[Marcelina]
Wskoczyłam szybko w ubrania i zbiegłam po 20 minutach na dół. Czekał tam już na mnie "mój książę". Szkoda, że nie na białym koniu, ale w takim wydaniu też mógł być. Prezentował się jak zwykle oszałamiająco.
- wszystko zabrałeś? - zapytałam z uśmiechem
- emm.. chyba tak.. - spuścił głowę
- coś się stało? - podeszłam do niego
- no bo.. głupio wyszło.. przepraszam jeszcze raz.. - tłumaczył się
- Marco.. przestań! ważne, że wszystko pamiętasz, a teraz powiedzmy że ma mam amnezję i zapomnę o tym co się stało - ponownie się uśmiechnęłam i popatrzyłam mu w oczy
- dziękuję - wyszeptał i mnie przytulił
- wiesz, że jesteśmy spóźnieni? - "odkleiłam się od niego"
- Marco Reus się nigdy nie spóźnia, wsiadaj do wozu - powiedział otwierając drzwi
- oczywiście, Panie Reus.. - no i wsiadłam
Przez pierwsze pięć minut żałowałam, że wsiadłam do tego szalonego samochodu, z jeszcze bardziej szalonym właścicielem, ale uświadomiłam sobie, że przecież to jest tak samo jak na mojej Hondzi. Dostałam nagłego ataku śmiechu, gdy Marco zaczął śpiewać. Nie znałam go od tej strony, muzyka na fula, okna w samochodzie otwarte, a my śmigamy na Idunę.. Po kilkunastu minutach podjechaliśmy pod SIP.
[Marco]
20 minut? Czy ona jest normalna? Niby jak ja miałem się pozbierać na trening? Zawsze zajmowało mi to co najmniej 2x tyle, ale dziś o dziwo.. Dałem radę! Chyba ona tak na mnie działa. Okazało się, że nawet muszę czekać na nią na dole. Opłacało się! Wyglądała jak zwykle oszałamiająco.. Ale musiałem jeszcze trochę podkręcić atmosferę, żeby do końca mi wybaczyła i nie była zła. Stwierdziła, że wszystko już zapomniała, a no i, że jesteśmy spóźnieni. Mogła lepiej tego nie mówić. Lubię sobie poszaleć moją bryką. W międzyczasie jeszcze trochę pokazałem jej mój "talent wokalny". Śmiała się ze mnie niestety.. Ale kiedy już podjechaliśmy pod Idunę miałem pewien pomysł..
- Cysiu - wyszczerzyłem się
- Cysiu? ty tak do mnie nigdy nie mówiłeś.. czego chcesz? mam się bać? - zrobiła moją ulubioną minę w stylu WTF?!
- nie no co ty! mam tylko mały plan - uśmiechnąłem się
- no dawaj..
- wejdziesz na SIP i pójdziesz prosto na murawę do chłopaków i powiesz im, że masz niespodziankę - wyszczerzyłem się ponownie
- no okej i co dalej? - słuchała mnie uważnie
- no ja wyskoczę - wyszczerzył się
- hahahahha, może z pudełka? - zaśmiała się
- no z pudełka to nie, ale na pewno się ucieszą
- okej, to idziemy - uśmiechnęła się
[Robert]
Dzień jak co dzień. Właśnie dotarłem na trening i przebieramy się z chłopakami w szatni zastanawiając się jak to będzie ze świadomością, że Marco może już nigdy z nami nie zagrać.. W szatni panuje "grobowa" cisza.. Nikt się nie śmieje, bo to w końcu Reus zawsze był tym, który nakręcał zabawę w drużynie.. Zaraz pierwszy trening a za kilka dni spotkanie LM. Nikt z nas nie wyobraża sobie meczy bez Marco.. Idąc tunelem spotkałem Marcelinę, która szła na murawę ale za nic nie chciała powiedzieć mi co z Reusem.. Zbywała mnie jakimiś tekstami typu " chcesz coś wiedzieć, to sobie zadzwoń.." W końcu dotarliśmy na stadion..
- dzień dobry chłopcy - powiedział bez nastroju trener
- dzień dobry.. - powiedzieliśmy chórem
- witam, mogłabym coś na chwilę ? - zapytała uśmiechnięta Marcela
- tak oczywiście.. - pozwolił jej Jurgen
- chłopaki a więc tak.. z Marco.. może inaczej.. najpierw mam dla was niespodziankę..
- siema! - krzyczał wbiegający na murawę..
- MARCO! - krzyknąłem
- cześć wszystkim! dzień dobry trenerze! - wyszczerzył się
- stary gdzieś Ty był?! Marcela czemu nic nie powiedziałaś?!
- ale o czym? - udała zaskoczoną
- oj nie ważne! - uśmiechnąłem się
- dobrze, że jesteś! mam nadzieję, że wracasz na treningi? - uśmiechnął się Kloppo
- oczywiście, po to tu jestem - odpowiedział
- to co tu jeszcze robisz? rusz dupę! - powiedział trener a Marco poszedł się przebrać
[Marcelina]
Bałam się co Marco chodzi po głowie, ale okazało się, że nie było aż tak źle. Chciał tylko zrobić niespodziankę chłopakom. Wszyscy bardzo się ucieszyli, wcale się nie dziwię, sama się ucieszyłam, że z Marco wszystko okej. Sama po tym wszystkim poszłam do siebie do gabinetu. Jak się okazało, nie byłam tam w tym dniu wcale potrzebna, więc postanowiłam pójść popatrzeć jak trenują chłopcy. Oczywiście, nie obeszło się bez tego żeby mnie nie zaciągnęli na boisko.. Bo przecież Marcela potrafi..
Drużyny zrobiliśmy po 4 osoby. Pierwszy mecz Polska vs Niemcy czyli ja, Piszczu, Kuba i Lewy kontra Reus, Marcel, Kevin i Romek. Stałam na ataku, Lewy na pomocy, Kuba na obronie a Piszczu na bramce. W przeciwnej drużynie Marco postawili na atak, Marcela na pomoc, Kevina na obronę a Romka obowiązkowo na bramę. Pierwsza akcja biegł Marcel a za nim Marco, Piszcz obronił. Kontra! Szybko Lewy do przodu krzyczy do mnie, że mam wybiec przed Kevina już prawie miałam na czysto piłkę, którą wystawił mi Robert, wystarczyłoby tylko dobić a tu nagle bum! I leże na murawie jakby na pół przytomna z ogromnym bólem kostki..
- Marcela!! Marcela żyjesz?! - krzyczał Lewy po polsku
- nic Ci nie jest? - usłyszałam głos Kuby również po polsku
- nie.. chyba nie.. znaczy.. auuć! cholera! - krzyknęłam kiedy próbowałam wstać
- Cysia.. coś się stało? - zapytał podnoszący się z trawy Marco
- jeszcze nie wiem, ale jeśli tak to nie daruję Ci tego.. - popatrzyłam na niego
- chodź, zabiorę Cię do lekarza.. - podniósł mnie i wziął na ręce
- Marco zawieziesz ją? - zapytał troskliwie Jurgen
- tak, oczywiście.. wybacz trenerze, ale dziś już nie wrócę..
- oczywiście.. zajmij się nią. - uśmiechnął się
- do widzenia - powiedzieliśmy zgodnie
[Marco]
O boże.. ja zrobiłem jej krzywdę! Ona mi tego nigdy nie wybaczy!Oby tylko nic jej nie było..
- Marcela przepraszam, nie chciałem w Ciebie wjechać..
- no okej, w końcu sport kontaktowy.. - uśmiechnęła się, ale ja widziałem jak ją to boli
- boli prawda? - spuściłem głowę
- jak cholera - odpowiedziała mi chyba po polsku
- co? - zapytałem
- nic, mówię że trochę boli..
- okej, to ja zbieram ciuchy z szatni i jedziemy..
- czyżby to miało znaczyć, że mogę wejść do waszej szatni? tej odwiecznie strzeżonej twierdzy? - zaśmiała się
- tak, niestety dostąpisz tego zaszczytu - uśmiechnąłem się
- o mój boże! to przecież nie możliwe! marzy o tym każda fanka Borussii, a ja dostąpię tego zaszczytu! - oboje zaczęliśmy się śmiać
- daj mi 2 minuty - powiedziałem, sadzając ją na miejscu Lewego
- okej, mówiła rozglądając się po całej szatni, zrobimy komuś żarcik? - widać było, że wrócił jej humor
- co masz na myśli? - wyszczerzyłem się
- pozamieniajmy im buty! żart na poziomie, hahah - zaśmiała się
- okej, to które dajemy komu? - uśmiechnąłem się
- to od Lewego daj jednego Nuriemu, od Łukasza daj Kevinowi, od Kevina Erickowi, od Auby daj Lewemu, od Kuby daj Aubie. A z resztą co za różnica? po prostu pozamieniaj i uciekamy.
- dobra, już, wskakuj na "barana" i jedziemy do szpitala - uśmiechnąłem się
- oksia - zaśmiała się
[Marcelina]
Mały żarcik ode mnie i Marco dla chłopaków. Będzie "przypał" ale co tam. Teraz myślę tylko o nodze, która boli mnie jak cholera, ale już jedziemy z Marco do lekarza więc powinno być dobrze..
Po 20 minutach byliśmy już pod szpitalem, Marco ubrał full cap'a i wziął mnie na plecy. Zaniósł do rejestracji i dosłownie posadził na blacie pielęgniarki mówiąc, że zostałam stratowana przez jednego z "najbardziej nieodpowiedzialnego, zakochanego i najprzystojniejszego piłkarza Bundesligi." - dosłownie to usłyszała ta kobieta, która odpowiedziała mu, że ma mnie zabrać pod gabinet rentgenowski. Po półtora godzinie siedzenia w szpitalu otrzymałam zdjęcie mojej nogi, okazało się, że jest trochę poobijana i mam smarować maściami i wiązać bandażem. Oczywiście Marco powiedziała, że mam zwichnięte, a ten biedaczek tak się przejął, że znowu zabrał mnie na ręce i zaniósł do samochodu mówiąc, że odwiezie mnie do domu i zrobi wszystko co będę chcieć. Jak powiedział tak zrobił. Z racji tego, że było już po 21 wszedł do mojego domu tylko na chwilę.
- to ja już nie będę przeszkadzał - uśmiechnął się
- Marco.. - powiedziałam łapiąc go za dłoń
- tak? - spojrzał na to co zrobiłam
- dziękuję - przytuliłam go
- to ja dziękuję, śpij dobrze, jeśli będziesz czegoś potrzebować dzwoń - uśmiechnął się
- dobrze, dobranoc - powiedziałam a on wyszedł
[Marco]
Tak strasznie było mi żal Marceli, musiałem się nią zając. To był teraz mój obowiązek. Wróciłem do siebie, w końcu się wykąpałem i włączyłem tv. Usłyszałem też wtedy dźwięk sms'a to był sms od Marceli o dziwnej treści
~dobranoc kochanie ;* - głowę dałbym sobie uciąć, że było to po polsku, odpisałem więc
~ jeśli można wiedzieć co to znaczy ;* - po chwili otrzymałem wiadomość zwrotną
~ jeśli chcesz wiedzieć to sobie przetłumacz ;*
~ jutro zapytam Lewego, ale jeśli to znaczy to co myślę to ja Ciebie też
~ ty mnie też? zapytaj jednak Lewego hehe ;*
~ okej, zaraz do niego napiszę ;*
No i nie dawało mi to spokoju, musiałem zadzwonić do Roberta. Po krótkiej rozmowie dowiedziałem się co to znaczy dlatego szybko po połączeniu z Robertem poszedłem pod drzwi Marceli. Pewnie się mnie nie spodziewała, bo otworzyła mi w piżamie w dodatku chodząc na dwóch nogach
- dobry wiecór kochane ? - uśmiechnąłem się mówiąc po polsku
- czyli już nawet umiesz to powiedzieć? - zaśmiała się
________________________________________________________________
Siema! Jest kolejny wymęczony rozdział. Następny pojawi się za jakieś 2-3 tygodnie. Nie bądźcie na mnie źli, ale mam teraz egzaminy i masę problemów.. W środę mecz z RM, obyśmy wygrali!<3 Za wszelkie błędy przepraszam. Zauważyłam, że interesuję was tylko Marcela i Marco dlatego będę skupiać się na nich. Dziękuję za wszystkie komentarze choć wiem, że stać was na więcej. Pamiętajcie -> czytasz -> komentujesz -> motywujesz. Pozdrawiam MaLinA
Świetny <3 bardzo mi się podoba :* kilka rzeczy zostało wzięte z Twojego życia i naszej wczorajszej rozmowy :D słodki :3 a ta końcówka <3 co mi to przypomnia ... Hmm ... Szkoda, że nie dałaś "mrrr kochanie" <3 wtedy to już bym padła xd kiedy oni wreszcie będą razem ? nie mogę się już doczekać, nie mieszaj za bardzo :* proszę, zrób to dla mnie <3 czekam na następny i jestem ciekawa co wymyślisz <3 buziaczki <33
OdpowiedzUsuńHej! Jestem też ja xD (nie pozbędziesz się mnie nigdy xd) Tak, więc....
OdpowiedzUsuńGdy zaczęłam pisać komentarz, to mam jakieś głupie myśli...Ale dobra tak na poważnie chociaż nie wiem czy mi się to uda. ;D Także ten...No! Cieszę się, że Marco był na treningu i skończyło się to źle, ponieważ ucierpiała na mym Cyśka. :/ Ach ten Marco, ale widać, że się przejął. Więc mam nadzieję, że nie długo Marco i Marcelina będą razem <3 Jestem ciekawa co powiedzą chłopaki gdy będą musieli szukać swoich butów. xd Tak, wiec końcówka urocza *.* Czekam na next! I tak wgl. to ja nie wiem jak wytrzymam te 2-3 tygodnie! Chyba oszaleje. Najwyżej wyląduję w zakładzie bez klamek. Jak myślisz jest tam internet ? Dobra przyznaję... nie potrafię być poważną gdy piszę komentarz. ;) Do następnego! ;*
Buziaczki <33
Biedna Cysia :/ hihihi Marco mówiący po Polsku :3 <3
OdpowiedzUsuńCudny rozdział <3
Czekam na nn pozdrawiam ;*
Ciekawy rozdział ^^
OdpowiedzUsuńniestety czytam na telefonie i nie mogę z konta napisać więc bd anonimowo ~ Demoralizator xd
Super rozdziałek! Już nie mogę się doczekać kolejnego.
OdpowiedzUsuńAić... Jak ja się przestraszyłam jak wtedy Marcela padła na tą murawę.
OdpowiedzUsuńA Marco. Aww.. troskliwy zakochaniec.
Loffciam go, tak samo jak twojego bloga.
Nie wiem co jeszcze napisać, więc..
Niecierpliwie czekam na nexta ;)
Pozdrawiam :*
Cudowny....czekałam na niego
OdpowiedzUsuń... szkoda mi troche że Marcela nie wyznała Marco tego co on jej..... A on się nad tym wcale nje zastanawia....
xd
AH i jeszcze jedno....Marco musi poduczyć się polskiego....hahahah
Kocham tego bloga! <3
Pozdrawiam :-)
Super,czekam na next!\Dominika;*
OdpowiedzUsuńKiedy następny?:)\D
OdpowiedzUsuńZ tego powodu, że bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie nominuję Cię do Liebster Award. ;) http://serce-nie-slugaa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*