Music!

czwartek, 17 kwietnia 2014

Chyba mamy problemy..

[Marco]
- dobry wiecor kohane? - powiedziałem po polsku
- więc już nawet to umiesz powiedzieć? - zaśmiała się wpuszczając mnie do środka
- no chyba nawet dobrze mi poszło no nie? - mówiłem już w ojczystym języku
- no.. podszkolę Cię jeszcze i będzie dobrze - uśmiechała się
- kohane?
- kochanie Marco, kochanie.. tak słucham?
- jak to jest, że już umiesz chodzić na obie nogi? - zadałem jej trudne pytanie
- yyy.. no, bo.. ja.. troszeczkę.. kłamałam - zakaszlała
- osz ty! - powiedziałem i zacząłem ją łaskotać
- nie, Marco, kochanie, proszę.. hahahah - śmiała się kiedy ją "atakowałem"
- to za kłamstwa, że masz skręconą kostkę - dostała kuksańca w bok
- ej, dobra, wystarczy już - ciągle się śmiała
- przestanę pod jednym warunkiem - wyszczerzyłem się
- nawet o tym nie myśl! - i zaczęła uciekać

[Marcelina]
Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że o tej porze wpadnie do mnie Marco. Normalnie to może i bym uwierzyła, ale tyle się dziś wydarzyło, że nigdy bym nie pomyślała że mnie odwiedzi o tak późnej porze w dodatku w drzwiach z tekstem "dobry wieczór kochanie" - to tak słodko brzmiało <3 Tak byłam tym zaskoczona, że aż zapomniałam, że moja jedna noga jest "chora". Oczywiście Marco musiał się skapnąć i się zaczęło. Za kłamstwa zaczął mnie łaskotać, wykorzystywał fakt, że tego nie lubię i zawsze to robił.
- ej, dobra, wystarczy już - ciągle się śmiałam
- przestanę pod jednym warunkiem - wyszczerzył się
- nawet o tym nie myśl! - i zaczęłam uciekać
- chyba zapomniałaś, że jestem najlepszym pomocnikiem Bundesligii
- chyba za bardzo sobie pochlebiasz - wyszczerzyłam się i pokazałam mu język
- o ty! już nie żyjesz! - i znowu zaczął mnie gonić
- ej, nie ma tak. stop - zaprotestowałam
- nie ma żadnego stop - wyszczerzył się, stanął na przeciwko mnie i obdarował mnie czułym i długim całusem
- mmmm... - tylko tyle udawało mi się powiedzieć, aż w końcu się ode mnie "odkleił"
- opłacało się dzwonić do Lewego i dowiedzieć się co to znaczy mimo tego, że dostałem ochrzan za "nasz żarcik" - zaśmiał się patrząc mi w oczy
- czyli już wiedzą, że to my?
- no jak by nie było domyślili się - wyszczerzył się
- jutro nie żyjemy? - uśmiechałam się, kiedy jego ręce wędrowały na moje biodra
- no można tak powiedzieć - uśmiechnął się i znowu skradł mi buziaka
- ej, a może dość jego dobrego co?
- już? ehh.. okej.. - spuścił głowę
- widzimy się jutro kochanie - zaakcentowałam
- oczywiście - wyszczerzył się i ani drgnął z miejsca
- no na co jeszcze czekasz? - pytałam
- no a jak myślisz? - wyszczerzył się ponownie
- oj Reus, Reus.. - obdarzyłam go buziakiem i wyszedł..

[Marco]
Oczywiste jest to, że Cyśka nie miała ze mną najmniejszych szans, ale oczywiście dałem jej "uciec" bo nie jestem aż tak zły. Mam poczucie humoru w końcu, Polka też je ma. Po kilku minutach jej "ucieczki" w końcu udało mi się jej ukraść wymarzonego od dłuższego czasu buziaka. Było dokładnie tak jak to sobie wyobrażałem. Jej usta były takie delikatne, czułem się jak dwunastolatek na pierwszej randce z dziewczyną, która jest tą jedyną. Czułem, że jej podobało się tak samo jak i mi, jednakże kiedyś trzeba było pójść z powrotem do siebie. Pożegnała mnie jeszcze jednym buziakiem i wtedy byłem już w siódmym niebie.
Wróciłem do siebie, w końcu to aż jedne drzwi dalej. Wiedziałem, że tego wieczoru będzie mi trudno zasnąć, ale wiedziałem też że jutro czeka mnie cały dzień na Idunie, bo trenujemy przed Ligą Mistrzów.
Rozmyślając o Marceli i słuchając piosenki nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Obudził mnie budzik o 8:45.
Wstałem i już wiedziałem, że to będzie piękny dzień. Wyszedłem na balkon i przypomniał mi się obrazek sprzed kilku tygodni jak Marcela wprowadziła się dopiero do Dortmundu i spotkałem ją na balkonie tylko w piżamce. Czyżbym miał deja vu? <deżawi> Marcela w samej piżamie! I to w dodatku znowu jak wiesz pranie. Dziwne? Być może, ale tym razem już wie, że tam mieszkam i być może za kilka godzin lub dni będzie moją dziewczyną. Reus.. - zakochałeś się..

[Marcelina]
Poszedł sobie, matko! On tak strasznie dobrze całuje! Ok kiedy tu przyleciałam i go spotkałam chciałam to zrobić. Teraz kiedy to już osiągnęłam nic mi więcej do szczęścia chyba nie potrzeba. No może jego u boku. Jak co tydzień rano i oczywiście kogo spotkałam? Mojego Marco! Zakochani są wspaniali jak to mówi moja mama. 
- no hej, kochanie - uśmiechnęłam się gdy go zobaczyłam
- hej śliczna, jak się spało? 
- hmm.. dobrze, ale nie miałam się do kogo przytulić..
- i mnie tam nie było? - udał zaskoczonego
- nikogo nie było, byłam sama w tym dużym mieszkaniu - "posmutniałam"
- czekaj chwilkę - i zniknął
Z balkonu "wyciągnęło" mnie pukanie to drzwi, poszłam otworzyć. To było chyba najlepsze co mnie mogło spotkać. Przed drzwiami stał Marco z wielkim miśkiem i stwierdził, że będę miała się do kogo przytulać a on przynajmniej nie będzie zazdrosny o niego.
- dziękuję słońce! - przytuliłam go i obdarowałam dużym buziakiem
- mmm.. takie niespodzianki to ja chyba będę robił częściej - wyszczerzył się
- nie zawsze będziesz dostawał za to buziaki, teraz idź się na trening zbierać. widzimy się za 20 minut na dole. Dziś ja prowadzę - wyszczerzyłam się
- okej, myślę że dam radę - uśmiechnął się patrząc na siebie gdyż stał tylko w bokserkach
- musisz, bo jak nie to jedziesz sam - wyszczerzyłam się i poszłam się ubierać
Starałam się wybrać coś lekkiego, ale stylowego.  Myślę, że mi się udało. Po 15 minutach byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam kluczyki, zamknęłam mieszkanie i po woli udałam się na parking.

[Marco]
Ja to jednak wiem czasami jak uszczęśliwić kobietę. Dając Marceli mojego ulubionego miśka dałem jej połowę swojego dzieciństwa i połowę siebie. Tak zakochałem się to jest już pewne. Nie wiem jak dziś się skupię na treningu.. Będzie to niemożliwe i praktycznie niewykonalne, ale muszę się jakoś postarać.
Miałem 20 minut na ubranie się do wyjścia i udało mi się to w 12. Mój nowy rekord. Spakowałem torbę i poszedłem na parking czekać na Cyśkę. Po niespełna dwóch minutach pojawiła się i moja "wybranka serca". Usiadła na miejscu kierowcy i ruszyła z piskiem opon. Podobało mi się w niej to, że była taka niezależna i szalona. Za to ją kochałem. Po kilkunastu minutach byliśmy już pod SIP. Czekali na nas już chłopcy z Borussii. Oboje domyśliliśmy się, że to będzie ciężki dzień za to co wczoraj im zrobiliśmy.

[Robert]
Kiedy Marco wczoraj do mnie zadzwonił zdziwiłem się o co może chodzić, ale powiedział, że chce wiedzieć co znaczy "kochanie" wytłumaczyłem mu. Ucieszył się jak dziecko, oczywiście nakrzyczałem jeszcze na niego za te żarty z Marcelą co nam zrobili w szatni. Musieliśmy się im jakoś odpłacić. W końcu z nami się nie zadziera. Wymyśliliśmy z Aubą, Łukaszem, Matsem i Nurim pewną zapłatę za to co nam wykręcili dzień wcześniej. Kiedy wysiedli z samochodu Cyśki usłyszałem tylko
- Marco.. chyba mamy problemy - i śmiech

_______________________________________________________________
HEEEEEJ!<3 Jak się macie wszyscy? Jest kolejny rozdział! Dodaję jeszcze przed świętami, bo pewna osoba już mnie męczyła. Dziękuję za wszystkie komentarze, na prawdę motywują <3 Po woli będę starać się zmierzać ku końcowi, bo za pasem egzaminy i wakacje. Następny na pewno już w maju na spokojnie. Do zobaczenia!<3 Pozdrawiam MaLina ;*