam do niej z tysiąc razy.. Cały czas poczta.. Zadzwoniłam do Klary, ta powiedziała że już wie, ale tak jak ja też nie potrafi skontaktować się z Cyśką, jednakże zrobi wszystko co w jej mocy żeby dowiedziała się o tym "incydencie". Zostawiłam już telefon w spokoju i wróciłam do Durm'a. On był taki kochany, przystojny, miły, szarmancki.. Chyba.. chyba się zakochałam..
[Marcelina]
Ranek w Warszawie.. Ahh..! - aż chce się żyć! Godzina 8:02 a ja już na nogach.. Czemu by nie wykorzystać tego dnia?! Wskoczyłam w dres, włączyłam Iphon'a i miałam chyba milion wiadomości, ale kogo to obchodzi? - teraz mam wolne od wszystkiego i wszystkich.. Pobiegłam sobie do parku, mojego ulubionego oczywiście. Wracając natknęłam się na..
- o Mateusz! hej
- hej, Marcela tak? dobrze pamiętam?
- tak, tak.. co u Ciebie? - zapytałam
- a dobrze.. trening ważna część dnia - uśmiechnął się
- oczywiście, że ważna! a co powiesz na wspólne zdjęcie dla mojej znajomej Anki Lewandowskiej?
- świetny pomysł! a znasz ją osobiście?
- ja.. znaczy tak.. mieszkam w Dortmundzie, przyleciałam do rodziców.. - uśmiechnęłam się i zrobiłam fotkę
- aaa.. już rozumiem, to mój numer - powiedział wręczając mi karteczkę - mogłabyś dać go Klarze? byłbym zobowiązany, bardzo mi zależy.. - zrobił słodkie oczka..
- tak pewnie! jak tylko ją spotkam to oczywiście dam, ja muszę już uciekać, paaa - przytuliłam go i pobiegłam do domu..
[Klara]
Poprzedni dzień prawie cały spędziłam u babci, tak strasznie się za nią stęskniłam. No i jeszcze ta wiadomość od chłopaków.. Ehh.. co ten Marco znowu narobił? Marcela zostawiła go tylko na chwilę, a ten tu takie zabawy sobie urządza.. Rano wstałam około 11. Od razu przebrałam się i pojechałam znowu do babci, w między czasie co chwila dzwoniąc do Cyśki.. Coś musiało się stać, że ciągle odrzuca moje połączenia.. Jeśli nie zadzwoni sama do 15 pojadę do niej do domu... Muszę jeszcze tylko zadzwonić do Kuby, żeby upewnić się czy z Reus'em dalej jest tak jak było..
[Marcelina]
-wróciłam! - zawołałam przekraczając próg drzwi po 2 godzinach nieobecności.
- dzień dobry córeczko - przywitała mnie mama z kuchni
- co dziś na śniadanie? jestem straaasznie głodna! - mówiłam z uśmiechem
- a co byś chciała? naleśniki coo? - uśmiechnęła się mama robiąc łyk świeżej kawy
- taaakk! bardzo! lecę się ogarnąć, będę za pół godziny!
I pobiegłam na górę. Wbiegłam do łazienki, łapiąc jakieś pierwsze lepsze ciuchy z szafy i pobiegłam pod zimny prysznic. Siedziałam tak kilka minut, po czym ubrałam się i związałam włosy w niedbały kok. Zeszłam na dół na śniadanie. Niestety rodziców już nie było, bo jakby inaczej? Siedziałam sobie jedząc naleśniki z nutellą. Po chwili przyszła do kuchni Helena..
- panienko.. ma panienka gościa.. - uśmiechnęła się
- o hej Ann.. - w tym momencie uśmiech zszedł z mojej twarzy..
___________________________________________________________
Siema! Tak wiem, że długo czekaliście, ale teraz się porobiło xD Kolejny rozdział obiecuję w następnym tygodniu, a może i nawet dwa, jeśli tylko się postaracie i zachęcicie komentarzami. Każdy z nich motywuje, a ja za wszystkie dziękuję. teraz trzymajcie się ;* zapraszam na mojego aska i instagrama :)
piątek, 17 stycznia 2014
A może Ty jesteś w ciąży?
[Marco]
Powiedziałem to i chyba.. Przyznałem się właśnie do tego, że Marcelina to.. Nie możliwe, że ja to powiedziałem..
- ale jak to miłość? - zaczęła Agnieszka
- yyy.. no.. ja to powiedziałem na głos.?- zapytałem nie pewnie Agi
- no tak jakby.. znaczy ja słyszałam - uśmiechnęła się
- ale.. no bo popatrz. ostatnio byliśmy za miastem i ona pocałowała mnie i ja obiecałem jej gola i dotrzymałem słowa a ona po meczu.. ona wolała iść sobie z Milikiem, nikt nie wie jak się czułem.. potem jeszcze pokłóciłem się z nią a dziś pod drzwiami znalazłem to.. - powiedziałem wręczając jej kartkę z listem
- jestem zaskoczona.. - wydukała polka
- też byłem gdy to czytałem.. ja wczoraj.. ja byłem gotowy powiedzieć jej, że.. że się w niej zakochałem, a ona co? zostawiła mnie o tak? - spuściłem głowę
- Marco.. nie przejmuj się.. wszystko się poukłada, napisała przecież, że wróci - próbowała mnie pocieszać
- kiedyś na pewno, pozostaje tylko kwestia kiedy? - mimowolnie się uśmiechnąłem
[Marcelina]
Odprawę przeszłyśmy z Klarą bez większych utrudnień. W samo południe samolot wystartował z lotniska w Dortmundzie. Rozmyślałam teraz nad życiem, bo przecież jeszcze nie tak dawno Dortmund to było to miasto, w którym miałyśmy spędzić resztę życia i spełnić wszystkie swoje marzenia. Marzenia być może już spełniłyśmy bo znam całą Borussię i nawet jestem tam na stażu a Klara ma Kubę i.. Oj dobra, bo za chwilę dojdę do tematu pana Reus'a -,- Lot mijał nam bardzo szybko, ja siedziałam przy oknie i cały czas myślałam o tym co powiedzą moi rodzice gdy zobaczą mnie w drzwiach, a Klara założyła słuchawki i zasnęła.
Wylądowałyśmy. Podróż zaliczam do udanych, bo obyło się bez turbulencji itp. Teraz tylko odebrać bagaże i.. i gdzie jest Klara?! Matko święta - zgubiłam przyjaciółkę..
[Agnieszka]
Widziałam jak Marco strasznie przeżywa to, że pokłócił się z Marceliną. Chociaż.. wydaje mi się, że ona nie była niczemu winna.. To przecież Arek wymyślił to wszystko i kto wie, może nawet z chęcią skłócenia Marco i Cyśki. Chyba, że on na prawdę ją jeszcze kochał.. Mało ważne, ważne jest teraz to, że obie polki wyjechały do ojczyzny, Marco został sam i Kubuś też.. A Moritz wyjechał.. Zostałam sama, a może nie tak bardzo jak by mi się wydawało? o.O :D
[Klara]
Lot minął w miarę spokojnie, zasnęłam bo.. bo inaczej cały czas myślałabym o Kubie i o Dortmundzie. Przecież tak nie można.. Teraz jesteśmy na lotnisku a zaraz biorę taksówkę i pędzę do babci. Znaczy taksówkę wezmę, jak tylko znajdę Marcelę..
Powędrowałam po walizki i chyba ją zgubiłam, w ogóle dziś miałam taki dziwny dzień, że nie pamiętam czy powiedziałam jej, że idę po ich odbiór.. Ale dobra, znalazłam obie. Jedna z nazwiskiem "Kocurek" - to ta Cyśki no i moja "Leitner" - w Polsce brak jakichkolwiek podejrzeń i skojarzeń z tym nazwiskiem. No może nieliczne osoby zwróciłyby uwagę. A teraz muszę iść poszukać Cyśki.. Już zbierałam obie walizki i..
- auuuuć! uważaj sobie! - powiedziałam przez przypadek po niemiecku
- Niemka? - zwrócił się do mnie jakiś brunet
- tak, znaczy nie.. - zwiesiłam się bo powiedziałam to po polsku
- wiedziałem.. za ładna na Niemkę - wyszczerzył się
- tsaa.. - zebrałam znowu walizki
- zaczekaj, pomogę Ci, za to że na Ciebie wpadłem - uśmiechnął się
- dziękuję ale tak czeka moja przyjaciółka, więc poradzę sobie.. - nie lubiłam natrętów..
- ale ja Ci jednak pomogę - i chwycił za uchwyt jednej z walizek - to gdzie idziemy?
- chwilkę poczekaj, znaczy pan poczeka - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam telefon z torebki
Zadzwoniłam do Marceli, żeby dowiedzieć się gdzie jest, oczywiście co? - poczta.. no jak zwykle.. po kilku próbach zrezygnowałam z dzwonienia i zabrałam walizki przemierzając lotnisko z nowym "nieznajomym"
Kiedy już prawie byliśmy przy wyjściu zobaczyłam Marcelę, która szukała najwyraźniej telefonu z torebce. Zaczęłam ją wołać no i chyba doznała jakiegoś..- szoku? o.O
[Marcelina]
Zgubiłam przyjaciółkę, ale to nic, bo przy okazji zginęła też chyba moja walizka i telefon.. Chyba, że jest on w mojej "magicznej torbie". Moja torba jest jak dżungla.. Wszystko w niej idzie znaleźć.. Ale dobra mało ważne. Dziś dzień powrotu pomyślała, ehh.. ładnie się zaczyna bo zgubiłam przyjaciółkę, niby to śmieszne, ale bałam się, że coś mogło jej się stać. Jak po chwili się okazało na marne.. W tym momencie szukałam telefonu i zaczęła mnie wołać. Spojrzałm w dal i zobaczyłam Klarę z.. o kurde ale ciacho wyrwała.. I to już pierwszego dnia powrotu do Polski..
- no gdzie ty byłaś? - zaczęłam
- znaczy ja poszła po walizki i potem prawie się zabiłam przez niego.. - uśmiechnęłam się
- tak właściwie to jestem Marcelina - powiedziałam wyciągając rękę chłopakowi
- hej, ja jestem.. Mateusz - uśmiechnął się
- tak, tak.. ja jestem Klara, Cyśka możemy już iść? - powiedziałam wkurzona
- tak, już lecimy.. dzięki za walizki i paa.. - pożegnałyśmy się i poszłyśmy szukać wolnej taksówki..
- co to za ciacho? - zaczęłam rozmowę już w taksówce
- ale, że ten cały Mateusz?
- no a kto?! - mówiłam w euforii
- oj weź przestań, chłopak jak chłopak..
- twój entuzjazm mnie powala.. - powiedziałam
- na Kwiatową prosimy - dodała do kierowcy Klara
Po kilkunastu minutach byłyśmy już pod moim domem, wyciągnęłam walizkę i pożegnałam się z Klarą. Obiecała, że zadzwoni jak już będzie wiedzieć kiedy wracamy do Dortmundu. Stanęłam przed drzwiami willi moich starszych i nie powiem, trochę bałam się ich reakcji..
[Marco]
Ja nie wiem co sobie myślałem.. może, że jak pokłócę się z Marcelą to wszystko będzie okej? Cholera.. wszystko było nie tak! Nie umiałem się skupić, nie chciało mi się jeść, wydawało mi się, że wszyscy i wszystko jest przeciwko mnie.. Zadzwoniłem do Roberta, on zawsze mnie rozumiał. Poprosiłem go, żeby wpadł do mnie na chwilę, powiedział że będzie za 15 minut. To niby kwadrans, a chyba okazał się najdłuższy w moim całym życiu..
- siema stary, co jest? - przywitała mnie klubowa 9
- siema, nic.. chciałem pogadać, bo.. Marcela..
- Marcela? co z nią? - dopytywał Lewy
- ona wyjechała.. a ja się chyba w niej..
- chyba sie w niej? może byś dokończył?
- no zakochałem się.. a ona wróciła z powrotem do Polski.. - spuściłem głowę..
[Klara]
Strasznie wkurzył mnie ten typek na lotnisku. Marcela mówiła, że "ohh jakie ciało" i takie tam, ale mnie w ogóle on nie ruszył. Wiem, że między mną a Kubą nie jest najlepiej no ale bez przesady, żebym jak tylko przyleciała do Polski wskakiwała pierwszemu lepszemu facetowi do łóżka.. Odstawiłam Marcelinę pod dom. Ucieszyłam się, że w końcu po kilku miesiącach będę mogła spotkać się z tatą z babcią.. No właśnie z babcią.. Jestem teraz u niej w szpitalu i mówi mi, że czuję się bardzo dobrze i że już nie umie doczekać się, kiedy przedstawię jej "Kubisia" - dosłownie tak powiedziała. Ona jeszcze nie wie, że w tym związku między nami to koniec, ale nie chcę przysparzać jej już więcej problemów. Już i tak wystarczająco daje jej w kość pobyt w szpitalu..
[Marcelina]
Zadzwoniłam na dzwonek. Zamarłam. Chciałam uciec, ale nogi były jakby przyklejone do podłogi, w końcu usłyszałam kroki i moim oczom ukazała się gosposia..
- witam panienkę - uśmiechnęła się
- dzień dobry Heleno - odwzajemniłam uśmiech
- wejdź proszę, rodzice nie mówili, że panienka przyjeżdża
- rodzice nie mówili, bo to niespodzianka - na mojej twarzy ciągle malował się uśmiech
- aaa.. skoro tak, to już wołam, proszę się rozgościć - i zniknęła
Usiadłam w salonie na sofie, była miękka jak zawsze. Rozgościłam się - w końcu we własnym domu pomyślałam. Ściągnęłam kurtkę i szpilki, a po kilku minutach moim oczom ukazała się moja rodzicielka.
- hej mamuś! - rzuciłam się jej na szyję
- hej kochanie! co tutaj robisz? gosposia mówiła, że mamy gości ale nie spodziewałam się, że to Ty! - uśmiechała się przytulając mnie
- zdecydowałam wczoraj, nie cieszysz się? - zapytała
- oczywiście, że się cieszę.
- hahah - zaśmiałam się - a teraz mnie puść, bo udusisz
- dobrze już dobrze - powiedziała wypuszczając mnie ze swych objęć
- wracam tutaj za 5 minut przebrana i odświeżona, herbatka będzie czekać? - zapytałam
- no pewnie! a może by tak kakao? - uśmiechnęła się
- oooo! oczywiście - zabrałam kurtkę, buty i pobiegłam na górę
Wchodząc do mojego pokoju nigdy nie pomyślałabym, że zostało w nim tyle plakatów.. Wszędzie Borussia! - wow - pomyślałam, trzeba będzie kilka po ściągać i zastąpić zdjęciami.. Ale to potem, teraz przebrałam się i odświeżyłam. Zbiegłam na dół a tam w salonie czekała już moja mama.
- no to opowiadaj co Cię tu sprowadza - zaczęła - ślub, rezygnacja ze stażu, brak kasy a może Ty jesteś w ciąży? - zaśmiała się
- nie.. mamo! po pierwsze to przyleciałam bo się stęskniłam, po drugie staż zawiesiłam, a po trzecie to.. - upiłam łyk herbaty - nie jestem w ciąży i ślubu też nie ma żadnego bo nawet nie mam chłopaka.. - spuściłam głowę patrząc w dywan z salonu..
____________________________________________________________________
Wiem, że długo kazałam Wam czekać, ale tak to już jest z tą szkołą.. Teraz mam ferie i obiecuję kilka rozdziałów nadrobić, ale coś za coś. 15 kom. to nie wiele, ale pamiętajcie, że jeśli nie przebijecie ten "bariery" nowy się nie pojawi. Tak więc komentujcie! Pozdrawiam MaLinA
Powiedziałem to i chyba.. Przyznałem się właśnie do tego, że Marcelina to.. Nie możliwe, że ja to powiedziałem..
- ale jak to miłość? - zaczęła Agnieszka
- yyy.. no.. ja to powiedziałem na głos.?- zapytałem nie pewnie Agi
- no tak jakby.. znaczy ja słyszałam - uśmiechnęła się
- ale.. no bo popatrz. ostatnio byliśmy za miastem i ona pocałowała mnie i ja obiecałem jej gola i dotrzymałem słowa a ona po meczu.. ona wolała iść sobie z Milikiem, nikt nie wie jak się czułem.. potem jeszcze pokłóciłem się z nią a dziś pod drzwiami znalazłem to.. - powiedziałem wręczając jej kartkę z listem
- jestem zaskoczona.. - wydukała polka
- też byłem gdy to czytałem.. ja wczoraj.. ja byłem gotowy powiedzieć jej, że.. że się w niej zakochałem, a ona co? zostawiła mnie o tak? - spuściłem głowę
- Marco.. nie przejmuj się.. wszystko się poukłada, napisała przecież, że wróci - próbowała mnie pocieszać
- kiedyś na pewno, pozostaje tylko kwestia kiedy? - mimowolnie się uśmiechnąłem
[Marcelina]
Odprawę przeszłyśmy z Klarą bez większych utrudnień. W samo południe samolot wystartował z lotniska w Dortmundzie. Rozmyślałam teraz nad życiem, bo przecież jeszcze nie tak dawno Dortmund to było to miasto, w którym miałyśmy spędzić resztę życia i spełnić wszystkie swoje marzenia. Marzenia być może już spełniłyśmy bo znam całą Borussię i nawet jestem tam na stażu a Klara ma Kubę i.. Oj dobra, bo za chwilę dojdę do tematu pana Reus'a -,- Lot mijał nam bardzo szybko, ja siedziałam przy oknie i cały czas myślałam o tym co powiedzą moi rodzice gdy zobaczą mnie w drzwiach, a Klara założyła słuchawki i zasnęła.
Wylądowałyśmy. Podróż zaliczam do udanych, bo obyło się bez turbulencji itp. Teraz tylko odebrać bagaże i.. i gdzie jest Klara?! Matko święta - zgubiłam przyjaciółkę..
[Agnieszka]
Widziałam jak Marco strasznie przeżywa to, że pokłócił się z Marceliną. Chociaż.. wydaje mi się, że ona nie była niczemu winna.. To przecież Arek wymyślił to wszystko i kto wie, może nawet z chęcią skłócenia Marco i Cyśki. Chyba, że on na prawdę ją jeszcze kochał.. Mało ważne, ważne jest teraz to, że obie polki wyjechały do ojczyzny, Marco został sam i Kubuś też.. A Moritz wyjechał.. Zostałam sama, a może nie tak bardzo jak by mi się wydawało? o.O :D
[Klara]
Lot minął w miarę spokojnie, zasnęłam bo.. bo inaczej cały czas myślałabym o Kubie i o Dortmundzie. Przecież tak nie można.. Teraz jesteśmy na lotnisku a zaraz biorę taksówkę i pędzę do babci. Znaczy taksówkę wezmę, jak tylko znajdę Marcelę..
Powędrowałam po walizki i chyba ją zgubiłam, w ogóle dziś miałam taki dziwny dzień, że nie pamiętam czy powiedziałam jej, że idę po ich odbiór.. Ale dobra, znalazłam obie. Jedna z nazwiskiem "Kocurek" - to ta Cyśki no i moja "Leitner" - w Polsce brak jakichkolwiek podejrzeń i skojarzeń z tym nazwiskiem. No może nieliczne osoby zwróciłyby uwagę. A teraz muszę iść poszukać Cyśki.. Już zbierałam obie walizki i..
- auuuuć! uważaj sobie! - powiedziałam przez przypadek po niemiecku
- Niemka? - zwrócił się do mnie jakiś brunet
- tak, znaczy nie.. - zwiesiłam się bo powiedziałam to po polsku
- wiedziałem.. za ładna na Niemkę - wyszczerzył się
- tsaa.. - zebrałam znowu walizki
- zaczekaj, pomogę Ci, za to że na Ciebie wpadłem - uśmiechnął się
- dziękuję ale tak czeka moja przyjaciółka, więc poradzę sobie.. - nie lubiłam natrętów..
- ale ja Ci jednak pomogę - i chwycił za uchwyt jednej z walizek - to gdzie idziemy?
- chwilkę poczekaj, znaczy pan poczeka - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam telefon z torebki
Zadzwoniłam do Marceli, żeby dowiedzieć się gdzie jest, oczywiście co? - poczta.. no jak zwykle.. po kilku próbach zrezygnowałam z dzwonienia i zabrałam walizki przemierzając lotnisko z nowym "nieznajomym"
Kiedy już prawie byliśmy przy wyjściu zobaczyłam Marcelę, która szukała najwyraźniej telefonu z torebce. Zaczęłam ją wołać no i chyba doznała jakiegoś..- szoku? o.O
[Marcelina]
Zgubiłam przyjaciółkę, ale to nic, bo przy okazji zginęła też chyba moja walizka i telefon.. Chyba, że jest on w mojej "magicznej torbie". Moja torba jest jak dżungla.. Wszystko w niej idzie znaleźć.. Ale dobra mało ważne. Dziś dzień powrotu pomyślała, ehh.. ładnie się zaczyna bo zgubiłam przyjaciółkę, niby to śmieszne, ale bałam się, że coś mogło jej się stać. Jak po chwili się okazało na marne.. W tym momencie szukałam telefonu i zaczęła mnie wołać. Spojrzałm w dal i zobaczyłam Klarę z.. o kurde ale ciacho wyrwała.. I to już pierwszego dnia powrotu do Polski..
- no gdzie ty byłaś? - zaczęłam
- znaczy ja poszła po walizki i potem prawie się zabiłam przez niego.. - uśmiechnęłam się
- tak właściwie to jestem Marcelina - powiedziałam wyciągając rękę chłopakowi
- hej, ja jestem.. Mateusz - uśmiechnął się
- tak, tak.. ja jestem Klara, Cyśka możemy już iść? - powiedziałam wkurzona
- tak, już lecimy.. dzięki za walizki i paa.. - pożegnałyśmy się i poszłyśmy szukać wolnej taksówki..
- co to za ciacho? - zaczęłam rozmowę już w taksówce
- ale, że ten cały Mateusz?
- no a kto?! - mówiłam w euforii
- oj weź przestań, chłopak jak chłopak..
- twój entuzjazm mnie powala.. - powiedziałam
- na Kwiatową prosimy - dodała do kierowcy Klara
Po kilkunastu minutach byłyśmy już pod moim domem, wyciągnęłam walizkę i pożegnałam się z Klarą. Obiecała, że zadzwoni jak już będzie wiedzieć kiedy wracamy do Dortmundu. Stanęłam przed drzwiami willi moich starszych i nie powiem, trochę bałam się ich reakcji..
[Marco]
Ja nie wiem co sobie myślałem.. może, że jak pokłócę się z Marcelą to wszystko będzie okej? Cholera.. wszystko było nie tak! Nie umiałem się skupić, nie chciało mi się jeść, wydawało mi się, że wszyscy i wszystko jest przeciwko mnie.. Zadzwoniłem do Roberta, on zawsze mnie rozumiał. Poprosiłem go, żeby wpadł do mnie na chwilę, powiedział że będzie za 15 minut. To niby kwadrans, a chyba okazał się najdłuższy w moim całym życiu..
- siema stary, co jest? - przywitała mnie klubowa 9
- siema, nic.. chciałem pogadać, bo.. Marcela..
- Marcela? co z nią? - dopytywał Lewy
- ona wyjechała.. a ja się chyba w niej..
- chyba sie w niej? może byś dokończył?
- no zakochałem się.. a ona wróciła z powrotem do Polski.. - spuściłem głowę..
[Klara]
Strasznie wkurzył mnie ten typek na lotnisku. Marcela mówiła, że "ohh jakie ciało" i takie tam, ale mnie w ogóle on nie ruszył. Wiem, że między mną a Kubą nie jest najlepiej no ale bez przesady, żebym jak tylko przyleciała do Polski wskakiwała pierwszemu lepszemu facetowi do łóżka.. Odstawiłam Marcelinę pod dom. Ucieszyłam się, że w końcu po kilku miesiącach będę mogła spotkać się z tatą z babcią.. No właśnie z babcią.. Jestem teraz u niej w szpitalu i mówi mi, że czuję się bardzo dobrze i że już nie umie doczekać się, kiedy przedstawię jej "Kubisia" - dosłownie tak powiedziała. Ona jeszcze nie wie, że w tym związku między nami to koniec, ale nie chcę przysparzać jej już więcej problemów. Już i tak wystarczająco daje jej w kość pobyt w szpitalu..
[Marcelina]
Zadzwoniłam na dzwonek. Zamarłam. Chciałam uciec, ale nogi były jakby przyklejone do podłogi, w końcu usłyszałam kroki i moim oczom ukazała się gosposia..
- witam panienkę - uśmiechnęła się
- dzień dobry Heleno - odwzajemniłam uśmiech
- wejdź proszę, rodzice nie mówili, że panienka przyjeżdża
- rodzice nie mówili, bo to niespodzianka - na mojej twarzy ciągle malował się uśmiech
- aaa.. skoro tak, to już wołam, proszę się rozgościć - i zniknęła
Usiadłam w salonie na sofie, była miękka jak zawsze. Rozgościłam się - w końcu we własnym domu pomyślałam. Ściągnęłam kurtkę i szpilki, a po kilku minutach moim oczom ukazała się moja rodzicielka.
- hej mamuś! - rzuciłam się jej na szyję
- hej kochanie! co tutaj robisz? gosposia mówiła, że mamy gości ale nie spodziewałam się, że to Ty! - uśmiechała się przytulając mnie
- zdecydowałam wczoraj, nie cieszysz się? - zapytała
- oczywiście, że się cieszę.
- hahah - zaśmiałam się - a teraz mnie puść, bo udusisz
- dobrze już dobrze - powiedziała wypuszczając mnie ze swych objęć
- wracam tutaj za 5 minut przebrana i odświeżona, herbatka będzie czekać? - zapytałam
- no pewnie! a może by tak kakao? - uśmiechnęła się
- oooo! oczywiście - zabrałam kurtkę, buty i pobiegłam na górę
Wchodząc do mojego pokoju nigdy nie pomyślałabym, że zostało w nim tyle plakatów.. Wszędzie Borussia! - wow - pomyślałam, trzeba będzie kilka po ściągać i zastąpić zdjęciami.. Ale to potem, teraz przebrałam się i odświeżyłam. Zbiegłam na dół a tam w salonie czekała już moja mama.
- no to opowiadaj co Cię tu sprowadza - zaczęła - ślub, rezygnacja ze stażu, brak kasy a może Ty jesteś w ciąży? - zaśmiała się
- nie.. mamo! po pierwsze to przyleciałam bo się stęskniłam, po drugie staż zawiesiłam, a po trzecie to.. - upiłam łyk herbaty - nie jestem w ciąży i ślubu też nie ma żadnego bo nawet nie mam chłopaka.. - spuściłam głowę patrząc w dywan z salonu..
____________________________________________________________________
Wiem, że długo kazałam Wam czekać, ale tak to już jest z tą szkołą.. Teraz mam ferie i obiecuję kilka rozdziałów nadrobić, ale coś za coś. 15 kom. to nie wiele, ale pamiętajcie, że jeśli nie przebijecie ten "bariery" nowy się nie pojawi. Tak więc komentujcie! Pozdrawiam MaLinA
poniedziałek, 6 stycznia 2014
. ' LIEBSTER BLOG AWARD ' .
. ' LIEBSTER BLOG AWARD ' .
Strasznie dziękuję za aż 3 nominacje do LIEBSTER BLOG AWARD. Nie spodziewałam się, ale to bardzo miłe. Niestety nie ma tyle czasu żeby robić 3 osobne posty, więc napiszę w 1 odpowiedzi na 32 pytania :) Nie miejcie mi za złe.
Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera , który uznał , że to co robisz , robisz dobrze :) Po odebraniu nominacji należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby , która cię nominowała. Następnie ty wybierasz 11 osób ( poinformuj je o tym ) oraz zadajesz im 11 pytań .
NIE WOLNO NOMINOWAĆ BLOGERA , KTÓRY CIĘ NOMINOWAŁ .
Tak więc dziękuję za nominację od :
http://where-look-for-hope.blogspot.com/
http://zaczac-swoje-zycie-od-nowa.blogspot.com/ i
http://leo-messi-gerrard-pique.blogspot.com/.
MOJE PYTANIA :
1. Dlaczego piłka nożna ?
2. Twój ulubiony klub ? Dlaczego ?
3. Skąd wzięła się u Ciebie miłość do piłki nożnej ?
Strasznie dziękuję za aż 3 nominacje do LIEBSTER BLOG AWARD. Nie spodziewałam się, ale to bardzo miłe. Niestety nie ma tyle czasu żeby robić 3 osobne posty, więc napiszę w 1 odpowiedzi na 32 pytania :) Nie miejcie mi za złe.
Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera , który uznał , że to co robisz , robisz dobrze :) Po odebraniu nominacji należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby , która cię nominowała. Następnie ty wybierasz 11 osób ( poinformuj je o tym ) oraz zadajesz im 11 pytań .
NIE WOLNO NOMINOWAĆ BLOGERA , KTÓRY CIĘ NOMINOWAŁ .
Tak więc dziękuję za nominację od :
http://where-look-for-hope.blogspot.com/
http://zaczac-swoje-zycie-od-nowa.blogspot.com/ i
http://leo-messi-gerrard-pique.blogspot.com/.
MOJE PYTANIA :
1. Dlaczego piłka nożna ?
2. Twój ulubiony klub ? Dlaczego ?
3. Skąd wzięła się u Ciebie miłość do piłki nożnej ?
4. Jakie jest twoje największe marzenie ?
5. Skąd pomysł na bloga ?
6. Z kim lubisz spędzać swój wolny czas?
7. Film o którego obejrzeniu chcesz zapomnieć to?
8. Spotkałaś/eś swojego idola?
9. Czy wyobrażasz sobie życie bez przyjaciół?
10. Od jak dawna piszesz?
11. Ile czasu poświęcasz swojej pasji ?
Moje nominacje :
Moje odpowiedzi ^^ *hohoho - no to teraz bd 30 odp. xD *
1. Dlaczego piłka nożna ?
A dlaczego oddychasz?
2. Twój ulubiony klub ? Dlaczego ?
Borussia - to to moja Echte Liebe
3. Skąd wzięła się u Ciebie miłość do piłki nożnej ?
Od braci? xD
4. Ile piszesz blogów ?
Tylko ten, ale zastanawiam się nad pisaniem jeszcze jednego :)
5. Jakie blogi lubisz ?
O piłkarzach i piłce nożnej
6. Czym interesujesz się oprócz piłki nożnej ?
Motocykle, muzyka i blogi xD
7. Jakie jest twoje największe marzenie ?
Mam takich kilka ._.
8. Ile czasu poświęcasz swojej pasji ?
To ja mam pasję? o.O
9. Skąd pomysł na bloga ?
Efekt nudnego życia nastolatki :)
10. Wymarzony prezent mikołajkowy ?
Dostałam taki w tym roku chociaż o tym nie myślałam nawet *.*
11. Co sądzisz o świętach ?
Święta jak święta - problem w tym, ze nie lubię świąt xD
____________________________________________________________
1. Twój ulubiony sport.?
Piłka nożna i siatkówka!<3
2.Twój ulubiony klub piłkarski ?
Borussia Dortmund ♥
3. Który blog jest twoim ulubionym?
Nie mam ulubionego :)
4. Jakie jest twoje marzenie,?
Pojechać, zobaczyć, spotkać, być <reszty nie zdradzam>
5. Jak często wychodzisz z domu? ( po za szkołą)
24/7 w domu xD
6. Z kim lubisz spędzać swój wolny czas?
Sama :)
7. Wolisz koty czy psy.?
Psy bo są bardziej ufne :)
8. Co nakłoniło cię do pisania bloga.?
Nuda w wakacje xD
9. Wolisz zime czy lato.?
Trudny wybór :)
10. Film o którego obejrzeniu chcesz zapomnieć to?
yyy.. nie wiem xD
________________________________________________________________
1. Dlaczego zaczęłaś/eś blogować?
Bo mi się nudziło xd
2. Jesteś kibicem? Jeśli tak jakich klubów?
Borussen na zawsze!<3
3. Co jest dla ciebie najważniejsze?
Rodzina, sport.. wiele rzeczy ;/
4. Spotkałaś/eś swojego idola?
Nope :C
5. Ulubiony cytat?
"Musisz wierzyć, że się uda - bo ta wiara czyni cuda" #se #mój #cytat xD
6. Największe marzenie?
Jeszcze nie spełnione :)
7. Czy wyobrażasz sobie życie bez przyjaciół?
Yhym..
8. Ulubiony przedmiot w szkole?
pytanie! WF!<3 i polski ^^
9. Od jak dawna piszesz?
emm.. od sierpnia '13
10. Ile prowadzisz blogów?
tylko ten :)
Jeszcze raz dziękuję za nominację Paulinie, Natalii i Dumie Katalonii :) A kiedy następny rozdział to nie wiem. Pozdrawiam serdzecznie. Trzymajcie się moje ukochane serducha!<3
Subskrybuj:
Posty (Atom)