Music!

piątek, 17 stycznia 2014

A może Ty jesteś w ciąży?

[Marco]
Powiedziałem to i chyba.. Przyznałem się właśnie do tego, że Marcelina to.. Nie możliwe, że ja to powiedziałem..
- ale jak to miłość? - zaczęła Agnieszka
- yyy.. no.. ja to powiedziałem na głos.?- zapytałem nie pewnie Agi
- no tak jakby.. znaczy ja słyszałam - uśmiechnęła się
- ale.. no bo popatrz. ostatnio byliśmy za miastem i ona pocałowała mnie i ja obiecałem jej gola i dotrzymałem słowa a ona po meczu.. ona wolała iść sobie z Milikiem, nikt nie wie jak się czułem.. potem jeszcze pokłóciłem się z nią a dziś pod drzwiami znalazłem to.. - powiedziałem wręczając jej kartkę z listem
- jestem zaskoczona.. - wydukała polka
- też byłem gdy to czytałem.. ja wczoraj.. ja byłem gotowy powiedzieć jej, że.. że się w niej zakochałem, a ona co? zostawiła mnie o tak? - spuściłem głowę
- Marco.. nie przejmuj się.. wszystko się poukłada, napisała przecież, że wróci - próbowała mnie pocieszać
- kiedyś na pewno, pozostaje tylko kwestia kiedy? - mimowolnie się uśmiechnąłem

[Marcelina]
Odprawę przeszłyśmy z Klarą bez większych utrudnień. W samo południe samolot wystartował z lotniska w Dortmundzie. Rozmyślałam teraz nad życiem, bo przecież jeszcze nie tak dawno Dortmund to było to miasto, w którym miałyśmy spędzić resztę życia i spełnić wszystkie swoje marzenia. Marzenia być może już spełniłyśmy bo znam całą Borussię i nawet jestem tam na stażu a Klara ma Kubę i.. Oj dobra, bo za chwilę dojdę do tematu pana Reus'a -,- Lot mijał nam bardzo szybko, ja siedziałam przy oknie i cały czas myślałam o tym co powiedzą moi rodzice gdy zobaczą mnie w drzwiach, a Klara założyła słuchawki i zasnęła.
Wylądowałyśmy. Podróż zaliczam do udanych, bo obyło się bez turbulencji itp. Teraz tylko odebrać bagaże i.. i gdzie jest Klara?! Matko święta - zgubiłam przyjaciółkę..

[Agnieszka]
Widziałam jak Marco strasznie przeżywa to, że pokłócił się z Marceliną. Chociaż.. wydaje mi się, że ona nie była niczemu winna.. To przecież Arek wymyślił to wszystko i kto wie, może nawet z chęcią skłócenia Marco i Cyśki. Chyba, że on na prawdę ją jeszcze kochał.. Mało ważne, ważne jest teraz to, że obie polki wyjechały do ojczyzny, Marco został sam i Kubuś też.. A Moritz wyjechał.. Zostałam sama, a może nie tak bardzo jak by mi się wydawało? o.O :D

[Klara]
Lot minął w miarę spokojnie, zasnęłam bo.. bo inaczej cały czas myślałabym o Kubie i o Dortmundzie. Przecież tak nie można.. Teraz jesteśmy na lotnisku a zaraz biorę taksówkę i pędzę do babci. Znaczy taksówkę wezmę, jak tylko znajdę Marcelę..
Powędrowałam po walizki i chyba ją zgubiłam, w ogóle dziś miałam taki dziwny dzień, że nie pamiętam czy powiedziałam jej, że idę po ich odbiór.. Ale dobra, znalazłam obie. Jedna z nazwiskiem "Kocurek" - to ta Cyśki no i moja "Leitner" - w Polsce brak jakichkolwiek podejrzeń i skojarzeń z tym nazwiskiem. No może nieliczne osoby zwróciłyby uwagę. A teraz muszę iść poszukać Cyśki.. Już zbierałam obie walizki i..
- auuuuć! uważaj sobie! - powiedziałam przez przypadek po niemiecku
- Niemka? - zwrócił się do mnie jakiś brunet
- tak, znaczy nie.. - zwiesiłam się bo powiedziałam to po polsku
- wiedziałem.. za ładna na Niemkę - wyszczerzył się
- tsaa.. - zebrałam znowu walizki
- zaczekaj, pomogę Ci, za to że na Ciebie wpadłem - uśmiechnął się
- dziękuję ale tak czeka moja przyjaciółka, więc poradzę sobie.. - nie lubiłam natrętów..
- ale ja Ci jednak pomogę - i chwycił za uchwyt jednej z walizek - to gdzie idziemy?
- chwilkę poczekaj, znaczy pan poczeka - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam telefon z torebki
Zadzwoniłam do Marceli, żeby dowiedzieć się gdzie jest, oczywiście co? - poczta.. no jak zwykle.. po kilku próbach zrezygnowałam z dzwonienia i zabrałam walizki przemierzając lotnisko z nowym "nieznajomym"
Kiedy już prawie byliśmy przy wyjściu zobaczyłam Marcelę, która szukała najwyraźniej telefonu z torebce. Zaczęłam ją wołać no i chyba doznała jakiegoś..- szoku? o.O

[Marcelina]
Zgubiłam przyjaciółkę, ale to nic, bo przy okazji zginęła też chyba moja walizka i telefon.. Chyba, że jest on w mojej "magicznej torbie". Moja torba jest jak dżungla.. Wszystko w niej idzie znaleźć.. Ale dobra mało ważne. Dziś dzień powrotu pomyślała, ehh.. ładnie się zaczyna bo zgubiłam przyjaciółkę, niby to śmieszne, ale bałam się, że coś mogło jej się stać. Jak po chwili się okazało na marne.. W tym momencie szukałam telefonu i zaczęła mnie wołać. Spojrzałm w dal i zobaczyłam Klarę z.. o kurde ale ciacho wyrwała.. I to już pierwszego dnia powrotu do Polski..
- no gdzie ty byłaś? - zaczęłam
- znaczy ja poszła po walizki i potem prawie się zabiłam przez niego.. - uśmiechnęłam się
- tak właściwie to jestem Marcelina - powiedziałam wyciągając rękę chłopakowi
- hej, ja jestem.. Mateusz - uśmiechnął się
- tak, tak.. ja jestem Klara, Cyśka możemy już iść? - powiedziałam wkurzona
- tak, już lecimy.. dzięki za walizki i paa.. - pożegnałyśmy się i poszłyśmy szukać wolnej taksówki..
- co to za ciacho? - zaczęłam rozmowę już w taksówce
- ale, że ten cały Mateusz?
- no a kto?! - mówiłam w euforii
- oj weź przestań, chłopak jak chłopak..
- twój entuzjazm mnie powala.. - powiedziałam
- na Kwiatową prosimy - dodała do kierowcy Klara
Po kilkunastu minutach byłyśmy już pod moim domem, wyciągnęłam walizkę i pożegnałam się z Klarą. Obiecała, że zadzwoni jak już będzie wiedzieć kiedy wracamy do Dortmundu. Stanęłam przed drzwiami willi moich starszych i nie powiem, trochę bałam się ich reakcji..

[Marco]
Ja nie wiem co sobie myślałem.. może, że jak pokłócę się z Marcelą to wszystko będzie okej? Cholera.. wszystko było nie tak! Nie umiałem się skupić, nie chciało mi się jeść, wydawało mi się, że wszyscy i wszystko jest przeciwko mnie.. Zadzwoniłem do Roberta, on zawsze mnie rozumiał. Poprosiłem go, żeby wpadł do mnie na chwilę, powiedział że będzie za 15 minut. To niby kwadrans, a chyba okazał się najdłuższy w moim całym życiu..
- siema stary, co jest? - przywitała mnie klubowa 9
- siema, nic.. chciałem pogadać, bo.. Marcela..
- Marcela? co z nią? - dopytywał Lewy
- ona wyjechała.. a ja się chyba w niej..
- chyba sie w niej? może byś dokończył?
- no zakochałem się.. a ona wróciła z powrotem do Polski.. - spuściłem głowę..

[Klara]
Strasznie wkurzył mnie ten typek na lotnisku. Marcela mówiła, że "ohh jakie ciało" i takie tam, ale mnie w ogóle on nie ruszył. Wiem, że między mną a Kubą nie jest najlepiej no ale bez przesady, żebym jak tylko przyleciała do Polski wskakiwała pierwszemu lepszemu facetowi do łóżka.. Odstawiłam Marcelinę pod dom. Ucieszyłam się, że w końcu po kilku miesiącach będę mogła spotkać się z tatą z babcią.. No właśnie z babcią.. Jestem teraz u niej w szpitalu i mówi mi, że czuję się bardzo dobrze i że już nie umie doczekać się, kiedy przedstawię jej "Kubisia" - dosłownie tak powiedziała. Ona jeszcze nie wie, że w tym związku między nami to koniec, ale nie chcę przysparzać jej już więcej problemów. Już i tak wystarczająco daje jej w kość pobyt w szpitalu..

[Marcelina]
Zadzwoniłam na dzwonek. Zamarłam. Chciałam uciec, ale nogi były jakby przyklejone do podłogi, w końcu usłyszałam kroki i moim oczom ukazała się gosposia..
- witam panienkę - uśmiechnęła się
- dzień dobry Heleno - odwzajemniłam uśmiech
- wejdź proszę, rodzice nie mówili, że panienka przyjeżdża
- rodzice nie mówili, bo to niespodzianka - na mojej twarzy ciągle malował się uśmiech
- aaa.. skoro tak, to już wołam, proszę się rozgościć - i zniknęła
Usiadłam w salonie na sofie, była miękka jak zawsze. Rozgościłam się - w końcu we własnym domu pomyślałam. Ściągnęłam kurtkę i szpilki, a po kilku minutach moim oczom ukazała się moja rodzicielka.
- hej mamuś! - rzuciłam się jej na szyję
- hej kochanie! co tutaj robisz? gosposia mówiła, że mamy gości ale nie spodziewałam się, że to Ty! - uśmiechała się przytulając mnie
- zdecydowałam wczoraj, nie cieszysz się? - zapytała
- oczywiście, że się cieszę.
- hahah - zaśmiałam się - a teraz mnie puść, bo udusisz
- dobrze już dobrze - powiedziała wypuszczając mnie ze swych objęć
- wracam tutaj za 5 minut przebrana i odświeżona, herbatka będzie czekać? - zapytałam
- no pewnie! a może by tak kakao? - uśmiechnęła się
- oooo! oczywiście - zabrałam kurtkę, buty i pobiegłam na górę
Wchodząc do mojego pokoju nigdy nie pomyślałabym, że zostało w nim tyle plakatów.. Wszędzie Borussia! - wow - pomyślałam, trzeba będzie kilka po ściągać i zastąpić zdjęciami.. Ale to potem, teraz przebrałam się i odświeżyłam. Zbiegłam na dół a tam w salonie czekała już moja mama.
- no to opowiadaj co Cię tu sprowadza - zaczęła - ślub, rezygnacja ze stażu, brak kasy a może Ty jesteś w ciąży? - zaśmiała się
- nie.. mamo! po pierwsze to przyleciałam bo się stęskniłam, po drugie staż zawiesiłam, a po trzecie to.. - upiłam łyk herbaty - nie jestem w ciąży i ślubu też nie ma żadnego bo nawet nie mam chłopaka.. - spuściłam głowę patrząc w dywan z salonu..


____________________________________________________________________
Wiem, że długo kazałam Wam czekać, ale tak to już jest z tą szkołą.. Teraz mam ferie i obiecuję kilka rozdziałów nadrobić, ale coś za coś. 15 kom. to nie wiele, ale pamiętajcie, że jeśli nie przebijecie ten "bariery" nowy się nie pojawi. Tak więc komentujcie! Pozdrawiam MaLinA









11 komentarzy:

  1. Fajne, że wkońcu coś dodałaś. ;) Rozdział świetny. ;D
    Czekam na nn i zapraszam do mnie: http://nigdy-nie-rezygnuj.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. mfrigjirthjightj *.* Wspaniałe <3

    OdpowiedzUsuń
  3. no pewnie! a może by tak kakao? - uśmiechnęła się
    KOCHAM XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Szybko kolejny !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na kolejny ;)
    Świetny blog.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super \Dominika;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny zapraszam do mnie http://legiastory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. http://za-maly-jest-swiat.blogspot.com/2014/01/16-historia-w-piguce-czy-od-z.html
    zapraszam na kolejny już 16 rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. wow wow wow ♥
    Ciacho. ♥ mogli by się znów spotkać :D
    haha ciąża zawsze spoko ;D
    Biedny Reus taki zmarnowany i smutny ;*
    Dawaj kochana Nexta ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń